Artykuły

Nowa epoka - co trzy lata?

Drukujemy w dzisiejszym numerze dwugłos o III Wrocławskim Festiwalu Teatrów Studenckich. Sama impreza i wnioski z niej wynikające są - wierzymy - wystarczająco ważne, by być zwolnionym od obowiązku wyjaśniania, dlaczego tematowi temu oddaliśmy aż dwa pióra krytyczne i po co poświęciliśmy sprawom tym 7 kolumn. Jest wszakże pewien powód uboczny, dla którego chciałoby się - prócz rzeczy już powiedzianych - dodać do tych uwag jeszcze słów parę. Słów parę o przemijalności w naszym kraju najgorętszych uczuć miłości i nienawiści. O skokach najszczerzej za każdym razem ujawnianej temperatury osobistych każdego z nas emocji. O sympatiach i niechęciach, które niekiedy bywają nazywane modą. Wtedy, gdy chodzi o użycie epitetu w miarę dokuczliwego. A tym powodem ubocznym jest banalne skądinąd spostrzeżenie, że przemijalność uczuć i sympatii dotyczy nie tylko wydarzeń w dziedzinie teatru studenckiego. Tak samo - albo i bardziej drastycznie - wygląda to wśród zawodowców. I tu "epoki" nam się gwałtownie skurczyły. Trwają po dwa, trzy lata. To jest naprawdę fenomen naszych czasów. Nikt dotąd nie żył jeszcze w tak wartkim tempie; i bez zadyszki.

We Wrocławiu zauważono oto zmierzch epoki kontestacji. I jałowość teatru bez słów literatury. Tego akurat, co przed dwoma laty było największym objawieniem. I co wskazywać miało - pełen nadziei - kierunek dla przyszłego teatru. Wystarczająco dużo szyderców gazetowych cieszyło się już z tego kiksu, aby do sprawy wracać. Zwłaszcza, że tu wcale nie o studentów chodzi. O coś znacznie poważniejszego i jednocześnie coraz częściej pozbawionego cech rozsądku: o mechanizmy działające wokół życia artystycznego w Polsce. Wrocław - jak każdy festiwal - był giełdą, na której sprawdza się aktualne kursy i notowania. Ale wszystko pozostałe, co nie jest festiwalem, a mimo to podlega brutalniejszym jeszcze mechanizmom giełdowym? Proszę, oto inne przykłady. Dramat poetycki, którego trzy lata temu pierwszym objawieniem była "Rzecz listopadowa" Brylla, a który dziś jest szarpany z podobną pasją, z jaką niedawno był jeszcze uznawany za panaceum na wszelkie dolegliwości wieku. Albo imitacje Jarosława Marka Rymkiewicza, które po triumfalnym zwycięstwie "Życia snem" wtrącane są dziś z pogardą w przepaść niebytu. Albo tłumaczenia szekspirowskie Jerzego S. Sito, które mają za sobą podobnie apokaliptyczne dzieje. Albo teatr młodych, trzy lata temu - gdy ledwie nieśmiało dochodził do głosu - witany fanfarami, a dziś - gdy zaczyna utrwalać swe pozycje dojrzałymi dziełami kilku rzeczywiście utalentowanych twórców - kwitowany jest pogardliwym wzruszeniem ramion. Albo teatr Szajny, który wtedy właśnie, gdy zyskuje własną placówkę, staje u progu sceptycznego zwątpienia opinii stołecznej. Nawet Grotowski kołysze się na tej huśtawce: w dniu, w którym świat zaczął go nazywać Mistrzem, zaczęto mu dokuczać za chlebaczek, bródkę, za pełne szczerego zwątpienia refleksje na temat własnej drogi i za dialogi publiczne z Flaszenem.

Nic to nowego, oczywiście. Karuzela kręci się od lat, przeżyliśmy już za życia jednego pokolenia dziesiątki wzlotów i upadków epok, odkryć, objawień, kilkusezonowych karier. Z których każda miała być co najmniej kamieniem milowym. Traktor (bądź parowóz) na scenie jako symbol najgłębiej współczesnej sztuki teatru; szarpanie problemów immanentnego zła władzy, które zatruwa życie każdego człowieka na naszej planecie; grę z dystansem w sztuce aktorskiej, która z czasem przemieniła się w sztukę chłodnego intelektualizmu refleksyjnego; reinterpretację klasyki, z "Szekspirem współczesnym" na czele; teatr absurdu, od lat grzebany w żałobnym stroju "czarnej serii"; błyskotliwą karierę i nie mniej głośny upadek dramatu dokumentalnego; zwierzęta na scenie; reflektory świecące widzowi prosto w oczy; songi gniewnie atakujące epokę, wciskane w każde przedstawienie, jak wcześniej nieco była wciskana pluszowa kanapa; brechtyzmy; artaudyzmy; piscatorowskie montaże; teatr literacki, teatr adaptacji, teatr reżysera, teatr aluzji, teatr rapsodycznej melorecytacji, teatr jednego aktora. A ile tu jest jeszcze nazwisk, ile manifestów, ile wielkich, na miarę epoki karier...

Gdyby ktoś w miarę pracowity sporządził rejestr odkryć i dokonań epokowych i opatrzył ten rejestr szczegółowym kalendarium, otrzymalibyśmy wstrząsający w swej wymowie dokument świadczący o zadziwiającym bogactwie życia artystycznego naszych czasów, o burzliwych przełomach - co trzy, cztery miesiące, o dynamicznych poszukiwaniach artystów, którzy odkryli już wszystko, co mogło być odkryte. Na szczęście nie ma takiego rejestru. Możemy żyć i tworzyć w błogim przekonaniu, że dopiero to, co odkryte zostanie jutro, wstrząśnie posadami świata. Możemy z politowaniem myśleć o elżbietańczykach, którzy z uporem trwali przy swoim prostackim teatrze, o klasycyzmie, który opancerzył się gorsetem sztywnych, nienaruszalnych - reguł, o romantyzmie, który przez pół wieku trwał przy jednym, o bardziej efemerycznych, ale przecież i tak trwających w swoich klasycznych formach futuryzmie, ekspresjonizmie, konstruktywizmie, neorealizmie... Poczciwe, dawne czasy, w których rok następował leniwie po roku i nic szczególnie nowego się nie działo.

A swoją drogą jest coś żenującego w tym bogactwie odkryć epokowych naszych czasów. Coś kłopotliwie nieautentycznego, pozornego, prowincjonalnego. Tak łatwo wszystko odkrywamy, tak beztrosko żegnamy się z wczorajszymi idolami, tak żwawo - jak koniki polne - hasamy po łączce, która choć porżnięta na prywatne działki jest jednak teatrem współczesnym. Nowa epoka - co trzy lata? To oczywiście złudzenia. Nic od dłuższego czasu nie dzieje się nowego. Nicujemy po wielekroć to samo wytarte ubranko, kwiatem w butonierce, kolorową błyskotką i laseczką o zmiennej gałce odmierzając lata. A liczy się przecież nie strój i projekt wnętrza, ale to, co przez żywego człowieka ze sceny innym ludziom będzie powiedziane.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji