Artykuły

Czekając na Wernyhorę

- Kim jest Wernyhora, z czym dziś przychodzi, co takiego może w nas obudzić, że zdecydujemy: trzeba wstać, wziąć tę kosę i pójść? - zastanawia się Monika Strzępka, która ze studentami wrocławskiej PWST wystawiła "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego.

Przedstawienie można zobaczyć we wtorek i środę w Teatrze Imka.

Rozmowa z Moniką Strzępką, reżyserką

Izabela Szymańska: Myślę, że gdyby dziś na weselu dwoje nieznajomych rozpoczęło rozmowę pytaniem "Co tam, panie, w polityce?" - mogłaby rozpętać się wielka kłótnia, bo polityka wywołuje ogromne emocje. A co według ciebie i studentów jest przyczyną podziałów w Polsce?

Monika Strzępka: To są podziały przede wszystkim klasowe i z tego wynikają wszystkie inne, tak jak w dramacie Wyspiańskiego. Zanim zaczęliśmy pracę, zrobiłam ze studentami tydzień prób, warsztatów, na podstawie których mieliśmy wybrać tekst, jaki chcielibyśmy wystawić. Pozwoliłam sobie na taki luz, że nie muszę na pierwszym spotkaniu wiedzieć, co robimy.

Czyli nie weszłaś w rolę pani nauczycielki z gotowym programem do zrealizowania?

- Zdecydowanie nie. I jak to zwykle bywa, po tygodniu tak się z nimi zżyłam, że nie wyobrażałam sobie, że kogoś z tej grupy warsztatowej wybiorę do przedstawienia, a innym podziękuję. Szukaliśmy więc tekstu, który moglibyśmy wystawić wszyscy wspólnie. Czytaliśmy "Sen nocy letniej", "Czarownice z Salem", "Wesele" - i ono po prostu zarezonowało.

Nie robiłam założeń interpretacyjnych, nie skreślaliśmy dramatu drastycznie, nie przepisywaliśmy. Szliśmy za autorem i za tym, jak dwudziestoparolatkowie go dzisiaj słyszą. Ta pierwsza scena, o której wspomniałaś, między Czepcem a Dziennikarzem u Wyspiańskiego jest ostra. Wyspiański zaznacza od początku, gdzie będzie przebiegała linia konfliktu, to jest scena o różnicach klasowych, o tym, że one są nie do zasypania, protekcjonalizm Dziennikarza jest upokarzający. Mimo że wtedy przecież procesy emancypacyjne chłopstwa polskiego czy małopolskiego były zaawansowane, to z chłopem się nie rozmawiało o poważnych sprawach. Takie postawy jak Tetmajera, który "zszedł" do warstwy chłopskiej, były rzadkością. "A ty wiesz, gdzie Chiny leżą? Nie, nie wiem, bo wiesz, my tu na wsi nie mamy internetu!" - tak dzisiaj mogłoby to zabrzmieć. Moim zdaniem to jest najważniejsza rzecz: mamy sytuację symboliczną, wesele chłopki i miejskiego inteligenta, czyli teoretycznie wydarzenie sugerujące, że podziały klasowe nie stoją już na drodze w budowaniu szerszej, narodowej wspólnoty. Ale nie ma niestety wspólnoty interesów. I na to wskazuje Wyspiański w każdej niemal scenie.

Co mogłoby tych bohaterów i nas dziś zjednoczyć, połączyć?

- Na mnie najbardziej działa duch Wernyhory, ktoś kto przychodzi i woła: "Ludzie! To jest dzisiaj! Nie ma na co czekać! Macie tę gotowość, nie ma co gadać, czas na działanie!". Dziś moim zdaniem to brzmi jeszcze mocniej niż ponad 100 lat temu. Różnica jest taka, że wtedy Wyspiański opisywał klasę średnią, inteligencję i mieszczaństwo krakowskie, które żyło w miarę wygodnie, i chłopstwo żyjące w nędzy. A obecnie niezależnie, czy ty jesteś dziennikarką, a ja rolniczką spod Tarnowa, to ani tobie, ani mnie nie jest za wygodnie - czy to w wymiarze ekonomicznym, czy innych, które są od niego uzależnione. Zastanawialiśmy się, kim jest Wernyhora, z czym dziś przychodzi, co takiego może w nas obudzić, że zdecydujemy: trzeba wstać, wziąć tę kosę i pójść?

U Wyspiańskiego duch Wernyhory rozlewa się na wszystkich bohaterów, przestaje być tylko wewnętrzną potrzebą buntu Gospodarza. Kwestia duchów jest trudna w tym dramacie. Całe przedstawienie podzieliłam na trzy akty jak u Wyspiańskiego, są dwie przerwy. Początek to sceny dwójkowe, trzecia część jest "powernyhorowska", a ta druga to głównie zjawy. Jak je pokazać? Hetman przychodzi do Pana Młodego - można ten fragment inscenizować z całą zgrają diabłów. U nas zjawy grają uczestnicy Wesela, bo to jest tak napisane, że trudno powiedzieć, że przychodzą jakieś nadnaturalne byty - to są nasze lęki, nadzieje, potrzeby, to wszystko od nas ze środka wyłazi. Po wódce zwłaszcza. Zobacz scenę Hetmana Branickiego i Pana Młodego, co jest jej jądrem? Pan Młody cały czas ma w sobie obawę, że zdradził swoją klasę. Najważniejszą kwestią moim zdaniem tej sceny jest: "Czepiłeś się chamskiej dziewki" - to tłumaczy tę nadeuforię Pana Młodego, jakby od początku chciał zakląć rzeczywistość. Jednak nagle w amoku alkoholowym dopada go ten lęk i nie ma ratunku. Wie, że zdradził, wie, że to się nie uda.

Byłam zaskoczona, że robisz spektakl ze studentami. Co ciebie - osobę, która sama rzuciła studia tuż przed dyplomem, zaciekawiło w tej propozycji?

- To rodzaj powinności. Powinności wobec polskiego teatru. Mam obowiązki w związku z tym. Kusiło mnie oczywiście, żeby się zaszyć w swoim artystycznym pokoiku i dbać egoistycznie wyłącznie o własną ścieżkę, ale zrozumiałam, że to jest postawa ułomna. Teatr to jest wspólnota. I to nie wspólnota pokoleniowa, to jest wspólnota wykraczająca znacznie poza ramy pokolenia. To jest pewna ciągłość, nie byłoby mnie i naszego z Pawłem Demirskim teatru, gdyby nie ludzie, którzy robili teatr przed nami. Studenci aktorstwa - to kolejne ogniwo - jestem im coś winna, bo też coś kiedyś dostałam. Dobrze jest obejrzeć się za siebie i zobaczyć, że tam ktoś stoi. Dobrze też myśleć o przyszłości i pracować na nią.

Ostatnio w Warszawie przygotowałaś razem z Pawłem Demirskim teatralny serial w Teatrze Imka. Macie plany na kolejne spektakle w stolicy?

- Planujemy musical o Marcu '68, pokażemy go w Teatrze Żydowskim w przyszłym roku.

Będziecie pracować na dokumentach czy będzie to rodzaj fantazji na temat tych wydarzeń?

- Jeszcze nie zdecydowaliśmy, ale na pewno będzie dużo grubego humoru. Bardzo się cieszę na tę pracę i spotkanie z zespołem Teatru Żydowskiego.

PWST w Krakowie, filia we Wrocławiu: "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego, reżyseria: Monika Strzępka, scenografia i kostiumy: zespół, występują: Katarzyna Bernaś, Katarzyna Dmoch, Monika Janik, Anna Kończal, Natalia Łągiewczyk, Ewelina Pankowska, Małgorzata Saniak, Filip Bochenek, Krystian Durman, Maciej Gisman, Wojciech Marcinkowski, Kacper Pilch, Kacper Sasin, Kamil Szeptycki, Piotr Wątroba. Pokazy: 20 i 21 października, godz. 19 w ramach przeglądu PKO Festiwal. Polska w Imce, na scenie przy ul. Konopnickiej 6.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji