Artykuły

Mało do śmiechu

WYDAJE mi się, że nowa sztuka Je­rzego Broszkiewicza. "Niepokój przed podróżą", wystawiona przez Teatr Rozmaitoś­ci, nie należy do uda­nych dzieł autora. Broszkiewicz, który jest najbardziej chyba ak­tywny ze wszystkich naszych współczesnych dramaturgów, pisze tak wiele rzeczy dobrych, że można mu wybaczyć tę pomyłkę. Jest to po­myłka w wyborze spo­sobu żartowania. "Nie­pokój przed podróżą" to komedia: pełno w niej farsowych i gro­teskowych sytuacji, żartów, dowcipów zwykłych i dowcipów abstrakcyjnych, makabrycznych i roz­maitych Innych - ale większość z nich nie śmieszy. Autor mija się z poczuciem humoru dość nieznacznie, ale efekt wywołuje nieza­mierzony - milczenie tam, gdzie powinien huczeć śmiech. Jest to bardzo trudna umie­jętność: opowiadanie dowcipów.

"Niepokój przed po­dróżą" oprócz tenden­cji komediowych ma także oblicze moralizatorskie. Autor potępia skłonności do łatwego życia kosztem bliźnich z zagranicy - demon­strując zresztą w za­kończeniu sztuki, że ci bliźni także łatwego ży­cia nie mają. Morał na­leży do tak zwanych potrzebnych. W zawią­zaniu akcji autor po­służył się autentyczną anegdotą, opisaną kie­dyś w "Przekroju": wezwano fotografa, by zrobił familijne zdjęcie na tle zmarłej babci - zdjęcie miało być wy­słane za granicę dla zmiękczenia serc najbliższych krewnych. W czasie fotografowania , babcia uniosła się na chwilę z trumny, by poprawić włosy - a fotograf widząc to wy­skoczył oknem ze stra­chu. U Broszkiewicza fotograf mdleje, a ocu­cony szybko orientuje się w sytuacji i zako­chany w jednej z córek rzekomej zmarłej czeka na wezwanie wujka ze słonecznych, szczęśli­wych Wysp Bożego Na­rodzenia. Niestety, wu­jek zamiast zaprosić rodzinę do siebie - w podartej marynarce wraca do kraju. Między fotografią a powro­tem wujka odbywa się szereg matrymonialnych perypetii, które nie są jednak dość za­bawne.

Reżyser Andrzej Szafiański usiłował nadać sztuce dreszczyk i dziw­ność, miał w tej dzie­dzinie wiele niezłych pomysłów, ale zbyt trudne zadanie. Aktorzy mieli do grania dość wdzięczne role, gdyby niezbyt sztuczny i sztywny tekst dialogów. Najbardziej zabawna i kulturalna była Wanda Majerówna.

Scenografia Józefa Szajny natrętnie alu­zyjna (pełno gigantycz­nych zapałek na scenie jako ilustracja do "wo­jennej pożogi", przeciw której protestuje Brosz­kiewicz) - i nieeste­tyczna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji