Artykuły

Proza nie tak fantastyczna

Dziś [14 stycznia] w szacownych murach krakowskiego Narodowego Starego Teatru premiera pierwszej w dziejach tej sceny sztuki science fiction - adaptacji powieści Philipa Dicka "Trzy stygmaty Palmera Eldritcha" [na zdjęciu] w reżyserii Jana Klaty. Wygląda na to, że reżyser pójdzie tropem wyznaczonym przez poprzedników - mniej ważna stanie się fantastyczna otoczka, a ważniejsze - jak najbardziej realistyczne przesłanie.

Nie będzie to pierwsze wystawienie Dicka w polskim teatrze. Trzy lata temu Łukasz Barczyk wystawił w Teatrze Wybrzeże adaptację powieści "Wyznania łgarza". W odróżnieniu od "Trzech stygmatów" nie jest to jednak fantastyka, tylko psychologiczny dramat o rozpadzie małżeństwa. Science fiction pojawia się tutaj tylko jako rozrywka głównego bohatera, narratora opisującego konflikty między jego siostrą i szwagrem.

"Trzy stygmaty" to science fiction pełną gębą, z akcją umieszczoną na początku XXI wieku rozgrywającą się na różnych globach skolonizowanego Układu Słonecznego. Życie na Ziemi jest nieznośne z powodu efektu cieplarnianego. Jeszcze gorzej jednak mają koloniści na innych planetach. Przeżywają w tym piekle tylko dzięki zestawom lalek przedstawiających idealną kobietę i idealnego mężczyznę - Perky Pat i jej narzeczonego Walta (oczywista aluzja do Barbie i Kena). Narkotyk zwany Can-D pozwala kolonistom poczuć się Perky Pat i Waltem.

Mimo całej fantastycznej otoczki fabuła powieści jest zaskakująco podobna do fabuły realistycznych "Wyznań łgarza". Tu też na pierwszym planie mamy rozpadające się małżeństwa i ludzi szukających pociechy w eskapistycznych rozrywkach, beznadziejnie marzących o tym, by porzucić swoje niedoskonałe ciała i umysły i stać się ucieleśnieniem amerykańskiego snu o perfekcyjnej rodzinie i domku na przedmieściach.

Dick pisał obie te powieści w okresie, który był jego właściwie jedyną poważną próbą wcielenia w życie tego ideału. Rozpadające się małżeństwa pokazane w "Wyznaniach" i "Stygmatach" to literackie odbicie jego własnego związku z Anne Rubinstein. Dick porzucił dla niej swoje życie członka bohemy z Berkeley i próbował stać się idealnym Kenem przy swojej Barbie.

Związane z tym finansowe wyzwania zmusiły go jednak do kompletnego porzucenia prozy realistycznej (której nikt mu nie chciał wydawać) i taśmowe pisanie coraz gorszej science fiction. W latach 1963-64 napisał jedenaście powieści, wśród których "Trzy stygmaty" lśnią jak perła wśród chłamu.

Rezygnując z pisania powieści realistycznych, Dick właśnie w "Stygmatach" wyraził te same treści. Jego realistyczne książki odrzucano, bo - wbrew tradycjom amerykańskiej prozy - konstruował bohaterów bezradnych, zagubionych życiowo. Ówcześni czytelnicy gotowi byli zaakceptować takich bohaterów w dziwnym świecie XXI wieku, ale nie na początku lat 60., u progu dekady mającej przynieść Ameryce sam tylko sukces i dobrobyt. Większość z nich zignorowała fakt, że dla Dicka fantastycznonaukowe tło sprowadzało się w gruncie rzeczy do rekwizytów.

W narkotykach Dicka odnajdziemy nasze ucieczki życia codziennego - internet, alkohol, popkulturę. W "Trzech stygmatach" występują na przykład zawodowi telepaci zatrudniani przez korporacje w celu przewidywania reakcji konsumentów. Kto miał kiedykolwiek do czynienia z nowoczesnym marketingiem ten nie uzna tego za czystą fantastykę.

Odczytując tę powieść jako ironiczne spojrzenie na współczesny kapitalizm, Klata wpisuje się w światową tendencję. Od pewnego czasu Dicka przenosi się na scenę czy ekran, pomijając znaczenie fantastycznonaukowych gadżetów, a uwypuklając społeczne czy psychologiczne elementy jego prozy.

W kinie pierwszy był bodajże John Woo, zmieniając "Wypłatę" w film sensacyjny z lekko fantastycznymi akcentami. Wiosną na ekrany kin wejdzie adaptacja powieści "Przez ciemne zwierciadło" dokonana przez Richarda Linklatera, w której całe science fiction ograniczone będzie dosłownie do jednego rekwizytu.

W amerykańskich teatrach od kilkunastu lat obecna jest adaptacja powieści "Płyńcie me łzy, rzekł policjant" - również najczęściej realizowana jest w minimalistycznej scenografii.

"Obawiam się, że moje dzieci będą żyć w świecie z Philipa Dicka" - twierdził sam Klata w wypowiedzi dla "Gazety". Warto się jednak zastanowić (do czego krakowska premiera może być świetnym pretekstem), czy już w nim nie żyjemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji