Artykuły

Nos Gogola w Teatrze Studio

Dość wcześnie kilka warszawskich teatrów wystąpiło ze swoimi premierami w nowym sezonie. Mieliśmy ich we wrześniu już kilka, zaś dalszych kilka odbyło się w pierwszej połowie października. Teatr Rozmaitości jako jeden z pierwszych wystąpił w początkach września z musicalem Osieckiej i Zielińskiego "Dziś straszy", Teatr Ziemi Mazowieckiej ze sztuką Abramowa i Jareckiego "Duże jasne", Teatr Ludowy z komedią "Para nie para" Neila Simona.

We wrześniu także wystąpił z premierą Warszawski Teatr Studio kierowany przez Józefa Szajnę. Jest to osobliwa premiera, bowiem chodzi tu o premierę adaptacji scenicznej opowiadania Mikołaja Gogola pt. "Nos". Rzecz zrozumiała, że zarówno nazwisko autora, jak też i znakomite opowiadanko intrygowało i ciekawiło nie tylko miłośników literatury rosyjskiej. Miejsce Gogola w literaturze rosyjskiej, jego rola w rozwoju dramaturgii światowej jest znana i nie ma potrzeby szerszego jej prezentowania w tym miejscu. Pozostaje jednak zawsze pytanie - po co dziś sięga się do małych form literackich dla celów teatralnych i czy cele te się właściwie osiąga? Odpowiedź na te pytania nie jest taka prosta i nie zawsze jednoznacznie można na nie odpowiedzieć po obejrzeniu przedstawienia w Teatrze Studio.

Wiadomo, iż proza Gogola - wielkiego realisty i romantyka, zawsze interesowała ludzi teatru, a najlepszym przykładem może tu być szereg adaptacji scenicznych jego genialnej powieści "Martwe dusze". Tym razem sięgnięto do jednego z najcelniej szych jego opowiadań, które w swej formie literackiej należy do prekursorskich, wyprzedzając o przeszło wiek formy współczesnej literatury na zachodzie, z teatrem absurdu włącznie.

Gogol - jeden z największych w literaturze rosyjskiej w ostrej walce z zacofaniem i biurokracją carską w sposób niezwykle zręczny sięgał w swojej twórczości po najróżniejsze rodzaje broni. Gogol był także wielkim patriotą, kochał rosyjską kulturę a przede wszystkim lud rosyjski, w którego mądrość i odwagę wierzył. To o nim mówili późniejsi wielcy: "jak mocno kochał nienawidząc". Sam najlepiej wiedział, czym jest literatura w tej walce z zacofaniem i obskurantyzmem. "Słowo - pisał - nie może być wypowiedziane bez powodu i wszędzie może się zaprószyć iskierka prawdy".

Najostrzejszą jego bronią był śmiech i kpina. "Kpiny - pisał boi się nawet ten, który już niczego się nie boi", a śmiech nazywał "uczciwą, szlachetną osobą". A jest to specjalny rodzaj śmiechu, którym władał po mistrzowsku. Jego śmiech stawał się najbliższym sojusznikiem także każdego myślącego człowieka ówczesnej Rosji. Dziś pomaga nam także lepiej zrozumieć treść walki, jaką podejmowali pisarze rosyjscy ubiegłego stulecia.

To arcyzabawne i piękne opowiadanie wziął na warsztat, wybitny przedstawiciel polskiego teatru, profesor Bohdan Korzeniewski. Zna on świetnie Gogola, klimat jego utworów, ich nieprzemijające wartości literackie, jest także tłumaczem niektórych jego tekstów. Korzeniewski dokonał więc adaptacji scenicznej opowiadania "Nos", a także przedstawienie wyreżyserował. I rzeczywiście całość utrzymana została zgodnie z jedną przewodnią ideą i wewnętrzną dyscypliną sceniczną. Korzeniewski dokonał trudnej i eksperymentalnej pracy. Nie poszedł na łatwiznę czy jednostronność, która w takim przypadku byłaby po prostu klęską autora i reżysera. Wydobył ogromnie dużo z Gogola. Oddał klimat i oryginalnie gogolowski koloryt. Język i pointa stały się faktycznie jasne i zrozumiałe, a przez to arcyzabawne. A że przedstawienie posiada pewne, choć wydaje się małe błędy, głównie drobne powtórzenia tekstowe i sytuacyjne, to jest to też fakt, iż oryginalny tekst jest przecież niewielki i trudno żeby wystarczył na pełne przedstawienie.

Jest w tym przedstawieniu kilka rzeczy, które naprawdę zasługują na specjalne podkreślenie. A więc w pierwszym rzędzie należy podkreślić znakomitą grę całego, dość licznego zespołu aktorskiego. I tutaj trzeba podnieść wkład, jaki w kształtowanie dyscypliny artystycznej zespołu włożył Józef Szajna, jako dyrektor i kierownik artystyczny Teatru Studio.

W zespole męskim na pierwszym miejscu wymienić należy Czesława Roszkowskiego w niewielkiej, ale jakże kapitalnie zaznaczonej roli cyrulika - Iwana Jakowlewicza. Roszkowski najpełniej oddaje zabawność i absurdalność postawy swojego bohatera, najtrafniej też przy pomocy gogolowskiego tekstu, koresponduje z widownią, która każde jego wejście kwituje brawami.

Świetnie też ze swej roli Kowalewa, asesora kolegialnego i majora, niejako głównego bohatera, wywiązuje się Eugeniusz Kamiński. Jest on w miarę śmieszny, groźny, a przede wszystkim umie oddać cały komizm słowno-sytuacyjny utworu Gogola. Trzecią interesującą rolę zagrał Stanisław Michalik jako Nos, nos majora Kowalewa w różnych postaciach. Ciekawie też zarysowali swoje niewielkie wprawdzie role. Wiesław Drzewicz, Kazimierz Meres, Gabriel Nehrebecki, Wiesław Nowosielski, Krzysztof Kalczyński, Jacek Jarosz i inni.

W zespole kobiecym, jędrną postać małżonki cyrulika, Praskowię Osipowną, stworzyła Olga Bielska. Świetnie pointowała tekst Gogola. Interesująca jako pułkownikowa była także Aleksandra Karzyńska. Z pozostałych pań wymienić należy ponadto Iwę Młodnicką, Ewę Wawrzoń, Jolantę Hanisz, Wiesławę Niemyską itd.

Znakomitą, całkowicie podporządkowaną tekstowi scenografią stworzył Józef Szajna. Jest to bardzo nowoczesna, funkcjonalna, a jednocześnie niezwykle zrośnięta z tekstem oprawa scenograficzna, jakiej dawno w Warszawie nie oglądaliśmy. Autorem zaś interesującej, także współgrającej, muzyki jest Edward Pałłasz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji