Nie chcemy być zdrowi
Monika Kuc: Czy Krzysztof {#au#1590}Penderecki{/#} interweniuje w Pana wizję jego opery "Ubu Rex" na motywach sztuki {#au#620}Jarry'ego{/#}?
Krzysztof Warlikowski: Daje mi wolną rękę. Oczywiście, dzieło operowe jest z góry zdefiniowane przez partyturę. Muzyka ma w nim największą siłę działania i za nią idę. Ale staram się jej nie ilustrować jak w konwencjonalnych spektaklach. Mnie w tym sztucznym gatunku zawsze interesowało poszukiwanie naturalności. To moja obsesja, żeby przywrócić operze sens.
Za Jarrym obnaża Pan mechanizmy władzy?
- Czytam "Ubu" przez wiek XX i współczesne doświadczenia. Przez absurdy - ciągłe wojny, zamachy stanów obracające w niwecz demokracje. Dajemy się Jarry'emu nabierać na podtytuł "w Polsce, czyli nigdzie". Po gombrowiczowsku podejrzewamy, że Polska to takie "nigdzie". Autorzy libretta Jerzy Jarocki i Krzysztof Penderecki chaos - świata i śmietnik rzeczywistości odnaleźli w prawdziwej Polsce, która dla Jarry'ego była abstrakcją. Za nimi czytam "Ubu" poprzez nasze tabu i fobie, i stan wewnętrznej wojny z wrogiem, którą Masłowska nazwała wojną polsko-ruską, a która niewiele ma wspólnego z Rosją.
"Dybuka" też Pan uwspółcześnia, łącząc sztukę Szymona An-skiego z opowiadaniem Hanny Krall z "Dowodów na istnienie".
- W pierwszej części dybuk jest duchem mężczyzny wchodzącym w ciało ukochanej dziewczyny. Bohater drugiej części mieszkający współcześnie w Ameryce nosi w sobie ducha brata, który zginął w getcie, a którego nawet nie znał. Próbujemy zbliżyć się do tych przeżyć. Dowiedzieć się, czym jest życie człowieka, który nosi w sobie kogoś innego. Dybuki są jak choroby, co do których nie jesteśmy pewni, czy chcemy być z nich uleczeni.
Czy "Ubu" i "Dybuk" są kontynuacją tej linii teatru, którą wyznaczają Pana kontrowersyjni "Oczyszczeni" Sarah Kane?
- "Ubu" - nie. To nurt operowy. Moja piąta realizacja po {#re#13946}"Don Carlosie"{/#} Verdiego, {#re#12888}"The Music Programme"{/#} Roxanny Panufnik, {#re#16037}"Ignorancie i szaleńcu"{/#} Mykietyna, {#re#24074}"Tatooed Tongues"{/#} Paddinga. To superwidowiska, którym chciałbym przywrócić naturalność i prostotę.
"Dybuk" - tak. Od paru lat próbuję przerzucić pomost między widownią i sceną. Stare konwencje już nie działają. Widz czuje się w teatrze oszukany. Szukam więc prawdziwego dialogu, sięgając po antyczne "Bachantki", Szekspira lub dzieła brutalistów, jak Kane, bo podejmują tematy ważne.