Artykuły

Widz jest głupi jak but

- Recenzje przestają mieć sens m.in. za sprawą recenzentów, którzy wydają opinie, a nie recenzują dzieła. Krytycy tacy, jak np. Wyka, prowadzili twórcę. Bo krytyk ma być współtwórcą, a nie oceniaczem. Jeżeli uwaga krytyka jest słuszna, dlaczego twórca ma jej nie zrealizować? Tymczasem współcześni krytycy na zmianę wyciągają scyzoryki i maczugi. Walą i popisują się swoją złośliwością, bo tak jest modnie - mówi Jan Nowicki w rozmowie z Moniką Woś w Gazecie Współczesnej.

We współczesnym kinie coraz częściej ważniejsza od treści jest forma. Dlaczego?

- Widownia jest głupia jak but. Nie chodzi na filmy opowiedziane po ludzku. Woli te, które gnają w jakimś opętanym, amerykańskim tempie.

Chce mi Pan powiedzieć, że filmowcy nie odpowiadaja za fatalny poziom polskiego kina?

- Wszyscy za to odpowiadamy. Wychowaliśmy sobie głupiego widza. Ale jeżeli ktoś w wieku dziewięciu czy dziesięciu lat ogląda latynoskie seriale, "M jak miłość" i te wszystkie gówna, które nas otaczają, w wieku lat osiemnastu nic będzie widzem wyczekującym na rzeczy wyszukane. Tę ruinę człowieka przejmują macherzy od kina i tworzą dla niego gnioty narodowe typu "Quo vadis", "Zemsta". Fotografują lektury, które generalnie są do czytania.

Niedawno pojawił się pomysł, aby serwować uczniom lektury szkolne w formie SMS-owej.

- Na szczęście niedługo umrę i nic będę musiał patrzeć na te głupoty.

Artyści w wywiadach protestują przeciwko temu, co dzieje się z polską kulturą, a biorąc się do pracy tworzą kolejne, tandetne produkcje. Nie pozostawiają widzowi wyboru.

- Nieprawda. Takich produkcji wymagają od nich producenci, dystrybutorzy, ludzie, którzy dają pieniądze i telewizja, która już nawet nie ukrywa, że im głupiej, tym lepiej. Zapętliliśmy się. Wpadliśmy w koszmarne koło uzależnień. Dlatego mamy widza, jakiego mamy. Dystrybutor chce zaspokoić jego oczekiwania, a reżyser musi na to iść. Ma tylko jedno wyjście: może nie reżyserować w ogóle, jak mój przyjaciel Andrzej Domagalik, który nie robi filmów, bo jest nieustępliwy i ma charakter. Inni za to robią seriale, sitkomy. Za chwilę przestaniemy wiedzieć, gdzie istnieje rozum i dobry smak. W dużym stopniu już o tym zapomnieliśmy! Nie mówię o odbiorze sztuki teatralnej, która wymaga pewnej wrażliwości i przygotowania. Mówię o życiu towarzyskim, rozmowach, listach. To wszystko jest sztuką dawno zapomnianą. Świat parszywieje. Nie mówi tego starzec, który ględzi sobie gdzieś w dalekim Krakowie. To są tępe fakty. Otaczają nas idioci. Studentka prawa nie wie, jakie miasto jest stolicą Stanów Zjednoczonych. Studentka rusycystyki jest w stanie wymienić tylko trzy sztuki Czechowa. Jest skandaliczny stan wykształcenia. Ludzie są nieoczytani. Nie umieją pisać, mówić, śpiewać.

Odtrutką na tę miernotę i głupotę mogą być "Tulipany" - film Jacka Borcucha, w których zagrał Pan postać o ksywce Matka?

- Tak, bo Jacek jest szczególnym człowiekiem. Jego indywidualność polega na czymś niezmiernie prostym. On ma świadomość tego, że kiedyś będzie stary i umrze. Ma świadomość, że starzy i młodzi, to w gruncie rzeczy tacy sami ludzie. Trzeba być kretynem, żeby sądzić, że starość daje nam prawo do wypowiadania ostatecznych sądów, a młodość może być wyłącznie bezkompromisowa. Wszyscy mamy taką samą ilość lat. Mamy tylko różne daty urodzeń. Wszystko zależy od temperamentu, sposobu widzenia świata, wyobraźni i nadziei, którą się ma albo nie. Nie wiek gra najważniejszą rolę, tylko emocjonalne przygotowanie do życia, które często bierze się z genów, a często rodzi się w kontakcie ze sztuką i literaturą. Jacek jest człowiekiem wrażliwym. Myślę, że zrobił ten film nie dlatego, że lubi nas - starców. On chce polubić siebie za trzydzieści lat, czyli za chwilę. Ciekaw jestem, co na to ludzie. Czy im się film podoba, czy na niego chodzą.

Recenzje miał świetne...

- Recenzje nie kształtują rynku. To nie jest Ameryka, gdzie czeka się na recenzję teatralną, jak na wyrok - jeżeli recenzja jest zła, nikt na spektakl nie pójdzie. Tutaj w ogóle recenzje przestają mieć sens m.in. za sprawą recenzentów, którzy wydają opinie, a nie recenzują dzieła. Krytycy tacy, jak np. Wyka, prowadzili twórcę. Bo krytyk ma być współtwórcą, a nie oceniaczem. Jeżeli uwaga krytyka jest słuszna, dlaczego twórca ma jej nie zrealizować? Tymczasem współcześni krytycy na zmianę wyciągają scyzoryki i maczugi. Walą i popisują się swoją złośliwością, bo tak jest modnie.

Film opowiada o świecie, w którym najważniejsze są przyjaźń i miłość...

- Bo miłość i przyjaźń są potrzebne człowiekowi jak powietrze. Są motorem całego świata. Poza nimi otaczają nas same drobiazgi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji