Artykuły

Mistrz się bawi

Gdyby Krzysztof {#au#1590}Penderecki{/#} skomponował "Króla Ubu" jako niepokorny trzydziestolatek, wywołałby skandal równy temu, jaki sprowokował swą sztuką Alfred {#au#620}Jarry{/#}. Ale uczynił to jako poważany przez świat kompozytor, więc tylko część widzów na prapremierze odważyła się buczeć i gwizdać.

Pierwszy raz o tej operze Krzysztof Penderecki pomyślał u schyłku lat 50., gdy "Króla Ubu" obejrzał w warszawskiej Stodole w reżyserii Jana Biczyckiego. Kilka lat później skomponował muzykę do tekstu Jarry'ego dla teatru marionetek w Sztokholmie, ale dla siebie wciąż nie miał sprecyzowanej koncepcji libretta. W 1972 r. poprosił o pomoc reżysera Jerzego Jarockiego i wydawało się, że praca nabierze tempa, zwłaszcza że pomysłem zainteresowało się Monachium, potem Schwetzingen, wreszcie Opera Paryska. Żadne z rozmów nie potrafiły jednak zmobilizować kompozytora. Dopiero gdy monachijska Staatsoper zaproponowała, że prapremierą dzieła Pendereckiego otworzy swój festiwal w 1991 r., "Król Ubu" się zmaterializował.

Dobiegający sześćdziesiątki kompozytor o światowej sławie stworzył coś innego niż pierwotnie zamierzał. - Gdybym napisał "Ubu" 20 lat temu - mówił po prapremierze - na pewno byłby to utwór satyryczny, polityczny, coś w rodzaju ostrzeżenia. Pisząc teraz, chciałem się po prostu zabawić cudzymi technikami, pośmiać się z innych, dobrotliwie, nie złośliwie. Jego "Król Ubu" jest przede wszystkim grą z rozmaitymi konwencjami, świadomym pastiszem wielkich mistrzów - od Bacha i Mozarta poprzez Rossiniego aż do Wagnera i Weilla. Kompozytor dochowuje przy tym wierności sztuce Jarry'ego, mimo że dokonał w niej skrótów. Ale dla zwariowanej, sztubackiej komedii znalazł całe bogactwo muzycznych środków zgodnych z jej klimatem.

Reżyserem monachijskiej prapremiery (6 lipca 1991) był August Everding, jeden z największych artystów niemieckiego teatru, autorem scenografii mistrz czarnego humoru Roland Topor, który Polsce Jarry'ego nadał kształt inspirowany malarstwem Boscha. Część widzów po zakończeniu spektaklu buczała i gwizdała, zdecydowana jednak większość nagrodziła go owacją na stojąco. Krytyki były zróżnicowane, zainteresowanie publiczności duże, na wszystkie przedstawienia w Monachium bilety zostały szybko wyprzedane.

W listopadzie 1993 r., z okazji 60. rocznicy urodzin kompozytora, niemal równocześnie "Króla Ubu" wystawiły dwa polskie zespoły. Pierwszy (8 listopada 1993) był {#re#5164}Teatr Wielki{/#} w Łodzi. Tu scenograf Franciszek Starowieyski wykreował świat Ubu i Ubicy za pomocą wielkich obrazów z odrealnionymi postaciami. Reżyserem spektaklu był Lech Majewski, muzycznie przygotował go Antoni Wicherek. Ciekawsza teatralnie była inscenizacja opery w {#re#5166}Krakowie{/#} (22 listopada 1593), przygotowana przez Krzysztofa Nazara (reżyseria), Sławomira Lewczuka i Zofię de Ines (scenografia) oraz Ewę Michnik (kierownictwo muzyczne). To był spektakl dynamiczny, oparty na precyzyjnej pracy reżyserskiej.

Czwartą inscenizację "Króla Ubu" przygotował w warszawskiej Operze Narodowej Krzysztof Warlikowski wraz ze scenografką Małgorzatą Szczęśniak i Jackiem Kaspszykiem jako dyrygentem (2 października 2003). Krzysztof Warlikowski jako pierwszy odczytał utwór poprzez pryzmat Polski nam współczesnej, w której prostactwo i chamstwo sięgające po władzę to już nie żart, lecz rzeczywistość. Nigdy wcześniej polska opera nie znalazła się tak blisko życia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji