Artykuły

Późny wnuk

Dlaczego o tym wszystkim państwu opowiadam? Bo znów mamy epokę gwiazd, nie teatralnych, ale telewizyjnych? Bo gorzkie słowa o aktorskiej rutynie nadal są aktualne? Bo teatry warszawskie znów potrzebują reformy? Bo trzeba znowu bronić racji rozumu? Wybierzcie sami - pisze Roman Pawłowski w felietonie Kocham teatr w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Otrzymałem list a w nim cytat-zagadkę. Kto to napisał?

"Praca dzisiejszych aktorów jest raczej gonitwą za groszem, aniżeli dążeniem do doskonalenia talentów. W gonitwie tej (...) myśl gnuśnieje, twórczość drzemie, dopóki zupełnie nie zaśnie błogim snem rutyny (...) Czy w istocie pieniądz jest jedyną realną nagrodą aktora, i czy pamięć jego geniuszu istotnie tak niknie bez śladu, jak tego dowodzą zawsze niezadowoleni ze swego losu aktorowie?"

Nie, tego nie napisał Konrad Swinarski ani Leon Schiller. Autorem tych słów jest Władysław Bogusławski, wnuk tego Bogusławskiego. Reżyser i krytyk, zmarł w 1909 roku. "Słownik biograficzny teatru polskiego" podaje, że Schiller nazwał go najbardziej wnikliwym krytykiem teatralnym przełomu wieków. Miał stały felieton w "Kurierze Warszawskim". Ale Bogusławski wnuk interesuje nas dzisiaj nie dla swojej publicystyki teatralnej, ale z powodu reformy teatrów, jakiej podjął się w latach 70. XIX wieku. Otóż w 1876 roku został na krótko reżyserem w Warszawskich Teatrach Rządowych, czyli ówczesnym Biurze Teatru i Muzyki, skupiającym najważniejsze sceny miasta. Zaczął wcielać w życie idee oświeceniowe, które przejął po swoim przodku i ugruntował na uniwersytetach w Moskwie, Paryżu i Heidelbergu. Chciał, aby teatr realizował misję publiczną, którą rozumiał jako wychowanie w duchu patriotyzmu i racjonalizmu. Nie były to dla niego pojęcia abstrakcyjne, swoje zaangażowanie w powstanie 1864 roku okupił wyrokiem śmierci zamienionym na dziesięć lat zsyłki. Wprowadzał do repertuaru rzeczy ambitne: Szekspira i Hugo. Chyba jako jeden z pierwszych w Polsce głosił ideę teatru jako sztuki autonomicznej, na długo przed Schillerem i Wyspiańskim. Niestety, trafił na zły moment. Trwała epoka teatru gwiazd, kulturalnej rozrywki bez zobowiązań i gwiazdy nie życzyły sobie żadnej misji. Większość krytyków i artystów warszawskich zbojkotowało i odrzuciło jego działania i po pół roku Bogusławski zrezygnował. Może zaważył fakt, że mimo dorobku publicystycznego był w teatrze cywilem. Współcześni zarzucali mu, że nie umiał pracować z aktorami i był słabym inscenizatorem. Niestety, nie istniała jeszcze wtedy w teatrze polskim funkcja kierownika literackiego.

Po tej krótkiej przygodzie Bogusławski nigdy już nie wrócił do pracy w teatrze. Napisał za to książkę o aktorach z ówczesnego Teatru Rozmaitości pod tytułem "Siły i środki naszej sceny", która tyleż jest zapisem niezwykłego kunsztu artystów tamtej epoki, co ich próżności i samouwielbienia. To z niej pochodzi otwierający ten felieton cytat. Dlaczego o tym wszystkim państwu opowiadam? Bo znów mamy epokę gwiazd, nie teatralnych, ale telewizyjnych? Bo gorzkie słowa o aktorskiej rutynie nadal są aktualne? Bo teatry warszawskie znów potrzebują reformy? Bo trzeba znowu bronić racji rozumu? Wybierzcie sami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji