Artykuły

Monodram na wielkiej scenie

O teatrze kaliskim jest już w kraju głośno. Na jego to właśnie przy­kładzie coraz częściej mówi się w ogóle obecnie o szansach artystycznych tzw. teatralnej prowincji, która - jak się okazuje - może jednak konkurować z najwięk­szymi nawet ośrodkami teatralnymi, jeśli tylko znajdzie w sobie dość sił twórczych i ambicji. A przede wszystkim odpowiednie grono realizatorów i wykonaw­ców. Zapewne o dotychczaso­wych sukcesach teatralnego Ka­lisza ono to właśnie głównie decydowało. Ale także chyba i sa­ma linia repertuarowa tego tea­tru. Pod tym względem Kalisz może zresztą służyć za wzór wielu naszym scenom. Stawiając bowiem głównie na poważny pol­ski repertuar dawny i współcze­sny. "Wyzwolenie" Wyspiańskie­go, "Moralność pani Dulskiej" Zapolskiej, "Rajski ogródek" Różewicza stara się także wyjść do swych widzów z pozycjami lżej­szymi czy też bardziej atrakcyj­nymi z ich punktu widzenia. Ina­czej mówiąc stara się po prostu robić dobry teatr zarówno z "Wyzwolenia" jak i z "Trędowa­tej". Obecnie dowodzi nam, że umie robić go również z adaptacji wielkiej powieści cyklicznej. Z "Nocy i dni" Marii Dąbrow­skiej.

Celowości inscenizacji tej właśnie powieści w Kaliszu nie trzeba w ogóle uzasadniać. Nasza wielka pisarka z tych stron przecież pochodziła, tutaj właśnie zlokalizowała też akcję znacznej części swej powieści. Jej kult w Kaliszu nadal pozostaje żywy i w świadomości jego mieszkań­ców stanowi jeden z powodów dumy z jego kulturalnych trady­cji. Sięgając po taką powieść teatr manifestuje więc także swój związek z tą tradycją. Jed­nocześnie jednak bierze na swe barki zwłaszcza wobec czytelnika tej powieści trudne, nie­wdzięczne i szczerze mówiąc nie wykonalne nigdy do końca zadanie. Potężnej powieści tego typu co ta, obejmującej bez mała okres całego półwiecza, nie spo­sób bowiem przenieść na scenę w ramach półtoragodzinnego spektaklu, bez zagubienia wielu najcenniejszych jej walorów. Można co najwyżej stworzyć w tej sytuacji tylko jej namiastkę. Rzecz w tym tylko, aby zwrócić to dobrze teatralnie i w sposób maksymalnie zajmujący dla sa­mych widzów. A to, jak sądzę, udało się w Kaliszu nadspodzie­wanie.

Adaptacja kaliska i w ogóle całe to przedstawienie nasuwać zapewne będzie jej widzom po­równania z niedawną insceniza­cją telewizyjną. Przedstawienie Świderskiego było lepsze aktor­sko i bardziej obiektywne wobec toku wydarzeń i realiów powie­ści. Adaptacja kaliska wydaje się wszakże ciekawsza teatralnie, a przy tym całkowicie niemal od­mienna od tej telewizyjnej. Z wielowątkowego, bogatego w postacie i charaktery dzieła Dąb­rowskiej, autorka adaptacji, Kry­styna Miłobędzka, wybrała tylko jedną sprawę i jedną postać. Sprawę Barbary. Jej miłości, jej stosunku do męża i dzieci, do pracy, do własnego środowiska. Poprzez nią tylko pokazała strzępy pewnych zdarzeń zaczerpniętych z kart powieści. I to w spo­sób maksymalnie subiektywny. Na tyle tylko, na ile wydarzenia te znajdują, lub znajdować po­winny, swe odbicie w psychice głównej bohaterki powieści.

Na dobrą sprawę całe to przedstawienie jest więc tu jed­nym wielkim monodramatem Barbary, ilustrowanym w niektórych tylko momentach inscenizacją postaci z jej myśli, marzeń i wyobrażeń o życiu, o świecie i o swych najbliższych. Rzecz cała odbywa się tu jak gdyby w dwóch odrębnych planach. Jedy­nym realnym, uosabianym przez kreującą rolę Barbary ak­torkę, i tym drugim, który stano­wi projekcję scen i postaci z jej myśli. Czasami tylko do tego zamkniętego kręgu wyobrażeń wkracza ktoś jej bliski: mąż, córka, siostra. Cała reszta osób istnieje tu bowiem li tylko jako po­stacie z groteskowego i niereal­nego snu bez własnej psychiki i motoryki zdarzeń. Cały ten spektakl dźwiga więc na swych bar­kach jedna tylko aktorka - wy­konawczyni roli Barbary Niechcicowej - Halina Łabonarska. I sukces spektaklu w tej sytuacji w dużym stopniu właśnie jest także jej indywidualnym aktor­skim sukcesem. Innych wielkich ról tu już nie ma i być po pro­stu nie może.

Czy jest to jednak spektakl rzeczywiście wybitny, w takim chociażby tylko stopniu co po­przednie pozycje tego sezonu w tym teatrze? I tak i nie. Jako konkretna propozycja adaptacyj­na na pewno tak. W sensie tea­tralnym, niezupełnie. Przedsta­wienie to wyrasta bowiem w sposób dość oczywisty z doświad­czeń inscenizacyjnych poprzed­nich przedstawień w tym teatrze. Nie unikając przy tym także dość ogranych już tutaj efektów teatralnych, jeśli przypomnimy sobie tylko wszelkie korowody misteryjne i obrzędy sakralne. Z całą pewnością jest to jednak przedstawienie rzeczywiście interesujące. Piękne plastycznie, no­woczesne, inteligentne, odważ­ne. Starające się dotrzymać kro­ku literaturze, bez rezygnacji z twórczych praw ingerencji teatralnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji