Artykuły

Warszawa. Premiera filmu dokumentalnego o Sławomirze Mrożku

Na temat mrukliwości zmarłego dwa lata temu autora "Tanga" krążyły legendy. Dziwiły mnie również dlatego, że mając okazję pracować przez tydzień w jury festiwalu R@port pod kierownictwem Sławomira Mrożka, miałem zaszczyt odczuć, że gdy chce, rozmawia, żartuje, a nawet odgrywa różne komiczne sytuacje z przeszłości. Prapremiera filmu odbędzie się 13 października w Teatrze Polskim w Warszawie.

Znakomity również pod względem artystycznym dokument Pawła Chary, sekretarza pisarza w ostatnich jego latach, przekonuje, że ludzie, których towarzystwo wybrał Mrożek - mogli liczyć na żywiołowego rozmówcę. Pomimo skutków afazji, którą boleśnie przeszedł.

Latem minionego roku na Krakowskim Przedmieściu można było oglądać niesamowite portrety Mrożka autorstwa Pawła Chary. Obrazy w filmie - spaceru po wietrznej plaży, jazdy w słońcu przez pola do rodzinnego Borzęcina - są równie sugestywne.

I są niepowtarzalne dlatego, że fotograf zaskarbił sobie zaufanie Mrożka, a tym samym dostęp do jego prywatności. Oglądamy pisarza wbrew stereotypom i plotkom szczęśliwego i spełnionego. Niceę jako miejsce stałego pobytu wybrał celowo, by nie musieć komentować każdego wydarzenia z polskiego życia politycznego, które stawały się coraz bardziej nomen omen jak z Mrożka.

Widzimy więc, jak cieszy się rozkoszami stołu, kieliszkiem czerwonego wina, ciepłem ogniska i podśpiewuje radośnie pod nosem przeboje młodości, w tym, jakżeby inaczej, tanga. A kiedy miał ochotę, przylatywał do Polski, dobierając starannie rozmówców.

Mrożek w rozmowie z Charą nie unika konfrontacji ze swoimi słabościami. Rozlicza się z wieloma tabu swojej przeszłości - rodzinnymi, miłosnymi i ideologicznymi. Zarówno z wypowiedzi kolegów, jak i jego dowiadujemy się o kompleksie związanym z chłopskim pochodzeniem. Przyjaciele z liceum wspominają, że Mrożek podczas spacerów chodził dosłownie zygzakiem - tak jakby strachliwie omijał potencjalnych rozmówców z wielkomiejskiego Krakowa. O swoim miejscu w hierarchii społecznej mówił wręcz: wyszedłem spod podłogi.

Układ z ojcem

Pisarz z przekąsem opowiada, że ojciec miał opinię człowieka uroczego. Niestety, tylko poza domem. I dodaje, że dla niego i dla matki nie był bynajmniej uroczy. Musiał odreagowywać kompleksy w domu. Był też chorobliwie zazdrosny o piękną żonę. Mrożek mówi o tym z najwyższym zadziwieniem - mama kochała tatę i była mu absolutnie wierna.

Pomimo krytycznych uwag Mrożek ma świadomość, że relacje z ojcem nie tylko obciążały jego życiowe konto. Dzięki uporczywej pracy ojca i jego awansowi społecznemu Sławomir dostał szansę rozwoju, z której skorzystał. Bez wysiłku ojca nie byłoby to możliwe.

Jednocześnie Mrożek tłumaczy swoje wybory ideowe, czyli młodzieńcze zaangażowanie w komunizm. Jego argumenty uderzają prostotą. Nie ma w nich żadnej kalkulacji. Powiat, w którym przyszedł na świat Mrożek, był spowity w ciemnościach, elektryfikacja odmieniła go nie do poznania. Była też kwestia butów. On uwielbiał chodzić po błocie. Uwielbiał, ale też musiał, bo buty były drogie, a dróg brakowało.

Pisarz ocenia swoją młodość w kategoriach ponadpokoleniowych, ponadsystemowych. Mówi, że była głupia, bo każda taka jest. Każdy młody człowiek ma prawo popełniać błędy.

Fragmentem sumującym wspomnienia dotyczące rodzinnych korzeni jest scena ze spektaklu "Emigranci" z aktorami Teatru Polskiego w Warszawie. Zestawienie ich z przeszłością Mrożka pozwala na nową interpretację sztuki. Zarówno ciemny robotnik, jak i inteligent są emanacją świata wewnętrznego Mrożka: bitwy między tym, co było w nim z chłopa, z inteligentem w pierwszym pokoleniu.

Mrożek z filmu Chary wszystkie te sprawy ze sobą poukładał. Osiągnął harmonię, która stała się możliwa również dzięki spotkaniu Suzanne, ukochanej i troskliwej żony. Oglądamy ją w towarzystwie Mrożka salutującego wesoło podczas urodzinowego toastu oraz gdy tańczą.

Opowieść o spotkaniu z Suzanne jest też kluczem do tajemnicy milczenia Mrożka.

- Sprowokowałem Suzanne do wystąpień - mówi Sławomir Mrożek. - Tą ciszą. To była absolutna cisza. W miarę możności. I Suzanna miała mi to za złe. A ja ciszę spowodowałem z racji mojego rzemiosła. Wydawało mi się, że moje rzemiosło potrwa wiecznie. Złudzenie młodości.

I robi gest Kozakiewicza. Sobie samemu.

Niespieszne dialogi

O milczeniu Mrożka mówią też Jerzy Stuhr, Jarosław Gajewski i Andrzej Seweryn, którzy zrozumieli, że w ten sposób wyraża się jego wielki spokój, uwaga, ale i radość życia. Dopiero pojąwszy ten fenomen, można było rozpocząć dialog. Niespiesznie, nienerwowo. Wtedy tworzyła się atmosfera niekrępująca, sympatyczna. Choć Antoni Libera był świadkiem spotkania Mrożka z Beckettem. Przebiegło w totalnej ciszy. Ale też, jak podkreśla Jerzy Stuhr, pisarz nie był bezpośrednim uczestnikiem rzeczywistości, tylko jej komentatorem.

Mrożek mówi też o swoim pisarstwie, które stało się naturalną funkcją ręki - niezbędnym przelewaniem myśli na papier od najwcześniejszej lat, co poprzedziło rysowanie. Kamera zagląda zarówno do rękopisu dziennika pisarza, jak i fotografuje rysowanki oraz laurki z czasów, kiedy wszystko się zaczęło.

Prapremiera filmu odbędzie się 13 października w Teatrze Polskim w Warszawie. Producentem jest Fundacja Sławomira Mrożka, sponsorem strategicznym zaś PGNiG.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji