Artykuły

Kraków. Anna Dymna - muza Poezji

Długo wyliczał Bronisław Maj, bez czego może się obejść poezja, ale - zastrzegł w puencie - poezja nie może istnieć bez muzy. Ta muza nazywa się Anna Dymna.

Muza odebrała piękny bukiet róż od dyrektora Teatru im. Juliusza Słowackiego Krzysztofa Orzechowskiego ("za poranny sen"), a od tłumnie zebranej publiczności odśpiewane życzenia "stu lat". Tak zaczął się wczoraj 150. Krakowski Salon Poezji, który właśnie przed czterema laty wyśnił się aktorce. Dziś trudno sobie wyobrazić Kraków bez tych niedzielnych spotkań, a i w Polsce już podobnych poetyckich salonów wiele.

Wczorajsze jubileuszowe spotkanie nawiązało do pierwszego, sprzed czterech lat, kiedy gospodyni salonu - Anna Dymna czytała wraz z Mariuszem Wojciechowskim wiersze ks. Jana Twardowskiego. I znów zabrzmiały wiersze 90-letniego poety, jakże piękne, poruszające, mądre. Wywiedzione z tradycji franciszkańskiej prostoty, właśnie za pomocą słów najprostszych przywołują prawdy i sensy najpierwsze, rudymentarne, wzruszają, budzą refleksje. Albo uśmiech.

I tak też - dzięki poezji księdza Twardowskiego oraz podających ją Annie Dymnej i Mariuszowi Wojciechowskiemu - było wczoraj.

Dobarwiał te słowa - jakże stosownymi dźwiękami fletu - Ryszard Starzycki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji