Artykuły

Prosto w oczy

- W życiu publicznym chcę być aktorem, a nie symbolem czegokolwiek. Powiedziałem: jestem gejem. Zrobiłem to dla siebie, dla młodszych, żeby z czasem może obudzili się w innej Polsce. Nie chcę reszty życia poświęcić na walkę o coś, z czym sam nie do końca się zgadzam - mówi JACEK PONIEDZIAŁEK, aktor TR Warszawa.

Jacek Poniedziałek miał odwagę powiedzieć światu: Jestem gejem! - Nie żałuję tego wyznania. Warto było zaryzykować. Choć czasem czuję się, jakbym szedł nago przez centrum handlowe - mówi. Aktor znany z serialu "M jak Miłość" szczerze opowiedział nam o powodach swojej deklaracji.

Miliony fanów serialu "M jak Miłość" doskonale znają jego twarz. Sercowe perypetie Rafała Lubomskiego i Marty Mostowiak granej przez Dominikę Ostałowską długie wieczory magnetyzowały Polaków. Jacka Poniedziałka obsadzają najlepsi reżyserzy teatralni i filmowi - Krzysztof Warlikowski, Grzegorz Jarzyna, Łukasz Barczyk, Jan Chryniak. W życiu aktor zagrał va banque. Pomimo burzy, jaką wywołał swoją deklaracją, mówi: - Warto było zaryzykować!

GALA: Wywołałeś wielkie emocje, mówiąc: "Jestem gejem!". To była świadoma decyzja?

JACEK PONIEDZIAŁEK: Splot paru zdarzeń. Moje skłonności są ogólnie znane. Tobie, wszystkim ludziom z branży, połowie Warszawy, bywalcom klubów. Nie ukrywam tego. Gdy ktoś mnie pyta, szczerze odpowiadam. To jest moja tożsamość, osobowość. Ale choć od kilku lat pytano, czy chcę, by o tym napisać, odmawiałem. Ze względu na rodzinę, mamę, na mojego partnera. W zeszłym roku jednak zgodziłem się porozmawiać z dwoma gejowskimi pismami.

GALA: I nie zapaliła ci się czerwona lampka w głowie, że teraz będzie cię można w każdej chwili zacytować?

J.P.: Natarczywość ze strony mediów w oczekiwaniu, że ktoś w Polsce zrobi to jako pierwszy, była naprawdę silna. To nie jest proste. Wśród aktorów telewizyjnych i filmowych panuje zmowa milczenia na ten temat. Nowa władza jest niejasna, nieklarowna w tym, co chce zrobić. Uwikłana w Ligę Polskich Rodzin i ojca Rydzyka zaczyna grzebać nam w sumieniach. Mam wrażenie, że trochę wbrew sobie. Został zakazany jeden, drugi, trzeci marsz równości. Potem odbyły się manifestacje. Pomyślałem: przyszedł taki moment, mam 40 lat, niech to się wreszcie stanie. I udzieliłem wywiadów, mimo wszystko trochę naiwnie sądząc, że są to pisma niszowe i że nikt poza środowiskiem tego nie wyciągnie. Pomyliłem się. Bez mojej zgody napisał o mnie "Newsweek". Potem zgłosił się kanał TVN Style, zapraszając do programu o moim coming oucie. Zastanawiałem się w sumie nie dłużej niż minutę. Zgodziłem się.

GALA: Nie bałeś się? Nie kusiło cię, żeby zaprzeczyć, odciąć się, mieć spokój?

J.P.: Jak miałbym zaprzeczać? Podać ich do sądu i następnie dowodzić, że to nieprawda? Przecież to absurd! Pomyślałem: przecież wszyscy najbliżsi wiedzą, moja rodzina wie. Bo wiedzą, choć nigdy o tym wprost nie rozmawialiśmy. To temat tabu, mamy na niego blokadę po obu stronach. Wszyscy boimy się używać słów: pedał, gej, homoseksualista. Są kłopotliwe. Sam nasiąkłem tą homofobią.

GALA: Ile trzeba mieć siły, by bronić swojej tożsamości, czując się w pewien sposób napiętnowanym?

J.P.: Trzeba ogromnej pracy. Kilkunastu lat życia, coraz bardziej niezależnego. Samodzielnego myślenia, budowania swojego świata wspólnie z takimi, a nie innymi ludźmi, szukania swojego środowiska. I poczucia energii, mocy, aby wreszcie dojrzeć do tego, że to wszyscy inni, ci potępiający, źle oceniający, wyciągający pośpieszne wnioski, czegoś się obawiający, że to oni nie mają racji. Że są śmieszni, krzywdzący, niesprawiedliwi, często głupi.

GALA: Program telewizyjny, w którym mówisz, jak zakochałeś się po raz pierwszy w chłopaku, powtarzano już kilka razy. Niedługo chyba obejrzy go większa widownia niż dziesięć milionów fanów "M jak Miłość", w którym grasz. Czujesz nowy rodzaj popularności?

J.P.: Przez chwilę znalazłem się w środku burzy. Dosłownie urywały się telefony. Dzwonili znajomi, dzwoniła firma produkująca "M jak Miłość": "Panie Jacku, co mamy robić, tu jest inwazja". Byli trochę wystraszeni. Telefony od przyjaciół mnie samego lekko przeraziły. Im naprawdę na mnie zależy, więc przeżywali każdy drobiazg, a ja z nimi. Dzwonili z troską i pytali, co będzie dalej z pracą, z karierą telewizyjną.

GALA: Na forum internetowym serialu gratulują ci wielkiej odwagi. Niewiele jest głosów mówiących o tym, by cię wysłać w niekończącą się podróż czy uśmiercić.

J.P.: Głosów, by pozbyć się tego pedała, bo jeszcze zarazi nas swoją chorobą? (śmieje się). To niezwykłe, ale wydaje mi się, że ostatnio ludzie jakby częściej się do mnie uśmiechają. Barman w restauracji najpierw poprosił, żebym zrobił sobie razem z nim zdjęcie, a potem pokazał mi uniesiony do góry kciuk. "Wie pan co? Pan to jest taaakim aktorem! Rozumie pan?" - mówił. Mam wrażenie, że chciał mnie docenić za to, że tak przekonująco gram kochanka i przyjaciela serialowej Marty. Ludzie z pewnością przyglądają mi się teraz uważniej, ale z sympatią. Pamiętam z dzieciństwa, gdy słyszałem na przykład, że ktoś jest obcy, przyglądałem się jego twarzy, by zobaczyć, gdzie to jest zapisane, i łapię się na tym, że teraz tak właśnie patrzą na mnie. Jakby szukali, gdzie jest to coś dla nich poza normą, ta skaza, inność. Patrzą, ale są życzliwi.

GALA: Czuje się w tobie siłę, nie ma w twojej postawie lęku, wycofania.

J.P.: To nie jest takie proste. Jakkolwiek by się było zakorzenionym w swoim środowisku, życie publiczne ma to do siebie, że jest się pod ostrzałem i te spojrzenia tak strasznie zintensyfikowane, zwielokrotnione, przedłużone powodują pewien rodzaj dyskomfortu. To trochę tak, jakby się nago szło przez centrum handlowe.

GALA: Mówiłeś o hipokryzji środowiska. Czy widzisz ją wokół siebie?

J.P.: Znam parę takich małżeństw, w których żony wiedzą, domyślają się, przeczuwają, że ich mężczyzna jest gejem. Przebywają w homoseksualnych oparach, bo wokół męża wciąż kręcą się jacyś chłopcy, mężczyźni, ale nie chcą z tego wyciągnąć wniosków. Czasem hipokryzja jest tak daleko posunięta, że mężczyzna pozwala sobie na pokazanie prawdziwej natury tylko w agencjach towarzyskich albo z dala od domu, kiedy żona nie widzi. Na zasadzie szybkiego wyładowania seksualnego. To jest najgorsze.

GALA: Próbowałeś kiedyś komuś tłumaczyć, że nie można na dłuższą metę żyć w ukryciu i być szczęśliwym?

J.P.: Są ludzie, którzy wolą żyć w bezpiecznym kłamstwie. Tylko czy ono jest bezpieczne? To dramat!

GALA: Myślałeś kiedyś o sobie: Jestem chory, powinienem się leczyć?

J.P.: Przez cały okres dojrzewania podniecały mnie kobiety. Kupowałem takie pismo "Razem", na którego ostatniej stronie zawsze było zdjęcie jakiejś rozebranej dziewczyny. Pamiętam, jak w ósmej klasie podstawówki, wracając do domu z kolegą, wymienialiśmy wrażenia. Głośno zachwycałem się damskimi wdziękami, on wręcz przeciwnie. Pamiętam, że powiedziałem do niego: "Pedał". Roześmiał się. Zdumiał mnie tym. To był silny impuls. Po raz pierwszy pomyślałem: to nie kobiety najbardziej mnie interesują. I ktoś, nie dość, że to akceptuje, to jeszcze śmieje się z rzuconego krytycznie słowa. Mocno to we mnie zostało. Ale gdy po raz pierwszy zrobiłem to z facetem, potem modliłem się nocą przed kościołem franciszkanów, żeby mi się to więcej nie przydarzyło. Przepraszałem Boga. Wyobraź sobie, że masz bardzo mocne pragnienia, które musisz ukrywać, które absolutnie nie mogą być zrealizowane, nie mogą być nawet akceptowane, bo żyjesz w świecie śmiertelnie, bezwzględnie represyjnym. Gdzie wszystko, co jest ludzkie, jest grzeszne, złe, podłe, mroczne. Z takim tępym fanatyzmem trzeba walczyć. Nie z religią, tylko z ciasnotą umysłową ludzi, którzy zabijając pragnienie drugiego człowieka, zabijają osobowość młodego chłopaka. Dlaczego złe jest pożądanie mężczyzny, który jest dorosły i sam może o sobie decydować? Zabraniając tej miłości, zarażają traumą, potworną nerwicą, lękami, strachem przed ludźmi, przed samym sobą. Przeszedłem przez to wszystko. Pamiętam pierwsze zajęcia z wiersza w szkole teatralnej prowadzone przez wielkiego aktora. To był rok 1986, parę lat po odkryciu AIDS. Padło kilka słów o Fidelu Castro, o tym, że prawdopodobnie jest pedałem. - Wiecie, co to są pedały? - usłyszeliśmy. - Gatunek ostatnio na wymarciu - śmiech. Aluzja do AIDS. Zrozumiałem, że nie mogę się ujawnić, że jestem gatunkiem zaliczonym do likwidacji przez chorobę. Żyłem w stresie, czerwieniłem się, kiedy mówiło się o homoseksualizmie. Ciągle się czerwieniłem. To było straszne, bo od razu wszyscy wiedzieli, o co chodzi (śmieje się). Kraków miał to do siebie i jego środowiska artystyczne, że do dzisiaj w stu procentach są totalnie homofobiczne. W szkole teatralnej Jan Peszek i Krystian Lupa ze swoją otwartością są jak samotne wyspy. W Krakowie panowała wtedy, i niestety również dzisiaj, totalna, agresywna, tępa i nierozumiejąca niczego homofobia. Niezadająca sobie nawet trudu zrozumienia, że człowiek taki się urodził i nie ma na to wpływu. Czy z tego powodu, że ktoś jest Żydem, blondynem, pedałem trzeba go nienawidzić, prześladować i eksterminować? Bo tylko takie pytanie mogę zadać. Nie ma innego. Taki się urodziłem i koniec. Czy robię komuś krzywdę? Czy deprawuję dzieci, jak mi ciągle wmawia Stefan Niesiołowski i LPR, i cała reszta Prawdziwych Polaków?

GALA: Wiele osób widziałoby twoją twarz na sztandarach w bitwie o prawa mniejszości seksualnych. Dystansujesz się od tego.

J.P.: Bo w życiu publicznym chcę być aktorem, a nie symbolem czegokolwiek. Powiedziałem: jestem gejem. Zrobiłem to dla siebie, dla młodszych, żeby z czasem może obudzili się w innej Polsce. Nie chcę reszty życia poświęcić na walkę o coś, z czym sam nie do końca się zgadzam. Jestem przeciwny małżeństwom homoseksualnym, możliwości adoptowania dzieci. Jeżeli dwóch facetów albo dwie kobiety decydują się na to, by być ze sobą, to nie po to, na litość boską, żeby udawać małżeństwo. Małżeństwo to znaczy mężczyzna i kobieta. Mam iść do urzędu stanu cywilnego czy do kościoła i co? Mam sobie założyć ślubną suknię i być czyjąś żoną? Nie. Chcę mieć partnera, chcę mieć faceta, chcę mieć z nim wspólne prawa majątkowe i możliwość odwiedzenia go w szpitalu, gdy będzie chory. A dzieci? Osobiście poznałem jedną dziewczynę wychowywaną przez dwóch gejów. Wydaje mi się lekko emocjonalnie przetrącona, sparaliżowana. Nie wiadomo, jak byłoby, gdyby ta dziewczyna wychowywała się w konwencjonalnej rodzinie. Trudno o uogólnienia, ale wiem, że nie chciałbym brać na siebie odpowiedzialności za dziecko. Bo jest zbyt wielka.

GALA: Jakie jeszcze widzisz różnice pomiędzy związkami homo- i heteroseksualnymi?

J.P.: Techniczne (śmieje się). W obu są kosmiczne awantury i pytania, kto będzie dziś gotował obiad czy mył naczynia. Jest potrzeba wierności i są zdrady. Są pytania o to, czy zostałeś zdradzony. Są szczere odpowiedzi i są kłamstwa. My, mężczyźni, mamy dane z natury coś, co się brzydko nazywa promiskuityzm i popycha do zdrady. Jest to statystycznie większa skłonność do zmiany partnerów. Dwóch mężczyzn jest więc podwójnie na tę zdradę narażonych.

GALA: Widok idącej za rękę, przytulonej pary nikogo nie dziwi. Ludzie lubią okazywać sobie czułość. Dla ciebie to owoc zakazany?

J.P.: Też to lubię, ale żyjemy w świecie tak represyjnym, że tego nie robię. Nie chcę ludzi szokować, a to jest dla nich szok. W centrum handlowym nie będę szedł za rękę, ale już w Cafe Kultura albo Flower Power w Krakowie chętnie. Są w Polsce fajne miejsca, gdzie wszyscy są mile widziani.

GALA: To prawda czy mit, że dziewczyny lgną do gejów?

J.P.: Dla kobiet znużonych prymitywnymi macho, jakich jest wśród mężczyzn wielu, jesteśmy atrakcyjni. Może mamy bardziej finezyjną wyobraźnię, jesteśmy bardziej otwarci, cieplejsi, szczerzy. Nie dajemy w mordę każdemu, kto spojrzy na partnerkę w tańcu, ale nie można generalizować. Często przyjaźnią się z gejami dziewczyny, które się w nich podkochują. Mnie też się to zdarza.

GALA: Czy jest jakiś kod zachowań znany tylko gejom? Patrzysz i wiesz, czy ktoś jest homo, czy hetero?

J.P.: To się czuje, to się nazywa gejdar. Jest słynny angielski portal internetowy o takiej nazwie, gdzie ludzie się poznają. Gay-dar, gejowski radar, u mnie działa bezbłędnie, natychmiast. To są feromony.

GALA: Zdarzyło się kiedyś, żeby kobieta, znając twoje skłonności, postawiła sobie za punkt honoru, że cię uwiedzie?

J.P.: Było tak, to jest przykre. Sam jestem często ofiarą niespełnionych uczuć. Rozumiem i współczuję. Staram się być łagodny.

GALA: Ostatnio życie przyniosło ci niezłą dawkę emocji. O czym teraz marzysz?

J.P.: O tym, żebym nie czytał więcej, że homoseksualizm to choroba.

GALA: Zagrałbyś rolę geja?

J.P.: Bardzo chętnie. Proponowałem to kiedyś, ale autorzy serialu nie chcieli. Uważali, że ludzie tego nie zrozumieją.

GALA: Może teraz by zrozumieli? Uczmy się siebie. Wyznając: Jestem gejem, otworzyłeś furtkę. Dla mnie jesteś świetnym aktorem, bardzo przystojnym mężczyzną i gejem.

J.P.: Jestem gejem, a ty blondynką (śmiech). Powiem jedno, warto było zaryzykować.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji