Artykuły

Piosenkarka

"Maria Callas. Master Class" Terrence'a McNally'ego w reż. Andrzeja Domalika w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Maciej Stroiński na swoim blogu.

Jeśli przyjść, to na gotowe, na nowe fotele z niedawnej ściepy. Mój pierwszy raz w tym budynku i już mam coś do powiedzenia. O tym, jak szlachta się bawi w dużym, ale niekochanym mieście. Maria Callas kojarzy się miejsko, jeśli widziałeś "Philadelphię" lub "Factory 2". Jest idolką mężczyzn wrażliwych i nietolerowanych, z których każdy przecież sam jest PIOSENKARKĄ, por. "Lubiewo". "Snoby chcą cię wziąć na kolację, cioty chcą być tobą" (Arystoteles Onassis), "nie ma cioty, która nie śpiewa" (Michał Witkowski). Przyszedłem na NIE, bo Warszawa, czyli meciarstwo i robienie wiatru. Ale spektakl okazał się pełnoziarnisty i słuszny klasowo. Pokazuje "naturalne okrucieństwo arystokracji" (Witold Gombrowicz). Wchodzi stara Callas i zaczyna się rządzić, a ty myślisz sobie, że "błogosławieni cisi" (Jezus Chrystus). Diwie, oczywiście, wolno, ale boys will be boys i nie będzie mi tu... Dobrze, że potem pokazała miękki brzuszek, bo i ją życie gnoiło. Prukwa da się lubić. Mimo skrzeku z gardła i "aaa?", gdzie inni mówią "nie?" lub "proszę ciebie". Jest nauczyciellą (!) w starym "wielki foch" stylu i co jej zrobisz: "Pan akceptuje wszystko, co ja mówię". Uczniów udają zawodowcy i nie odzywają się bez pytania. Zresztą dobrze, bo lepiej im idzie śpiew. Wydawało mi się, że Jolanta Wagner fałszuje, ale co ja tam wiem, więc się pytam śpiewaczki obok - i faktycznie. Ja nie mówię, mogła robić to celowo. Słodko wypadł Tadeusz "che bella figura!" Szlenkier i od razu dostał brawa. Michał Zieliński był obsługą sceny i poszło mu tak, jakby wcale nie grał. Scenografia bez tyłu, żeby przeciwległa część widowni też widziała. Dwustronne usadzenie fajne, bo widzowie mają bliżej. Najlepiej występować bokiem. Pamiętacie Mozarta, jak się kłaniał w "Amadeuszu" dupą do arcybiskupa? Tu przy brawach też tak było, no bo jak inaczej. Czyste i nienudne dwie i pół godziny & można się wzruszyć, jeżeli ktoś lubi. Na koniec taki jakby monolog pożegnalny Puka zmiksowany z "Burzą", artysta od siebie. Przekład spoko, z jedną zauważalną skuchą: Greek Orthodox Church to jednak CERKIEW jednak PRAWOSŁAWNA. Tam ochrzczono postać tytułową, a gra ją Krystyna Janda, co podkreślam, bo można nie poznać: stylówka na czarno, peruka też, twarz wycięta z reszty jak na ikonie Najświętszej Panienki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji