Romeo i Julia w Kaliszu
Jechaliśmy tam z drzemiącym na dnie serca uczuciem, że... Bądź co bądź porwali się przecież na coś, na co od jedenastu lat nie mogła zdobyć się żadna inna z naszych scen, nie wyłączając tych najbardziej przodujących. Nie zrażając się bardzo skromnymi możliwościami - Państwowy Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu przygotował oto i wystawił najpiękniejszą tragedię miłosną Szekspira "Romeo i Julia".
Nieliczni, niestety, goście, którzy przyjechali z Warszawy i Poznania na uroczystą premierę w końcu stycznia - rozczarowali się w sposób nader... przyjemny. Zwłaszcza Julią - w interpretacji Kazimiery Nogajówny, której bardzo zresztą dzielnie sekundował Zdzisław Słowiński w roli Romea. Para ta posiadała atut najcenniejszy, oboje, i Romeo i Julia byli autentycznie i prawdziwie młodzi. Ich młodość, uroda i szczery zapał widoczny na każdym kroku - nadrabiały niejedno uchybienie i niejeden niedopracowany szczegół, wynikający przede wszystkim z braku dostatecznego doświadczenia aktorskiego. Spośród pozostałych wykonawców wyróżniła się Maria Szczechówna w roli Pietrka i Władysław Lasoń jako Ojciec Laurenty.
Biorąc ogólnie, reżyser przedstawienia, Walden stworzył widowisko godne obejrzenia, co należy podkreślić uwzględniając duże trudności z obsadą (cały zespół aktorski Teatru Kaliskiego liczy niespełna 30 osób!). Dekoracje Karola Gajewskiego - nierówne. Obok szkaradnego w kolorze obrazu Werony z I aktu - nastrojowe, pokazane w sposób oszczędny a sugestywny wnętrze kaplicy.
Osobno omówić by należało znakomity przekład Jarosława Iwaszkiewicza. Przekład - jak najbardziej współczesny, świeży, oddający całe bogactwo językowe "Romea i Julii". Od pełnych liryzmu i słodyczy miłosnych dialogów (scena balkonowa!) aż po dosadne i soczyście ludowe słownictwo mamki Julii (w Kaliszu zbierała za nią oklaski Halina Zbierzyńska).
Na zakończenie - dodać jeszcze trzeba, że teatr kaliski obchodził niedawno jubileusz 155 rocznicy swego istnienia. Założył go bowiem jeszcze w roku 1800 Wojciech Bogusławski. Scena kaliska przeżywająca pod obecną dyrekcją Mieczysława Winklera swój prawdziwy renesans ma już na koncie niejedno osiągnięcie i... nie mniej od "Romea i Julii" ambitne plany na przyszłość.