Artykuły

Tylko dla dorosłych

- Co może być bardziej pociągające, budzące emocje, wywołujące rumieńce niż relacje między mężczyzną i kobietą? - rozmowa z EUGENIUSZEM KORINEM, reżyserem spektaklu "Fredro dla dorosłych - mężów i żon", który będzie można zobaczyć we wrześniu w Krakowie.

W oczekiwaniu na jesienne premiery w teatrach można wybrać się na gościnne pokazy spektakli . 21 września w kinie Kijów o godz. 17.30 i 20.30 zobaczyć będzie można spektakl "Fredro dla dorosłych - mężów i żon" teatru 6. Piętro z Warszawy.

Gabriela Cagiel: W czym tkwi siła tego spektaklu?

Eugeniusz Korin: Przede wszystkim we Fredrze. Udało się z tego napisanego prawie 200 lat temu tekstu wydobyć te najmądrzejsze, najzabawniejsze i najbardziej aktualne tematy: dlaczego najczęściej te małżeństwa nie za bardzo nam się udają? Co dzieje się z miłością? Dlaczego nie jesteśmy stali w uczuciach?

Wciąż interesują nas damsko-męskie intrygi?

- Myślę, że każdy dobry dramatopisarz dlatego jest dobry, że przede wszystkim wie, co interesuje ludzi. Nie recenzentów i krytyków, tylko widzów. Co może być bardziej pociągające, budzące emocje, wywołujące rumieńce niż relacje między mężczyzną i kobietą? Myślę, że gdyby ten temat przestał ludzi interesować, to świat by się skończył. Uwspółcześniacie utwór Aleksandra Fredry.

Jak to robicie?

- Za pomocą inscenizacji, która wprowadza nas w XXI wiek, nadaliśmy przedstawieniu dzisiejszy klimat. Uprościliśmy tekst, którego nie zmienialiśmy, jedynie dokonaliśmy niezbędnych skrótów. Nasi bohaterowie mają różne rekwizyty, np. komórki, które odgrywają ważną rolę w przedstawieniu

Szczególnie ważne jest aktorstwo, bo jeśli na scenie nie będzie porywającej gry aktorskiej, to nawet najlepsza inscenizacja i adaptacja nie porwie. Aktorzy muszą zbudować postacie, rozbawić tam, gdzie potrzebne jest rozśmieszenie. Występują znani i lubiani. Między innymi Jolanta Fraszyńska, Joanna Lisowska czy Michał Żebrowski.

To pomaga?

- Myślę, że tak. Widz, wybierając przedstawienie teatralne lub film, bierze pod uwagę to, kto w nim gra. Aktor daje swoją twarz, energię, emocje. Mam to szczęście, że artyści, z którymi współpracuję, są nie tylko popularni, uznani i lubiani, ale to przede wszystkim świetni aktorzy, profesjonaliści, mają klasę.

Sprawy komplikują się w zakończeniu "Męża i żony".

- To prawda. W oryginale Fredro nie bardzo wiedział, jak skończyć ten utwór. Trzeba mieć na uwadze, że gdy powstał w XIX wieku, był gigantyczny problem z cenzurą. Właściwie nie pozwalano grać tej sztuki, uważanej wówczas za amoralną. Hrabia, który stworzył bardzo intrygującą komedię, trafnie wyśmiewającą ludzkie przywary, zakończył ją moralizatorskim, nieco fałszywym zakończeniem. Ta gorzka puenta mówi, że życie w małżeństwie jest trudne, niełatwo wytrwać w uczciwości, szczerości i wierności. Nietrudno się domyślić, że chcąc, aby sztuka była prawdziwa i szczera do końca, wkrótce powstało drugie zakończenie.

Inaczej gra się spektakle wyjazdowe, takie jak zbliżający się pokaz w Krakowie, niż pokazy stołeczne?

- Bardziej niż to, czy gramy na miejscu czy ze spektaklem wyjeżdżamy, liczy się przekrój widowni. Teatr dlatego jest wspaniały, że to żywy organizm. Nigdy nie ma dwóch takich samych przedstawień. Zmieniają się aktorzy, zmienia się publiczność. Mieliśmy okazję sprawdzić, że bez względu na to, czy gramy w Krakowie, w Chicago czy w Nowym Jorku, reakcje publiczności są podobne. Podczas pokazu dla Polonii mieszkającej w NY znajomy opowiadał, że przyprowadził Amerykanina. Choć nie znał słów, nie rozumiał języka, to śmiał się w bardzo podobnych momentach. Ten humor funkcjonuje też poza tekstem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji