Artykuły

Legnica. "Stop the Tempo!" w próbach u Modrzejewskiej

Współczesna kameralna i drapieżna sztuka rumuńskiej dramatopisarki Gianiny Carbunariu w reżyserii Jarosława Tumidajskiego powstaje w ramach Sceny Inicjatyw Aktorskich Teatru Modrzejewskiej. Planowana premiera 18 października na legnickiej Scenie na Strychu.

Pomysł podsunęła legnicka romanistka i tłumaczka dramatu Radosława Janowska-Lascar, która zaraziła ideą wystawienia rumuńskiej sztuki aktorkę Joannę Gonschorek. Już w maju br. odbyła się pierwsza przymiarka do tej realizacji, jaką była otwarta dla publiczności całodniowa akcja artystyczna "Stop the Tempo! - czytanie/próba/spektakl" zrealizowana przez aktorski tercet: Joanna Gonschorek, Magda Skiba i Bartosz Bulanda. Jednego dnia, w trzech różnych miejscach (Caffe Modjeska, Scena Gadzickiego, Scena na Strychu), zademonstrowano publiczności kolejno: treść sztuki poprzez aktorskie czytanie dramatu, kulisy otwartej próby oraz inscenizację jednego z jej fragmentów. Poruszało i podobało się. Inscenizacja całości była kwestią czasu.

Z początkiem września w ramach Sceny Inicjatyw Aktorskich ten sam zespół aktorów, ale już pod reżyserskim okiem Jarosława Tumidajskiego (druga realizacja w Legnicy; w roku 2011 wyreżyserował spektakl "Fantazy/ Niepoprawni" wg Słowackiego), rozpoczął próby do pełnej inscenizacji tego głośnego dramatu , który swoją premierę miał w 2003 roku w jednym z bukareszteńskich klubów wywołując skandal i poruszenie. Od tego czasu sztuka grana była w wielu europejskich krajach, także w Polsce.

"Stop the Tempo!" to sztuka, która młodej rumuńskiej autorce i reżyserce otworzyła drzwi do międzynarodowej kariery. To mocna i anarchistyczna opowieść o świecie, który tak się skomercjalizował i przyspieszył, że wielu nie nadąża w pogoni za kreowanym przez media i reklamy sukcesem, za byciem cool i trendy. Z przeciążenia otaczającym chaosem, w świecie, gdzie wszystko jest towarem na sprzedaż, z braku czasu na miłość i w poczuciu samotności w tłumie, niektórzy tracą wręcz wiarę w sens życia. Bądź odnajdują go w antysystemowym buncie.

Troje bohaterów tej opowieści ma dość wyścigu szczurów i świata, który atakuje ich nadmiarem propozycji typu: podłącz się, wykup abonament, przyjdź, click here, wyślij smsa, join the big fucking party. Od rana do wieczora i bez przerwy. "Próbuję się zabawić i nie udaje mi się nawet udawać, że w całej tej sprawie jest jakiś fun" - wykrzyczy jedna z bohaterek. "Co mogłoby być na tyle ważne, żeby miało znaczenie" - zauważy druga. Przypadek i drogowy wypadek sprawią że cała trójka zbliży się do siebie, by już wspólnie wykrzyczeć : "Wsadźcie sobie w dupę całe to podłączanie. Mamy już tego dość. Co by było, gdybyśmy się trochę poodłączali?".

Wściekłość przerodzi się w anarchistyczny bunt. Na początek wyłączą prąd w jednym, potem w kolejnych muzycznych klubach. Każdorazowo osiągną efekt wywołując panikę uczestników imprez. Nagle świat dostrzeże, że żyją, są, działają. Jeszcze nie będą jak "Urodzeni mordercy" Olivera Stone'a, ale już napiszą o nich tabloidy.

- Opowiemy o współczesności, która uzależnia i wychowuje ludzi na wzorcowych i posłusznych konsumentów. W odróżnieniu od oryginału nasi bohaterowie będą jednak starsi, w wieku aktorów odgrywających postacie dramatu. Będą przedstawicielami rozczarowanego i zdesperowanego pokolenia 30-40. Latków. Wzmocni to wymowę ich buntu wobec świata. Nie będzie on już tylko naturalnym przywilejem i cechą młodości. Ogromną rolę w inscenizacji odegra oprawa muzyczna i dźwiękowa, która przygotowuje Andrzej Janiga - objaśnia założenia realizacji reżyser dramatu Jarosław Tumidajski.

Już w trakcie majowych przymiarek legnicki widz miał prawo odczuć, że coś podobnego widział już w swoim teatrze. Np. w "Made in Poland" Przemysława Wojcieszka, które powstało niemal dokładnie w tym samym czasie, co rumuńskie "Stop the Tempo!". Z jedną, ale istotną różnicą. Diagnoza społeczna zawarta w opowieści Gianiny Carbunariu wydaje się bardziej realistyczna i zdecydowanie bardziej radykalna. Jedenaście lat po obu tych premierach młodych sfrustrowanych, oburzonych lub ostatecznie wkurwionych, wyraźnie w świecie przybyło. Nie tylko w Rumunii i w Polsce. "Wkurwienie to będzie AIDS XXI wieku" - prorokował bohater Wojcieszka. Nie pomylił się, choć wielu udaje, że nic się nie stało.

Na zdjęciu: Jarosław Tumidajski

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji