Artykuły

Bez Sosnowca byłoby mi smutno

- Miałem wrażenie, że mój mózg jest na pograniczu jakiegoś wariactwa - o pracach nad sztuką "Sala Królestwa", opowiadającą o świadkach Jehowy, wystawioną w Teatrze Zagłębia, mówi Tomasz Śpiewak, jej autor i reżyser.

Niektóre poglądy świadków Jehowy mogą wywoływać kontrowersje. Czy w takich kategoriach trzeba patrzeć również na najnowsze przedstawienie sosnowieckiego Teatru Zagłębia?

- Wydaje mi się, że tego się nie uniknie. Temat, który jest tu wyeksponowany jako główny, czyli problem transfuzji krwi, przez wielu ludzi jest odbierany kontrowersyjnie. Wydaje mi się, że w pewnym sensie to o tym jest to przedstawienie. Widzimy coś, co pewnym ludziom wydaje się kontrowersyjne i niezrozumiałe, a dla innych ludzi jest logiczne i zgodne z tym, jak żyją i w co wierzą. Ciekawe jest to, że udało się znaleźć bardzo konkretny problem, który widz ogląda jako coś wieloznacznego. To znaczy: patrzymy na ludzi, którzy z transfuzją krwi nie mają żadnego problemu i jest to dla nich coś logicznego, natomiast dla większości widzów, którzy nie są świadkami Jehowy, to kuriozum, którego nie da się uniknąć, ale też nie chciałem tego unikać. Wydaje mi się, że to główne paliwo tego spektaklu.

O świadkach Jehowy niby coś wiemy, bo pukają do naszych drzwi, bo widzimy ich na ulicy, ale chyba nie jest to wiedza pełna. Panu też potrzebny był czas na zdobycie wiedzy. Jak to wyglądało?

- To był bardzo długi i bardzo ciekawy okres. Patrząc na sprawę z perspektywy czasu, przedstawienie to część jakiejś mojej historii. Nie chodziłem na spotkania świadków Jehowy i nie poznawałem tych ludzi tylko po to, żeby zebrać sobie materiał do przedstawienia. To fascynująca możliwość spotkania z "innym" człowiekiem, z człowiekiem, który niby jest taki sam, a okazuje się, że są w nim rzeczy całkowicie różne. Ten research rzeczywiście trwał dość długo. Uczestniczyłem i w spotkaniach zborów, głównie w Warszawie, dwa razy w tygodniu, ale również w indywidualnych studiach biblijnych, czyli w czymś, do czego świadkowie Jehowy zachęcają. W przedstawieniu jest taka scena, która dokładnie odwzorowuje sytuację, w której ja się znalazłem, kiedy byłem na studium biblijnym i rozmawiałem o problemie krwi. Byłem też zaproszony na inne spotkania. To był kwiecień, czyli moment, kiedy świadkowie Jehowy obchodzą jedyne święto, jakie Biblia nakazuje czcić, czyli pamiątkę śmierci Jezusa. Byłem też na tej uroczystości. Poznałem wielu ludzi zarówno w Warszawie, jak i w Sosnowcu, gdy przyjechałem już robić to przedstawienie. Spotykałem się też z byłymi świadkami Jehowy.

A skąd pomysł na sam spektakl?

- Przedstawienie zostało zainspirowane konkretną historią bardzo bliskiej mi osoby, której siostra zmarła przy porodzie, ponieważ odmówiła transfuzji krwi. Można powiedzieć, że nad tym przedstawieniem unosiło się dużo głosów ze spotkań z różnymi ludźmi - ze świadkami Jehowy, z byłymi świadkami Jehowy i jeszcze innymi ludźmi. Te głosy, powiedzieć, że były w konflikcie, to mało. Miałem wrażenie, że mój mózg jest na pograniczu jakiegoś wariactwa, bo nie wiem, co mam myśleć, gdyż każdego dnia zmienia mi się perspektywa, ze względu na to, z kim rozmawiam.

Jak przyjęli pana świadkowie Jehowy i czy wiedzieli, że chce pan napisać sztukę?

- Początkowo nie wiedziałem, że będę robić przedstawienie. Byłem raczej zszokowany historią, która się wydarzyła. Lubię jednak robić taki teatr, który jest zainspirowany czymś, co jest realne i dotykalne. Gdy rozejrzałem się wokół i zastanawiałem się, jaka historia by mnie natchnęła, to najpierw skupiłem się nie na tym, czy chcę robić przedstawienie, tylko na tym, co to w ogóle jest za temat i co to w ogóle są za ludzie. Kiedy chodziłem na spotkania, nie mówiłem też: "Szanowni państwo, będę robić przedstawienie", bo nie miałem na początku takiego zamiaru, ale też nie chciałem, żeby ta historia ubrudziła w jakikolwiek sposób moje relacje z innymi ludźmi. Byłem bardzo dobrze przyjęty. Każdy, kto przychodzi do świadków Jehowy, jest bardzo dobrze przyjęty, bo oni bardzo chcą, żeby do nich przyjść i żeby zrozumieć Dobrą Nowinę, jaką głoszą. Dlaczego? Można radykalnie powiedzieć, że albo się ją przyjmie, albo przyjmie się inne ryzyko, że zginie się w trakcie nadchodzącego końca świata, gdyż świadkowie Jehowy wyznają jednak religię katastroficzną i wierzą, że koniec świata nadchodzi i zaraz się wydarzy. To też sprawia, że świadkowie Jehowy przeznaczają tygodniowo 20 godzin na to, żeby chodzić i głosić Dobrą Nowinę. Ja dopiero wtedy zrozumiałem, skąd się bierze ten żar głoszenia.

Sztuka miała już premierę. Jaki jest jej odbiór?

- To ciekawe, że różni ludzie - różni, jeśli chodzi o pogląd na tę sprawę - jednak się w tej sztuce odnajdują. To bardzo dziwne przeżycie. Nigdy do tej pory nie zdarzyło mi się nic takiego, jak tu, w Sosnowcu, gdy graliśmy premierę, że bardziej skupiłem się na oglądaniu widowni niż samego przedstawienia. Reakcje widowni były niesamowite. Miałem wrażenie, że każdą scenę ludzie bardzo przeżywają i że to, co ja robię na scenie, ich bardzo dużo kosztuje. Nigdy nie robiłem takiego przedstawienia, żeby prawdziwy teatr w sensie wspólnoty, napięcia i emocji, był na widowni, a nie na scenie.

"Sala królestwa" to kolejna pańska praca w Teatrze Zagłębia.

- Jakoś tak się to szczęśliwie złożyło, że w Teatrze Zagłębia każda z tych prac była inna, jeżeli chodzi o moje zadania. Kiedy pracowaliśmy tu z Remikiem Brzykiem nad "Korzeńcem", robiłem adaptację gotowego tekstu, powieści Zbyszka Białasa. Później wróciłem jako dramaturg i pisałem tutaj swój własny tekst "Koń, kobieta i kanarek". Teraz pisałem tekst i reżyserowałem go. Jestem bardzo blisko związany z tym miejscem i ono daje mi zaufanie i poczucie wolności, warunki do pracy. Gdyby nie było Sosnowca w moim życiu, to byłoby mi smutno. Mówię to na poważnie. To dla mnie ważne miejsce, ważny teatr i ważni ludzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji