W miasto pójdzie "Plotka"
- "Plotka" to komedia: chcemy, aby publiczność śmiejąc się mogła przyjrzeć się mechanizmowi, jak działa plotka, dlaczego coś, co powoduje niechęć albo sensację może zmienić, a nawet stać się siłą napędową jakiegoś wydarzenia - mówi Wojciech Malajkat, reżyser spektaklu w Teatrze im. A. Sewruka w Elblągu.
Barwne postacie, wartka akcja i doskonały dowcip - to wszystko ma się znaleźć w spektaklu "Plotka" w reżyserii Wojciecha Malajkata. Premiera komedii już dzisiaj w Teatrze im. A. Sewruka w Elblągu. O spektaklu rozmawiamy z jego reżyserem.
Zacznę trochę nietypowo. Lubi Pan plotki?
- (śmiech) Nie, to nie jest jakaś domena, w której lubię trwać, odwiedzać ją i w niej przebywać.
Ale wraz z elbląskimi aktorami puści nam Pan w miasto tytułową "Plotkę". Proszę powiedzieć, co owa plotka robi w tym spektaklu?
- Jest silą napędową tego przedstawienia, powoduje przede wszystkim to, że główny bohater, który miał na mocy redukcji etatów stracić pracę, nie tylko utrzymuje posadę, ale staje się człowiekiem ważnym w firmie i wręcz hołubionym przez prezesa.
To przewrotne i trochę niebezpieczne: główny bohater sztuki - księgowy w fabryce prezerwatyw - puszcza plotkę o swoim homoseksualizmie, by nie stracić pracy...
- Tak, mimo, że tej przypadłości nie ma. I ta plotka zaczyna żyć swoim własnym życiem. Powoduje też zmiany na dobre: okazuje się bowiem, że są takie plotki, które zmieniają rzeczywistość na lepszą.
Czy ten spektakl to jest także swego rodzaju studium tego, jak działa plotka, manipulacja?
- Tak. "Plotka" to komedia: chcemy, aby publiczność śmiejąc się mogła przyjrzeć się mechanizmowi, jak działa plotka, dlaczego coś, co powoduje niechęć albo sensację może zmienić, a nawet stać się siłą napędową jakiegoś wydarzenia.
To też swoiste studium homofobii?
- Tego tematu bardzo nie zgłębiałem, bo spektakl jest komedią, więc nie chciałem się jakoś specjalnie martwić o to, czy jesteśmy homofobami, czy też nie. Ale okazuje się, że ten problem, to chyba nie tylko kłopot u nas. Autorem sztuki jest Francuz, a Francja to przecież kraj na wskroś liberalny. A tu nagle okazuje się, że i tam ktoś pomawiany o homoseksualizm staje się tematem niewybrednych żartów i plotek. W tym spektaklu chodzi też więc o to, aby zobaczyć jak temat tabu powoduje sensację i niezdrową ekscytację.
"Plotka" to komedia, ale czy widzów czeka też trochę głębszych przemyśleń?
- Chciałbym, aby widzowie oglądając to studium plotki, zastanowili się, czy swoim postępowaniem czasem kogoś nie krzywdzą, czy nie bywają niesprawiedliwi w swoich ocenach. I czy czasem nie warto z czymś się zgodzić, niż nie zgadzać...
Prowadzi pan Teatr Syrena w Warszawie. To trudna rola? Wyzwanie?
- Tak jak piekarnie nie mają raczej problemów, bo chleb zawsze trzeba kupić i znajdzie się na niego nabywca, tak ze sztuką jest trudniej: ludzie oglądają każdą złotówkę i ostatnie na co chcą wydać pieniądze to pewnie przedstawienie teatralne. Ale liczę na to, że jednak ta potrzeba spotykania się z teatrem jest w ludziach na tyle duża, że będzie trwała nadal i nie ulegnie rozpadowi.
Na koniec chciałabym zapytać, jak przebiega współpraca z naszymi elbląskimi aktorami przy realizacji spektaklu?
- Bardzo ich sobie chwalę, ale w pełni na to zasługują. Są zawodowcami, którzy sprawnie, z wdziękiem i z talentem zabrali się do współpracy. Mam nadzieję, że znajdują w niej radość i satysfakcję, a przedstawienie będzie się podobało elbląskiej publiczności.