Artykuły

Zamiast sezonowego bilansu

Podsumowanie sezonu? Kiedyś, gdy istniał jeszcze w gazecie stały felieton teatralny, jego autor miał zwyczaj żegnać się przed wakacjami teatralnymi z czytelnikami. Najbardziej nawet swawolny recenzent przybierał w takiej chwili ton poważny i w swojej ostatniej w sezonie pracy dziennikarskiej dokonywał bilansu cudzych grzechów i sukcesów. Raz w roku, u progu kanikuły, wystawiał cenzurki nie przedstawieniom, ale teatrom, nie dziełom scenicznym i rolom, ale całemu życiu teatralnemu, któremu się przez dziesięć miesięcy przyglądał. Nie interesowały go wówczas szczegóły. Zamieniał się w stratega, który analizuje i ocenia układy sił na froncie teatralnym, określa główne linie przyszłych natarć, wskazuje punkty słabe, wyznacza najbardziej korzystne rejony koncentracji. Recenzent miewał wtedy własne pomysły, znajdował własne recepty naprawy rzeczpospolitej teatralnej. Rzadko ów wzorzec idealny krytyka znajdował punkty styczne z rzeczywistością. Nic więc dziwnego, że obraz, który przy tej okazji był przedstawiany, miał z reguły barwy czarne, ponure. Zderzał się przecież idealizm rozmarzonego dziennikarza z faktami brutalnej rzeczywistości. Radość umiarkowaną budziła co najwyżej nadzieja na rychłą odmianę, której się pilnie wyczekiwało. I która miała nastąpić od jesieni. Siły - stwierdzało się w takich pracach - są tęgie, brak natomiast sprzyjających okoliczności, które mocom owym pozwoliłyby się w pełni wyzwolić. Po wakacjach wszakże, od września...

Była w tym wiara w magiczną siłę kalendarza. Dziś nikt już takich artykułów nie pisze. Nie ma kto: zniknęły z gazet stałe felietony teatralne, wyparte przez recenzje i artykuły problemowe. Nie ma po temu powodów: żaden swawolny autor - zresztą, gdzie są ci swawolni autorzy? - nic poważnego, odświętnego nie ma u schyłku sezonu do powiedzenia. Wszystko napisał wcześniej, jeszcze w miesiącach jesienno-zimowo-wiosennych. Wreszcie - zmieniła się sytuacja w samym teatrze. Martwy i mało przydatny stał się dziś schemat tradycyjnych cenzurek posezonowych.

Inaczej niż jeszcze przed paru laty sukcesów jest sporo. Lista ważnych, liczących się przedstawień byłaby wcale długa. I wyśmienitych realizacji teatralnych jest kilkanaście w ciągu roku, i poszukiwania repertuarowe uwieńczone są niejednym sukcesem, i frekwencja nieźle wygląda, i w każdym bez mała teatrze są role, które się pamięta, i nawet kilka obiecujących tekstów współ-czesnych pojawiło się na afiszu. A mimo to, mimo bezsprzecznie pozytywnego bilansu artystycznego, mimo udanych przedstawień, mimo sukcesów w ojczyźnie i za granicą, mimo niezłej prasy w kraju i świetnej na ogół poza granicami - nie opuszcza nas uczucie niepokoju i troski o dzień dzisiejszy i lata najbliższe. Coraz częściej podejrzewamy, że za efektownie prezentującą się fasadą kryje się szara, zgrzebna rzeczywistość, którą od lat toczy rak martwicy. Moce teatru są coraz wątlejsze - chociaż talentów i inicjatyw artystycznych nie ubywa. Gwałtownie wybuchające świetne przedstawienia tym dosadniej przypominają o chorobliwym rytmie pracy scen w Polsce współczesnej. Coś się zmieniło. Odwrotnie niż kiedyś: są przedstawienia, niepokoić zaczynają perspektywy i nadzieje na lata najbliższe.

Coraz trudniej o zespoły, o warsztat teatralny, którego twórców łączyłoby coś więcej niż potrzeba przygotowania kolejnego przedstawienia. Coraz trudniej o porozumienie się bezpośrednie sceny z widownią. Coraz trudniej o teatr nie tylko ładny i ambitny, ale także potrzebny widzowi. Coraz bardziej kłopotliwe staje się wchodzenie nowych roczników - aktorów i reżyserów do teatru. Coraz rzadsze bywa przekonanie, że w instytucjonalnie zorganizowanym teatrze jest miejsce na twórczość, poszukiwania, rozmowy o sprawach ważnych.

Szukano i znaleziono przyczyny tego stanu rzeczy. Tkwią one w strukturze organizacyjnej dzisiejszego teatru, który nazbyt często zmusza twórców do szukania gdzie indziej pola do niekonwencjonalnego działania. Wskazuje się na anachroniczny stan modelu teatru, który nie potrafił dotąd stworzyć sobie form organizacyjnych dostosowanych do nowych okoliczności życia i pracy twórczej. Na konieczność obsłużenia przez aktora teatralnego filmu, radia, telewizji i estrady. Na ograniczoną swobodę działania dyrektora i kierownika artystycznego. Na nie w pełni dostosowane do potrzeb sceny współczesnej sposoby kształcenia młodego aktora. Na brak możliwości przedłużenia procesu nauki zawodu młodego absolwenta w teatrze, gdzie rzadko pamięta się o tym, że uzyskanie dyplomu nie oznacza końca edukacji. Na przepisy i normy prawne, które sprzyjają tworzeniu się napięć i konfliktów międzyludzkich w zespołach. Na...

Zresztą, nie ma potrzeby szczegółowego wyliczania wszystkich problemów i kłopotów życia codziennego teatru, które składają się na jego powszednią rzeczywistość. Mówimy o nich nie od dziś i wcale nie w lamentacyjnym tonie. Powszechne jest przekonanie, że zmian i rewizji wymagają formy organizacyjne życia teatralnego, w coraz bardziej oczywisty sposób niedostosowane do rzeczywistości. Dlatego właśnie dziś, kiedy pora odpowiednia na zrobienie bilansu dokonań artystycznych w sezonie minionym, chcemy raz jaszcze o tej powszechnie znanej prawdzie przypomnieć. Bilans sezonu byłby fałszywy, gdybyśmy myśleli tylko o tym, co oglądam na scenie. W tej chwili wielekroć ważniejsze jest to, co się dzieje poza obrębem działalności ściśle artystycznej. W samym organizmie teatralnym. Byłoby objawem niepokojącej beztroski, gdybyśmy sporządzeniem listy najlepszych przedstawień sezonu chcieli rozstrzygać spory o teatr polski lat siedemdziesiątych. To bardzo mylące - kilka przedstawień nazwać teatrem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji