Artykuły

Do czego może służyć stara książka?

Wzrusza mnie bezradność dawnych książek. Nie, nie tych o wartości antykwarycznej, zabytkowych. Te mają swoją cenę aukcyjną, budzą pożądanie kolekcjonerów i bibliofili. Bezradne są książki wydane w drugiej połowie XX w., z szarymi okładkami, drukowane na słabym papierze, źle zszyte i klejone - pisze Maciej Nowak w Gazecie Wyborczej.

Wzruszają mnie tytuły, które nie przeszły do historii literatury, stopniowo zapominani autorzy, którzy kiedyś ukazywali się w nakładach nieporównywalnych z tym, co produkuje się dzisiaj.

Pożółkłe tomy

Książki bezradne. Podczytuję je nieraz, kiedy idę na obiad do barku Smak Tradycji przy Opaczewskiej. Przy zupie porowej, klopsikach w sosie koperkowym albo dorszu panierowanym spędzają tu czas mieszkańcy Szczęśliwic. Samotni, często bardzo wiekowi, niegotujący w domu, bo dla jednej osoby to nieopłacalne, szukają podczas posiłku namiastki życia towarzyskiego. Ktoś wpadł na pomysł, by w tej nieformalnej świetlicy zostawiać na parapecie pożółkłe tomy. Można do nich zajrzeć na miejscu, można je zabrać do domu, a na wymianę przynieść swoje. Wyciągnięte z zakurzonych regałów, od lat nieczytane, prezentują skromne wdzięki, rozpamiętują niegdysiejsze wydawnicze sukcesy.

"Kapitan Fracasse", powieść z gatunku płaszcza i szpady autorstwa XIX-wiecznego francuskiego pisarza Teofila Gautier. Wydana przez Naszą Księgarnię w 1952 r. w nakładzie - bagatela - 100 475 egzemplarzy. Głównym bohaterem jest zubożały gaskoński szlachcic baron de Sigognac, który przyłącza się do grupy wędrownych aktorów i dzięki nim odkrywa rozkosze stołu. Boże, co za cudowna synteza moich życiowych pasji!

Obok opublikowany też w 1952 r. "Kipps", powieść w trzech częściach H.G. Wellsa, będąca historią brytyjskiego everymana, Piszczyka przełomu XIX i XX w. Dzięki nieoczekiwanemu spadkowi wyrusza on w podróż po klasowych górach i dolinach wiktoriańskiej Anglii. Wydała to spółdzielnia Czytelnik w nakładzie 10 400 egzemplarzy. Zaczyna się niczym "Harry Potter": "Do chwili niemal osiągnięcia wieku męskiego Kipps nie wiedział dokładnie, jak to się stało, że wychowywał się pod opieką ciotki i wuja, zamiast jak inni mali chłopcy mieć ojca i matkę. Pozostało mu niejasne wspomnienie innego otoczenia (...) i osoby rozmawiającej z zapomnianymi teraz ludźmi. Osoba ta była jego matką". Kończy zaś w chwili, gdy Kipps zakłada księgarnię, skład książek bezradnych: "Zagadnienie jednak, czy istotnie księgarnia utrzymuje Kippsa, czy też Kipps utrzymuje księgarnię, należy do tych handlowych tajemnic, których ludzie o moim niematematycznym umyśle nigdy nie potrafią zgłębić".

Książki na Chmielnej

Innym źródłem książek bezradnych są stoiska bukinistów na Chmielnej, które nieustannie dostarczają mi radości i inspiracji. Michał Kmiecik donosił niedawno, że wykupuje tam tomiki Jana Kotta z dedykacjami dla Jerzego Timoszewicza, zmarłego wiosną wybitnego znawcy teatru. Mam w związku z tym księgozbiorem wyrzuty sumienia. Kiedy kierowałem Instytutem Teatralnym, dr Timoszewicz zaproponował kupienie jego kolekcji do naszej biblioteki. Powołałem do wyceny komisję antykwaryczną. Okazało się, że dorobek życia polskiego inteligenta, bezcenna w jego mniemaniu biblioteka, ma rynkową wartość 6 tys. zł. Nie przyjął tej propozycji, zdaje się, że nawet poczuł się dotknięty. Po jego śmierci książki trafiły do bukinistów z Chmielnej, wykupiono je, zanim tam dotarłem.

Z setek książek bezradnych leżących na ladzie sięgnąłem po inną - "Piąte przez dziesiąte", wspomnienia warszawskie Stefana Wiecheckiego Wiecha z ilustracjami Jerzego Zaruby, wydane przez PIW w nakładzie 20 290 egzemplarzy. Z książki wychynęła jakaś kartka, zapisana regularnymi literkami. To było pismo dr. Timoszewicza. Kartka założona była na stronie 42., gdzie znalazłem takie wyznanie: "... obserwowałem przez szklaną ścianę zawrotne tempo redakcyjnego życia (...), a do roboty wziąć się jakoś nie umiałem. Dopiero zbliżające się nieuchronnie ostatnie momenty oddawania rękopisu podrywały mnie do czynu". Dobrze wiedzieć, że mistrz warszawskiej felietonistyki cierpiał na ten syndrom. Felieton, który czytacie, też piszę w ostatniej chwili. A Timoszewicz dobrze znał moją słabość. Książki bezradne kontaktują nas ze sobą w labiryncie czasu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji