Artykuły

Natalia Kozłowska: Wybieram opery zapomniane

- Wybieram opery zapomniane i w naszym kraju nie grywane. Zrobiłam już cztery polskie prapremiery, wszystkie w językach obcych. Moim marzeniem było przygotować operę, którą polski odbiorca będzie chłonął bez podpierania się tłumaczeniem wyświetlanym nad sceną. "Eros i Psyche" to moim zdaniem jedna z najpiękniejszych polskich oper. W tym roku obchodzimy 250-lecie teatru publicznego w Polsce, to świetna okazja by udowodnić, że również w dziedzinie teatru operowego nasza kultura jest bardzo ciekawa - mówi reżyserka Natalia Kozłowska przed premierą w Operze Bałtyckiej.

Natalia Kozłowska, reżyserka operowa, twierdzi, że "w dziedzinie teatru operowego nasza kultura jest bardzo ciekawa". Będzie to udowadniać za sprawą swego najnowszego dzieła - opery "Eros i Psyche", którą zrealizowała na scenie Opery Bałtyckiej. Premiera spektaklu już w piątek, 12 września.

Przemysław Gulda: Skąd pomysł, żeby odkurzyć swego czasu bardzo popularne, a dziś zupełnie zapomniane dzieło Różyckiego i Żuławskiego?

Natalia Kozłowska: Mnie bardziej by zastanawiało, czemu wystawiać po raz setny "Carmen" bądź "Traviatę"? Oczywiście nie mam żadnych wątpliwości, co do jakości tych oper. Chodzi o co innego - jeśli ktoś zabiera się za realizację szlagiera operowego musi być przekonany, że ta sto pierwsza inscenizacja wniesie coś ważnego i nowego do świata opery. Znam wiele inscenizacji oper, które uważam za tak doskonałe, że nie potrafię sobie wyobrazić ich lepszej wersji, a za coś gorszego nie warto się zabierać. Dlatego wybieram opery zapomniane i w naszym kraju nie grywane. Zrobiłam już cztery polskie prapremiery, wszystkie w językach obcych. Moim marzeniem było przygotować operę, którą polski odbiorca będzie chłonął bez podpierania się tłumaczeniem wyświetlanym nad sceną. "Eros i Psyche" to moim zdaniem jedna z najpiękniejszych polskich oper. W tym roku obchodzimy 250-lecie teatru publicznego w Polsce, to świetna okazja by udowodnić, że również w dziedzinie teatru operowego nasza kultura jest bardzo ciekawa.

Na ile opera broni się dziś, czy jej dawna "nowoczesność" nie zamieniła się dziś w staroświeckość?

- Gdyby opery Pucciniego i Verdiego były napisane w naszym języku, to jestem pewna, że również mielibyśmy problem z ich staroświeckim brzmieniem. Tłumaczenie pozwala uwolnić się od balastu języka danej epoki. Czyż libretto "Króla Rogera" powstałe w tym samym czasie, nie brzmi równie staroświecko? To naturalny proces rozwoju języka. Co do muzyki, to choć nie jest ona tak nowatorska jak Szymanowskiego, to wydaje się bardzo bliska współczesnemu odbiorcy, nie ocierając się o banał przywodzi na myśl najlepsze kompozycje muzyki filmowej. Różycki był mistrzem orkiestracji i potrafił brzemieniem orkiestry zrobić cuda.

Łatwo użyć frazesów o tym, że miłość czy walka ducha z materią to tematy ponadczasowe i dotykające widzów niezależnie od epoki. Czy te tematy rzeczywiście brzmią w tej operze na tyle silnie, żeby trafić do dzisiejszego widza?

- A miłość nie jest ulubionym tematem większości książek, filmów i innych dzieł kultury? To nie frazes to fakt. Walka ducha z materią to również temat ponadczasowy, nie przypuszczam by doszło kiedyś do tego, by przestały działać wydziały filozoficzne i teologiczne, a ludzie porzucili kościoły. Tęsknota za ideałami jest głęboko wpisana w naszą ludzką kondycję. Tęsknota Psyche za miłością idealną jest głównym motorem dramaturgicznym tej opery i widzę w poszukiwaniach Psyche portret współczesnego człowieka, który tak bardzo pragnie miłości doskonałej, że nie dostrzega tuż obok siebie prawdziwego i skromnego uczucia. To również opowieść o lęku przed zaangażowaniem i poszukiwaniu osobistej niezależności. Wolność jest tematem, który szczególnie mocno brzmi w "Erosie i Psyche". Wolność rozumiana wielowymiarowo. Psyche dojrzewa do wolności i czasem sobie z nią nie radzi. W pierwszym obrazie, który przypomina trochę biblijną opowieść o Adamie i Ewie, Pyche uczy się dopiero konsekwencji swoich wolnych wyborów, w kolejnych obrazach, gdy jest zakonnicą, rewolucjonistką i luksusową kochanką bogatego bankiera, poznaje czym jest niewola i jak wiele może mieć ona twarzy.

Jakie mogły być przyczyny tego wieloletniego zapomnienia o "Erosie i Psyche" przez polskich twórców operowych?

- Puccini, gdy dostał włoską wersję dramatu Żuławskiego z propozycją napisania do niego muzyki, powiedział, że to temat na kilka oper, a nie na jedną. Myślę, że Różycki poradził sobie z tym problemem - "Eros i Psyche" ma wystarczająco spójną konstrukcję dramaturgiczną. Ale prawdopodobnie dyrektorzy większości oper po pobieżnym zapoznaniu się z tą operą, mają podobne odczucia, co Puccini. Na szczęście Dyrektor Opery Bałtyckiej Marek Weiss, dostrzegł w niej, to co realizatorzy tej produkcji i zaprosił nas na scenę, którą kieruje.

Opera rozgrywa się w wielu planach czasowych, to spore wyzwanie inscenizacyjne. Jak chce sobie pani z nim poradzić?

- Być może z powodu tylu różnych dekoracji, żaden teatr operowy w Polsce nie interesował się tą operą od 1963 roku. Gdyby robić ją z pełnym rozmachem, byłoby to przedsięwzięcie bardzo kosztowne. Nasza produkcja jest przygotowywana bardzo skromnymi środkami, postawiliśmy więc na prostotę. Chcemy skupić się przede wszystkim na rozwoju postaci Psyche, umowne dekoracje i kostiumy mają w tym pomóc. Projekcje multimedialne będą tworzyły atmosferę każdego z obrazów.

Bohaterowie opery wędrują przez epoki, od starożytności do współczesności jej kompozytora, czyli mniej więcej do czasów sprzed wieku. Gdyby miała pani dopisać scenę współczesną, co zobaczyliby Psyche i Blaks na ostatnim etapie swojej wędrówki?

- W intencji Różyckiego i Żuławskiego ostatni obraz opery miał być właśnie "współczesny tym, którzy go będą oglądać", czyli również i nam, ale nieco staroświecki sposób wysławiania bohaterów, który od razu kojarzy z przedwojennymi filmami i muzyka przesiąknięta duchem modnej wtedy operetki sprawia, że trudno go osadzać w czasach jeansów i tabletów. Warto zaznaczyć, że w operze nie znalazł się ostatni - futurystyczny obraz z dramatu Żuławskiego, w którym cały świat jest jednym wielkim państwem zarządzanym przez tyrana Blaksa, a Psyche jest więźniem politycznym. Gdybym miała zaproponować scenę współczesną, to pewnie byłaby to opowieść o świecie wirtualnym, w którym Blaks jest cynicznym doradcą wizerunku i Psyche poszukującej twarzy w świecie ekranów. Ale to raczej temat na nową operę dla kompozytora posługującego się taką stylistyką jak np. Paweł Mykietyn, dopisywanie do Różyckiego nie ma oczywiście sensu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji