Artykuły

Chłopaki płaczą w Edynburgu

Żadnych szokujących, "brutalistycznych" historii. Żadnych politycznych manifestów. Od debiutantów po weteranów - wszyscy płaczą lub pocieszają. Co się stało z twardzielami cierpiącymi po cichu? Relacja Joanny Derkaczew Crawley z Edinburgh Festival Fringe i Edinburgh International Festival.

Artyści prezentowani na Edinburgh Festival Fringe rzucili się w tym roku na temat męskiego zdrowia psychicznego. W "Fake It Till You Make It" (Udawaj, aż ci się uda) komiczka i performerka Bryony Kimmings do rytmów mambo i hitów pop opowiada, jak odkryła, że jej partner Tim bierze leki antydepresyjne. Rozebrany do bielizny Tim, zakrywający twarz coraz bardziej wymyślnymi maskami, daje się Bryony prowadzić przez cały spektakl. Razem budują dom, prezentują efekty uboczne tabletek, rzucają się na siebie z pożądaniem. Tim nie szarpie się, nie walczy. Tylko na chwilę zakłada maskę byka, stając się obcym, niedostępnym, zranionym zwierzęciem. Dopiero na końcu wygłasza... apel do widowni, by nie wstydzić się własnych uczuć.

"Le Gateau Chocolat: Black", mieszanka kreskówki, opery i występu drag queen, to autobiograficzna historia nigeryjskiego artysty, który od dziecka marzył, by zostać diwą. Le Gateau Chocolat, wielki, brodaty wokalista z przyprawionym wachlarzem różowych rzęs, siedząc na krawędzi łóżka, ogląda wraz z widzami animowane projekcje ilustrujące jego dzieciństwo. Ważniejsze momenty (odrzucenie przez ojca, odkrycie swojej tożsamości seksualnej, problemy z otyłością, emigracja do Europy) obrazuje wykonywanymi dramatycznym basem ariami i hitami pop. Jego spektakl także kończy się apelem o akceptację i szczerość wobec własnych uczuć. "Dwóch moich przyjaciół popełniło samobójstwo. Ja zmagam się z podobnymi myślami od lat. Ale na razie wciąż tu jestem".

Mężczyzna zero

Rozpacz i utrata popychają męskich bohaterów nie tylko do autoanalizy, lecz także do najdziwniejszych zachowań. W "The Human Ear" do kobiety, która właśnie straciła matkę, puka jej zaginiony przed dziesięcioma laty brat. W jego pojawieniu się jest jednak coś dziwnego. Wydaje się nieco wyższy, nie pamięta ważnych rzeczy z ich wspólnej przeszłości. Sytuacja staje się koszmarna, gdy policjant przynosi kobiecie ucho odnalezionego w Szkocji samobójcy - jej brata. W końcu przybysz okazuje się jego partnerem. Wcielając się w ukochanego, chciał się uporać z bólem żałoby.

Oglądając spektakl "Going Viral" Daniela Bye, można wręcz odnieść wrażenie, że przyszłość i bezpieczeństwo świata całkowicie zależą od tego, jak pewien mężczyzna pozbiera się po traumatycznym doświadczeniu. Z Ugandy do Londynu leci samolot. Mężczyzna w klasie ekonomicznej ogląda thriller o niebezpiecznej epidemii. Kilka godzin wcześniej dowiedział się, że podczas jego nieobecności w kraju zmarł jego najlepszy przyjaciel. Klimatyzacja wysusza mu oczy, więc aplikuje sobie kilka "sztucznych łez". Siedząca obok dziewczyna dotyka z troską jego ramienia: "Czy wszystko w porządku?". Nagle to ona zaczyna szlochać. Stewardesa podaje jej chusteczki, a za chwilę sama wybucha płaczem. Zanim lot się zakończy, płacze już cały samolot. Wszyscy poza mężczyzną, "pacjentem zero". Wirus roznosi się po cały kraju. Każda próba okazania empatii, pocieszenia kończy się zarażeniem. W mediach grzmią odezwy, by "mężczyzna zero", z jakiegoś powodu odporny na szloch, zgłosił się do centrum epidemiologicznego. Ten jednak ucieka coraz dalej, posługując się paszportem zmarłego, roznosi własną, nieprzepracowaną żałobę po całym świecie. Spektakl łączący elementy naukowego wykładu o wirusach i podróży po emocjach został uhonorowany nagrodą dziennika "The Scotsman" Fringe First za najlepszy tekst.

Spotkanie z plemieniem ludzi-kotów

Ciekawy jest kontrast pomiędzy tym, jak o emocjach mówią młodzi twórcy Fringe'u oraz starsi mistrzowie prezentowani na prestiżowym Edinburgh International Festival. Młodsi nazywają je wprost, starsi budują skomplikowane machiny, by je uchwycić i poddać kontroli. "887" kanadyjskiego twórcy Roberta Lepage'a to w zasadzie historia o jego ojcu, ciężko pracującym taksówkarzu, który nawet tuż po śmierci chorej na alzheimera matki wyszedł jak co wieczór na swoją zmianę. Lepage wokół jego postaci buduje jednak wielką opowieść o pamięci, upamiętnianiu i podzielonym narodzie. Zaczyna ją od momentu, gdy bezskutecznie usiłował się nauczyć wiersza "Speak White" (Mów jak biały człowiek) poetki z Quebecu Michele Lalonde. Przyjaciel dał mu wtedy radę: trudne fragmenty umieść w wyobraźni, w zakamarkach miejsca, które dobrze znasz. Reżyser wybrał blok, w którym mieszkał w dzieciństwie w Quebec City - 887 Murray Road. Odtworzył go na scenie, wraz z wszystkimi ożywionymi przez monitory i projekcje mieszkańcami. Ściany obracanego przez niewidoczny zespół techników bloku-machiny otwierają się i przekształcają, ukazując wnętrza mieszkania Lepage'a, amerykański "diner", miniaturowe tłumy, scenki przy rodzinnym stole, a także plac, na którym de Gaulle przemawiał do zmęczonych latami ataków terrorystycznych i zamieszek frankofońskich Kanadyjczyków. Kiedy w końcu Lepage zapanuje nad pamięcią własną i narodową oraz wygłosi wiersz wymierzony w kulturową nietolerancję, zabrzmi on z niezwykłą mocą.

Pokazem technologicznego wyrafinowania i siły opowieści jest też "Encounter". Jednoosobowy spektakl multimedialny Simona McBurneya, założyciela brytyjskiego Complicite (a także charakterystycznego aktora filmowego), zaczyna się od testowania słuchawek. Inaczej bowiem niż podczas wielu polskich festiwali, gdy tłumaczenie w słuchawkach zagłusza głosy na scenie, tu dźwięk w słuchawkach "jest spektaklem". Partnerujący McBurneyowi na scenie wielki mikrofon w kształcie ludzkiej głowy wychwytuje kierunek i ruch dźwięku, co sprawia, że słuchacze/widzowie co chwila się oglądają, by sprawdzić, kto szepce im za plecami. Artysta, modelując elektronicznie swój głos i używając nagranych wcześniej dźwięków, ożywia w wyobraźni moment spotkania podróżnika-fotografa z amazońskim plemieniem "ludzi-kotów".

Tylna ściana teatru, wydająca się początkowo jedynie gąbczastą izolacją jak w studiu nagraniowy, okazuje się ekranem do animowanych projekcji wywołujących wrażenie halucynacji. Technologia imponuje, jednak McBurney przekształca rzeczywistość najprostszymi środkami, takimi jak ruch butelki z wodą przy mikrofonie (przeprawa przez rzekę) czy stąpanie po plątaninie taśm (bieg przez puszczę). Wszystko to, by stworzyć magiczną, mroczną opowieść o konfrontacji z własnym jądrem ciemności.

To, co uderza w tym roku w Edynburgu, to powszechny namysł nad tym, jak sobie radzić. Żadnych szokujących, "brutalistycznych" historii. Żadnych politycznych manifestów, takich jak popularne jeszcze kilka lat temu przedstawienia w stylu "krytyka administracji Busha/Obamy". Teraz artyści wzywają, by zanim zajmiemy się naprawianiem świata, zająć się przede wszystkim zrozumieniem siebie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji