Artykuły

Mary Stuart: Akt wielkiej śmierci

- To jest opowieść, oczywiście z podłożem historycznym (Mary Stuart jest postacią historyczną). Nie obalamy mitu. Opowiadamy o człowieku, jego kondycji, samotności, tęsknocie za pięknem, miłości, rozliczeniu z życiem, strachu przed śmiercią - mówi Agata Kulesza, aktorka Teatru Ateneum w Warszawie.

Agata Kulesza i Bartłomiej Nowosielski opowiadają o wyczekiwanej premierze Teatru Ateneum - "Mary Stuart" w reżyserii Agaty Dudy-Gracz.

Maria Stuart była najsłynniejszą Szkotką i najsłynniejszą królową tego dzielnego narodu. Był wiek XVI, trwały wojny między protestancką Anglią i katolicką Szkocją, raz jedni byli górą, raz drudzy. Spisek gonił spisek, zdrada goniła zdradę, królowanie to nie był łatwy zawód. Anglicy w końcu okazali się silniejsi i Maria Stuart poszła pod sąd, a potem pod katowski topór. Stała się jedną z wielkich legend nie tylko swojego kraju, pisano o niej uczone książki i teatralne dramaty.

Sztuka współczesnego niemieckiego dramatopisarza Wolfganga Hildesheimera nie zajmuje się jednak historią. Opowiada o jednym epizodzie: ostatnich chwilach Mary Stuart. Nie spodziewajcie się jednak żadnych sentymentalnych lamentów nad nieszczęsną władczynią niesłusznie skazaną na skrócenie o głowę. "Mary Stuart" to poetycka fantazja o strojeniu się na śmierć i wykorzystywaniu tej śmierci przez najbliższe otoczenie królowej. Dramatyczny, ale i groteskowy hymn o odchodzeniu pośród oficjalnych fanfar i małych, prywatnych interesów.

Na deskach warszawskiego Teatru Ateneum ostatnie przygotowania przed nową inscenizacją sztuki. Spektakl wyreżyseruje Agata Duda-Gracz, w rolach głównych wystąpią: Agata Kulesza i Bartłomiej Nowosielski. Podczas próby medialnej zapytaliśmy oboje aktorów o problematykę sztuki.

Grzegorz Dobek: "Mary Stuart" to lekcja historii?

Agata Kulesza (Mary Stuart): Myślę, że nie. Nie byłoby to ambitne, jakby to była tylko lekcja historii. To jest opowieść, oczywiście z podłożem historycznym (Mary Stuart jest postacią historyczną). Nie obalamy mitu. Opowiadamy o człowieku, jego kondycji, samotności, tęsknocie za pięknem, miłości, rozliczeniu z życiem, strachu przed śmiercią. Bardzo wiele rzeczy, które dotykają każdego z nas.

To dramat tylko o królowej czy po prostu o kobiecie?

- To jest o ludziach w ogóle. Mary Stuart jest tu swego rodzaju tłem, to jest opowieść o niej, ale niezwykle ważny jest mój cały dwór, dla którego to też jest koniec. Oni też to różnie przeżywają.

Jak to odnieść do współczesnego świata?

- Zawsze można to odnieść do codzienności. Jest to uniwersalne. Ten spektakl opowiada o człowieku.

Da się przygotować na śmierć?

- Uważam, że się nie da. Mary Stuart zrobiła bardzo dużo i była dość dobrze przygotowana. Uczyniła z tego akt, akt wielkiej śmierci i przeszła do historii. Jednak jako człowiek, myślę, że się nie da przygotować do śmierci. Nasza sztuka jest tak skonstruowana, że dwór ją ubiera do ścięcia, czyli jest skonstruowana do dekonstrukcji.

Grzegorz Dobek: Czy "Mary Stuart" to spektakl o codziennym życiu?

Bartłomiej Nowosielski (aptekarz Symmons): O normalności na pewno nie. O historii myślę, że tak, tylko nie o takiej, jaką wszyscy znamy. Z wszystkich dotychczasowych adaptacji życia Mary Stuart, jako zagorzałej katoliczki broniącej swojej wiary i walki z protestantką królową Elżbietą, nasza naprawdę jest inna. Według nas Mary Stuart to diabeł wcielony, który sieje samo zło i do tego wykańcza tę garstkę osób, która znajduje się przy niej.

Możemy odnieść tę sztukę do współczesnego świata?

- Z jej życiem jest trochę tak, jak z tym wszystkim, co nas otacza. Pewnych faktów dowiadujemy się dopiero po jakimś czasie. Może to nie jest adekwatny przykład, ale przychodzi mi na myśl chociażby zbrodnia katyńska. Tam też było i jest tyle niedomówień i zagadek, jak w przypadku osoby Mary Stuart.

Jak odnajduje się Pan w swoim kostiumie - tym scenicznym, ale także tym duchowym?

- W spektaklu gram Żyda. Jednak nasza reżyserka Agata Duda-Gracz nie lubi oczywistości. "Mary Stuart" to spektakl kostiumowy, dlatego nie wyglądam jak Żyd. W zachowaniu tak, ale z wyglądu nikomu nie przyszłoby do głowy, że jestem Żydem. Jest to dla mnie kolejne wyzwanie. Na co dzień jestem pogodny, uśmiechnięty, z poczuciem humoru. Natomiast ta rola jest tego zupełnym przeciwieństwem. Jak na 190 cm wzrostu i prawie 140 kg to wyglądam w rajstopkach i tej "spódniczce" dość komicznie. Nasz spektakl to nieustający ruch, taniec, śpiew. Siłownię mam już na co najmniej miesiąc z głowy! (śmiech)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji