Artykuły

Henryk Talar: Szaleniec teatralny, dla którego nie istnieje słowo "emerytura"

- Nigdy nie byłem aktorem z potrzeby podobania się czy chęci bycia popularnym, dlatego nie musiałem za wszelką cenę być w Warszawie. Zawsze byłem i jestem aktorem z konieczności wypowiadania myśli i okazywania choćby fragmentów emocji, które dotyczą mnie samego - mówi aktor Henryk Talar.

Znani seniorzy. Henryk Talar ma za sobą jubileusz 50-lecia pracy scenicznej i 70. urodziny, ale nie odpuszcza.

- Nigdy nie byłem aktorem z potrzeby podobania się czy chęci bycia popularnym, dlatego nie musiałem za wszelką cenę być w Warszawie. Zawsze byłem i jestem aktorem z konieczności wypowiadania myśli i okazywania choćby fragmentów emocji, które dotyczą mnie samego. Kiedy opuszczałem "Ateneum", zbliżałem się do pięćdziesiątki i wiedziałem, że muszę coś zmienić w swoim życiu. Dlatego poszedłem w to swoje nieznane: do Częstochowy, Bielska, Krakowa, by wrócić wreszcie do Warszawy. Już innej, a więc znów w nieznane - powiedział mi niedawno znakomity aktor Henryk Talar.

Tylko aktorstwo

Jeszcze jako student krakowskiej PWST zakochał się w Krakowie, czego efektem była jego gościnna rola w "Makbecie", zrealizowanym przed laty w Teatrze Bagatela. A obsada była doborowa: obok Talara zagrali m.in. Danuta Stenka i Aleksander Domogarow.

W Krakowie też pracował nad "Zbrodnią i karą", gdzie grając Porfirego, uczył sztuki aktorskiej Macieja Stuhra - rola Raskolnikowa była jego debiutem teatralnym. Spektakl wyprodukowany przez Teatr Rozrywki w Chorzowie zjeździł całą Polskę i wyjechał na tournee do Stanów Zjednoczonych, skąd wrócił z sukcesem. "Tym wciąż zmieniającym słowa, gesty i rytmy demonem jest Henryk Talar. Potwornie czysta rola. Talar to wielogłowy potwór, którego każda z głów ma wciąż tę samą twarz, te same lodowate oczy, ten sam gorzko-ironiczny uśmiech, jakby na amen przylutowany pod nosem" - pisał po premierze Paweł Głowacki.

Henryk Talar twierdzi, że nie potrafiłby robić nic innego poza aktorstwem, choć dzisiejszy teatr współczesny nie zawsze bywa "z jego bajki", bo jak podkreśla: Uczyłem się jeździć na innych samochodach, inaczej nauczyłem się rozpędzać i inaczej hamować. Nie nadaję się do grania w spektaklach typu "u cioci na imieninach". Współpraca z Pawłowskim przy "Pornografii" Gombrowicza w Teatrze Capitol, z Jacquesem Lassallem przy "Tartuffie" w moim "Narodowym", z Wojtkiem Malajkatem w Komedii, z Romualdem Szejdem w Scenie Prezentacje - te spotkania dały mi wiele radości. Ogromną radość sprawia mi też granie mięsistych epizodów filmowych.

Ekstraklasa na scenie i w filmie

Swoje pięćdziesięciolecie pracy scenicznej i 70. urodziny obchodził Henryk Talar w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie, gdzie przed laty był dyrektorem i gdzie wyreżyserował m.in. znakomitą "Łysą śpiewaczkę". "Talar to aktor kompletny, zdolny budować postaci i światy rozmaite" - pisano przy tej okazji.

Prawdę powiedziawszy, wierzyć mi się nie chce, że siedemdziesiątka Heniutkowi stuknęła, bo przecież znamy się sto lat, a on wciąż młody duchem i nowoczesnym aktorstwem. Kiedy wchodzi na scenę jako Wierchowieński w "Biesach", Konrad w "Wyzwoleniu", Prozorow w "Trzech siostrach", a nawet w epizodzie Woźnego, jak w "Rzeźni" Mrożka, w Teatrze Narodowym, natychmiast przykuwa uwagę widza. Od razu wiemy, że wszedł aktor o silnej osobowości, może nawet charyzmie. Ma w sobie jakąś mroczną tajemnicę, której aura niepokojąco zabarwia grane przez niego postacie. Niespokojny duch, wciąż poszukujący nowych środków ekspresji. Dla intrygującej go roli teatralnej potrafi zrezygnować z bardzo intratnej, filmowej lub telewizyjnej propozycji.

Po serialach "Polskie drogi" i "Selekcja", ważnych rolach w warszawskim teatrze "Ateneum", w filmach i Teatrze Telewizji był u szczytu sławy. Znalazł się, jak mówi, w ekstraklasie. Bo w zawodzie tylko ona go interesuje. Miał popularność, pieniądze i mnóstwo pracy, gdy nagle, w 1994 roku rzucił wszystko, by objąć dyrekcję teatru w Częstochowie, a potem w Bielsku-Białej. Koledzy mówili, że oszalał. Niewielu potrafi, z własnego wyboru, zamienić ekstraklasę na niższą ligę. Henryk Talar - tak. Aby spotkać nowe, nieznane. By nie spocząć na laurach, nie popaść w rutynę, by drążyć w aktorstwie coraz głębiej. Żeby spotykać się z nowymi ludźmi i wsłuchiwać się w nich ze skupioną uwagą.

Jubileusz, książki i ciekawość świata

Na scenie nie jest łatwym partnerem - stawia wymagania pozornie nie do sprostania. Wymaga od siebie i innych. Pracuje jak wół, nigdy nie odpuszcza, a dyskusje z nim to wielka intelektualna frajda. Wręcz przygoda. Jest barwny, wielokolorowy w swych decyzjach, zachowaniach, rolach. I w życiu.

Henryk był wielokrotnie nagradzany, m.in. za role: Piłata i Wolanda w "Mistrzu i Małgorzacie", Johna w "Wyspie" Fugarda, McMurphy'ego w "Locie nad kukułczym gniazdem", otrzymał też nagrodę im. Boya, przyznaną przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Krytyków Teatralnych za całokształt pracy twórczej ze szczególnym uwzględnieniem roli Prospera w "Burzy".

Jubileuszową fetę w częstochowskim teatrze poprzedziła premiera spektaklu "W starych dekoracjach", oczywiście z udziałem jubilata.

Nie brakowało wspomnień, szczególnych przemówień i prezentów, a tu trzeba zaznaczyć, że bohater wieczoru prosił nie o kwiaty, a o książki, które chciałby później przekazać młodzieży. Na scenie pojawił się prezes Związku Artystów Scen Polskich Olgierd Łukaszewicz. - Zastanawiałem się, co wybrać ze swojej biblioteki. Na początek mam dla ciebie "Marka Aureliusza rozmyślania". Potem jak trzeba, to wstrzyknij "Morfinę" Twardocha. "Sebastian albo wszechwładne namiętności" - niech cię to ożywia. A na scenie pokaż nam jeszcze "Makbeta" w przekładzie Antoniego Libery - mówił Łukaszewicz.

Książkowym prezentem wzruszyła gości Emilia Krakowska, która podarowała Talarowi książki o Muminkach, "które mają przypominać, że bohater dzisiejszego wieczoru to człowiek, który zachował w sobie dziecko i ciekawość świata".

Dziadowanie Antosiowi i Tymkowi

Tę ciekawość świata przekazuje jako wzorowy dziadek wnukowi Antosiowi, który jest oczkiem w głowie całej rodziny. W pięknym domu w Komorowie, położonym w sosnowym parko-lesie będzie mógł czytać książki wraz z wnukiem, a żona Elżbieta zaparzy, jak zwykle, pyszną kawę. Kiedy mieszkał przed laty w Szczyrku, lubił godzinami rozmawiać z okolicznymi chłopami i wsłuchiwać się w ich mądrość. Dziś sam ją przekazuje Antosiowi. - A drugi wnuk, dwuletni Tymek daje nam popalić, zwariowaliśmy na jego punkcie - mówi aktor. - Moją, czyli dziadka opiekę nad wnukami nazywam wprost: dziadowaniem.

Kim jest Henryk Talar? Tajemniczy uśmiech, powalający głos, który przyniósł mu najwyższe radiowe nagrody (jakże on zagrał tytułową rolę w słuchowisku "Mołotow" według Mrożka), przeszywający na wskroś wzrok, zagadkowe spojrzenie i równie zagadkowo opowiada o swoim życiu. Ma wdzięk, artystyczną nieprzewidywalność i zdolność zaciekawiania swoją osobą rozmówcy.

Znamy się wiele lat, dziesiątki razy rozmawialiśmy ze sobą, w czasach jego częstochowskiej i bielskiej dyrekcji, gdy błyszczał na deskach Teatru Narodowego, wielokrotnie podziwiałam go na scenie, a tak naprawdę nie wiem do końca, kim jest. O jednym wiem na pewno: jest szaleńcem teatralnym, dla którego nie istnieje słowo "emerytura". On będzie grał do końca życia i jeden dzień dłużej.

Szanowny Jubilacie, drogi Henryku, graj i zagraj znów u nas, pod Wawelem!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji