Artykuły

Ochota na woltę

Jedna z niewielu kobiet na polskiej scenie dramaturgicznej - Julia Holewińska pisze ostro i niebanalnie, co potwierdza jej najnowsza sztuka zrealizowana z Kubą Kowalskim, "Good Night Cowboy" - pisze Marta Szarejko w Elle.

Jakie cechy trzeba mieć, żeby być dobrym dramatopisarzem?

- Znam kilka dramatopisarek - wszystkie jesteśmy zupełnie inne i inaczej piszemy, więc to chyba nie jest kwestia cech. Najważniejsze to mieć temat - nie siadam do pisania bez przekonania, że wiem, co chcę powiedzieć. Bardzo często szukam inspiracji w historii Polski, to jest niewyczerpana skarbnica. Ale grzebię nie tylko w niej. Przed chwilą skończyliśmy z Kubą Kowalskim pracę nad naszą nową sztuką "Good Night Cowboy" [na zdjęciu]. To opowieść o męskiej prostytutce, przyglądamy się w niej jego klientom, uczuciom kupowanym za pieniądze. Interesowały nas relacje, które są transakcją. Chcieliśmy przewrotnie i nieco perwersyjnie się zastanowić, czy prostytucja może być dziś formą wolności.

Skąd Twoje zainteresowanie cielesnością

- Ciało, podobnie jak historia Polski, która mnie interesuje, to grząski temat. Nośnik kompleksów, fascynacji, frustracji i namiętności. Jest jednocześnie obiektem seksualnym i narzędziem władzy. Może być okaleczone i uwodzicielskie, może więzić w sobie nieodpowiednią płeć. Każda postać zaczyna się od konkretnego ciała, a to już zalążek dramatu.

Chciałaś studiować reżyserię. Nie wyszło. Żałujesz?

- Teraz już nie. Od pięciu lat pracuję na scenie - to tyle, ile trwają studia. Przez ten czas zajmowałam się praktyką, nie teorią. Wcześniej studiowałam wiedzę o teatrze, ale szybko zrozumiałam, że nie chcę być teoretyczką. Na studiach chodziło mi głównie o to, żeby mieć jak najwięcej czasu na czytanie książek. Nic dziwnego, wychowałaś się w domu wydawców.

Twój ojciec jest pisarzem, mama wydaje książki dla dzieci.

- Tak, to brzmi świetnie - dom, przez który przewijali się ważni pisarze, poeci. Ale prawda wygląda tak, że ten dom bardzo mnie stłamsił. Zajęło mi wiele czasu, żeby z tego kokonu wyjść i samą siebie nazwać. Jeszcze parę lat temu pytanie o to, czy jestem córką swojego ojca, było dla mnie trudne. Mój ojciec (Wacław Holewiński - przyp. red.) jest prawicowym pisarzem, jesteśmy na antypodach poglądów. Nie widzieliśmy się od dziewięciu lat. Teraz to pytanie mnie nie boli, ale denerwuje. Zwłaszcza jak ktoś wytyka mi pochodzenie w recenzjach moich sztuk. Nie chcę udawać, że całkowicie się odcięłam od rodziny, przecież jej historia jest dla mnie często inspiracją do pisania. W dużej mierze język, którego użyłam w "Ciałach obcych" zaczerpnęłam z domu. Poza tym mam wspaniałą, wspierającą mamę.

Za tę sztukę, o działaczu antykomunistycznego podziemia, który zmienia płeć, dostałaś prestiżową Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną. Miałaś 27 lat, jesteś najmłodszą laureatką.

- Nagrody cholernie pomagają, szczególnie młodym ludziom. Gdybym tej nagrody wtedy nie dostała, nie mogłabym robić tego, co kocham. Dzięki niej moje sztuki zostały przetłumaczone na dziewięć języków.

Możesz utrzymać się z pisania dramatów?

- Pięć lat temu podjęłam decyzję, że będę żyła tylko z teatru. To było dość ryzykowne, ale na razie się udaje. Zresztą mam poczucie, że dziś trudno o pewny zawód. Bo czy praca górnika jest pewna? Albo praca w agencji reklamowej? Też mogą cię zwolnić z dnia na dzień. Działalność artysty różni się od innych tylko tym, że artysta zarabia raz, dwa razy na rok, a nie na miesiąc. A czasem nic nie zarabia. Oczywiście - są lata tłustsze i chudsze, ale na razie nie mogę narzekać. W końcu moje sztuki są wystawiane.

Masz czasem ochotę rzucić pisanie, pracować od godziny do godziny, a potem wracać do domu i odpoczywać?

- Mam dwie przyjaciółki - jedna jest artystką, druga kuratorką. Znamy się od kilkunastu lat. Czasem się spotykamy, narzekamy na życie i wtedy wychodzi szydło z worka. Ja mówię, że chciałabym pracować na poczcie, Malwa chciałaby być fryzjerką, a Sylwia dróżnikiem (śmiech). To chyba normalne, że po latach wykonywania zawodu masz ochotę na woltę. Ona przychodzi zwłaszcza po premierze, kiedy jestem zmęczona albo zdarzy się zła recenzja. Myślę, że to dotyczy wszystkich, nie tylko artystów. Stare jak świat marzenie o ucieczce.

***

"Good Night Cowboy", tekst Julia Holewińska i Kuba Kowalski (takie reżyseria)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji