Artykuły

Czarny Piotruś

Piotruś jest piękny. Ma regularne rysy i głębokie, aksamitne oczy, ale nie one mnie urzekły, urzekł mnie jego teatr. Zakochałam się w przedstawieniu "Turlajgroszek'' pokazywanym na Festiwalu Sztuk Współczesnych we Wrocławiu, zakochałam się w reżyserze, zakochałam się w aktorach i, gwoli sprawiedliwości, we współautorze sztuki, moim koledze po piórze {#au#396}Słobodzianku{/#}, mimo że marne ma mniemanie o mnie, jako o autorce sztuk teatralnych. Byłam szczęśliwa, kiedy zebrali wszystkie możliwe nagrody, nawet sama im jedną ufundowałam, bez namysłu wkładając do koperty wszystkie, jakie miałam pieniądze, na szczęście miałam też bilet powrotny do domu. Wydawało się, że to początek święta, zaskrzeczała jednak rzeczywistość, ta stara bezzębna baba; która za nic nie chce przemienić się w piękną dziewczynę. Żeby nie wiem co jej szeptać do ucha, żeby nie wiem jakie przedstawiać argumenty, ona będzie powtarzała swoje. Ma być brzydko, ma być nudno, ma być zwyczajnie, żeby ona dobrze się w tym czuła. Jak powiedziała, tak się stało. Mimo że tymczasem wybuchła wolność, a cały świat wywrócił się do góry nogami, ona uśmiecha się do nas tym swoim szkaradnym uśmiechem, bo nie stać ją na dentystę.

Kiedy Piotrusia i jego zespół wygryźli z teatru na Wybrzeżu, prosiłam Ducha Marszałka Piłsudskiego o wstawiennictwo u Lecha Wałęsy. Ale widać protekcja nie była wystarczająca, prezydent zaprosił do Belwederu konkurencję, autorów innego lalkowego teatru, który ostatnio panoszy się na ekranie telewizora. Ten teatr obnaża bezlitośnie brzydotę naszego obecnego życia politycznego i dlatego lubi go oglądać złośliwa starucha. I zaprasza do niego nasze dzieci. Niech się od małego uczą. I nauczyły się te nasze dzieci, oj nauczyły. Przekonałam się o tym, kiedy Towarzystwo Wierszalin pod dyrekcją Piotrusia zjechało do Warszawy i w teatrze Guliwer pokazało {#re#}"Kota w butach"{/#} według Brzechwy. Teatr był wypełniony, mamy z dziećmi, rzadziej tatusiowie. Ja wybrałam się z moją córką i jej synem, a więc usiadły obok siebie trzy pokolenia. I wszystkie trzy w naszych osobach były zachwycone przedstawieniem, każde z trochę innego powodu.

Mnie jakoś zapachniało Fellinim, , aż mi zwilgotniały oczy, mojej córce spodobał się nastrój przedstawienia, gra aktorów, ich niezwykła świeżość i wdzięk, a mój wnuk Maciek patrzał na to wszystko z otwartą gębą, bo nigdy czegoś takiego nie widział. W teatrze lalkowym zwykle podrygiwały laleczki i mówiły słodkimi glosami, a tutaj rozpostarło się przed nim życie z całym swoim bogactwem i okrucieństwem, z całą swoją urodą i brzydotą. Maciek został nagle postawiony wobec wyborów, których nie umiał samodzielnie dokonać. Oto Kot każe się topić na niby Prostaczkowi, ale on tego nie rozumie, ucieka, chowa się w rzędach dla widowni. Kot prosi dzieci o pomoc w poszukiwaniach. I oto część z nich pokazuje zbiega palcem, część chciałaby go schować, a część nie ma zdania. Patrzę na Maćka, on patrzy na mnie.

- Chcesz, żeby Baraban się utopił? - pytam.

- Nie - odpowiada.

- To siedź cicho.

I Maciek siedzi cicho, nawet wstrzymuje oddech. Ale co z tymi małymi donosicielami? - Skarżypyty - wykrzywia się do nich Prostaczek i z ociąganiem wchodzi na scenę.

Czego dzieci się na tym "Kocie w butach" nauczyły? Czego nauczyli się dorośli? Oto w finale Prostaczek woła: - Nie chcę być królem!

- Ale jesteś królem - odpowiadają chórem dzieci, bo były świadkami brutalnego zrzucenia z tronu misia, który wyobrażał króla i przejęcia władzy przez Prostaczka. Czyli triumf brutalnej siły, jak w życiu, kurtyna mogłaby w tym momencie opaść. W bajkach musi być jednak dydaktyczne zakończenie. Więc Prostaczek oddaje misiowi koronę i mówi, że nie będzie królem, że po co mu to, że nie chce. Chór odkrzykuje, iż niestety musi. Tylko jedna dziewczynka zrywa się z miejsca i woła: - To bądź sobą! Prostaczek z wymalowaną twarzą klauna spogląda na nią, i spoza tej maski uśmiecha się zaskoczony aktor.

Potem w trójkę idziemy za kulisy, moja córka robi mi i Maćkowi pamiątkowe zdjęcie z całym zespołem. A potem chwila rozmowy. Piotruś mówi, że starają się przetrwać, ciągle nie mają swojego teatru, gdzieś tam kątem zrobili tego ,,Kota'', żeby nie zwariować i nie zemrzeć z głodu. No tak - myślę sobie - zwyczajny los, prawdziwych artystów...

A potem przychodzi mi do głowy: oby Piotruś nie okazał się Czarnym Piotrusiem, którego wyciągnęła nasza kultura, którego wyciągnęliśmy wszyscy...

Ps. Gdyby znalazł się ktoś chętny, gdyby zechciał potrząsnąć kiesą i wpisać się na członka Klubu Miłośników Towarzystwa Wierszalin, ja deklaruję się jako następna...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji