Artykuły

Molier tragiczny

Jan Świderski wziął na swe barki trud niemały: nie tylko gra w molierowskiej "Szkole żon" główną rolę, ale również arcydzieło Moliera zainscenizował i wyreżyserował. Zacznijmy od reżyserii. Nie ulegając modnym prądom, idącym w kierunku tak zwanego uwspółcześniania, Świderski prezentuje spektakl w tonacji akademickiej, klasycznej, wychodząc zapewne z założenia, że tekst molierowski, zwłaszcza w "Szkole żon" sam się obroni i niepotrzebne mu są najbardziej pomysłowe wtręty, podpórki i wygłupy. Reżyser zrezygnował również z ilustracji muzycznej, którą się ostatnio tak chętnie stosuje na naszych scenach. W rezultacie mamy przedstawienie sensowne, logiczne (nieco może tylko pozbawione tempa). Chyba najwięcej skorzysta na tym młodzież, której raz po raz prezentuje się utwory z przeszłości w postaci widowiska, będącego mniej lub więcej pokraczną karykaturą tekstów, traktowanych przez inscenizatorów, jako coś w rodzaju zła koniecznego.Kreację aktorską Świderskiego można by określić jako wybitną. Podstarzały Arnolf, którego wodzi za nos rzekomo naiwna Anusia, to w ujęciu Świderskiego postać głęboko tragiczna. Świderski ukazuje na przykładzie Arnolfa tragedię nieuchronnego i nieodwracalnego starzenia się. Ale Molier to nie Szekspir, a "Szkoła żon", jak sam tytuł wskazuje, to nie tylko tragiczna opowieść o żałosnym głupcu i nieszczęśniku Arnolfie. Gdyby Świderski w pewnych przynajmniej momentach był choćby odrobinę śmieszny, kreacja jego, zakrojona na wielką skalę, nabrałaby krwistości i soczystości. Z czego nie wynika, aby to, co zaprezentował, nie było kunsztem aktorskim klasy bardzo wysokiej. Wdzięk, urodę, drapieżny komizm cechują w wykonaniu Mirosławy Krajewskiej postać Anusi. Kapitalny jest Chryzald, przyjaciel Arnolfa, w ciepłym, miękkim ujęciu Tadeusza Bartosika. Niefortunny, przeładowany kostium, sprawia, że Wojciech Pokora w roli młodziutkiego, naiwnego zalotnika Horacego, wyglądając ociężale, pozbawiony został młodzieńczości. Józef Nowak i Helena Dąbrowska jako para typowych służących molierowskich nie wychodzą poza ramy zwietrzałego szablonu. Przekład Boya lśni, iskrzy się, musuje. Dobrze, że teatr pozostał mu wierny, nie uległ modnej obecnie pokusie szukania nowych bogów i na tym odcinku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji