Artykuły

Bez zuchwałości

Program tego spektaklu cytuje dwie charakterystyczne wypowiedzi: Boy pisze o słowach zachwytu ale i oburzenia jednocześnie, z którym spotkała się "Szkoła żon", co świadczyło niezbicie, że było "w tej sztuce coś zasadniczo nowego, zrywającego ostatecznie z wieloma utartymi pojęciami", Jan Kott jeszcze przed dziesięciu laty nazywa tę komedię jedną z najzuchwalszych jaką kiedykolwiek napisano. Dziś - nad tymi słowami można się jedynie zadumać - "Szkoła żon" nikogo już oburzyć nie potrafi, nikogo też nie zadziwi swoim zuchwalstwem. Nie takie rzeczy się widziało, nie takie czytało...

Nie znaczy to, oczywiście, by nie cenić walorów Molierowskiej komedii, by nie biadać jednocześnie że kunszt komediopisarstwa nie jest dziś w cenie, że coraz rzadsze bywa to, co na scenie potrafi nas oburzać i śmieszyć jednocześnie. Może przydałaby się nam także odrobina wzruszenia, jaką dawniej wzbudzała historia Anusi, tej, która potrafią przechytrzeć starego zalotnika i odważnie pójść za głosem serca. Czym więc jest dla nas dziś "Szkoła żon"? Niewątpliwie nadal zręcznie zbudowaną komedią, poprzez akcję której spoglądamy z uśmieszkiem na dawny świat.Komedią z doskonałymi rolami w których zmieścić się mogą wybitne indywidualności aktorskie, ukazując złożoność charakterów Molierowskich bohaterów. Tekstem nadal wywołującym wesołość widowni.Przedstawienie Teatru Dramatycznego nie zakładało z góry, że widz winien być tu czymś zaszokowany, nie mierzyło też w zuchwałe nowatorstwo sceniczne. Odegrano komedię w aktach pięciu licząc na nasze wrodzone poczucie humoru. Śmiechu na widowni było za mało, by uznać przedstawienie za całkowicie udane. Koneserzy teatru zachwycać się będą znakomitą i dowcipną jednocześnie scenografią JANA KOSIŃSKIEGO, która przywołuje pamięć malarstwa naiwnych, sztychy dawnych mistrzów, zachowując przy tym rozkoszny umiar i wspaniały koloryt. Mistrz Kosiński wykonał świetnie stroje i stworzył doskonałe miejsce dla akcji - z balkonikiem i murkiem, z ławeczką pośrodku sceny. Dużą radość i satysfakcję sprawiła także JANINA TRACZYKÓWNA, która z ogromnym wdziękiem i świeżością zagrała naiwną i chytrą Anusię. Aktorka nie musiała w tej roli nic udawać, wierzyło się jej prawdziwie,a jednocześnie z przyjemnością obserwowało każdy jej gest i ruch. Arnolfa zagrał JAN ŚWIDERSKI. Szkoda to wielka, że nie popróbował odmłodzić , nieco starego zalotnika, że nie skorzystał z szansy, jaką mu stwarza jego aktorstwo. Świderski nałożył rudą perukę i starał się być zabawny, a mógł,jak się wydaje, zagrać Arnolfa bardziej współczesnego i bardziej prawdziwego, Horacym był WOJCIECH POKORA, starając się tę postać zarysować na nucie maleńskiej ironii. Zabawną parę sług stworzyli: JÓZEF NOWAK i HELENA DĄBROWSKA, Chryzalda zagrał TADEUSZ BARTOSIK. Przedstawienie rozegrano w tempie zbyt wolnym, niezbyt wyraziście pointując dowcipne kwestie i zabawne momenty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji