Artykuły

Repetytorium z Kantora

"Faust" w reż. Janusza Wiśniewskiego z Teatru Nowego w Poznaniu na XII Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

W przedstawieniu Janusza Wiśniewskiego wyobrażenia kulturowe splatają się z kadrami z arcydzieł malarstwa i motywami z innych dzieł teatralnych. Tylko w jakim celu?

Arcydzieło Johanna Wolfganga Goethego reżyser Janusz Wiśniewski przeniósł do małego pomieszczenia. Ten "Faust" rozgrywa się w półtorej godziny w przejściu między Krzyżem a wejściem do Piekła, wyglądającym jak brama cyrku. To z niej wymaszerowuje zbity tłum piekielnych mieszczan. Z niej wyłania się Mefistofeles w makijażu pokrywającym całe ciało, z krogulczym nosem i deformującymi sylwetkę ptasimi ruchami. Mirosław Kropielnicki uosobia stereotyp diabła jak z obrazka w książeczce dla dzieci. Z podobnych cytatów uszyty jest cały spektakl.

Oś spektaklu stanowi przemiana Fausta; jej kolejne odsłony oddzielają etiudy z udziałem piekielnego tłumu. Postać Mariusza Puchalskiego, w kostiumie, który czyni z niego otyłe monstrum, zmienia się pod wpływem miłości do Małgorzaty. To uczucie, którego nie znalazł w rozważanych słowach Biblii.

Słynne błaganie Fausta, już w zwykłym garniturze, do chwili, by trwała - przy zwłokach ukochanej - reżyser porównał z wołaniem Chrystusa z Krzyża: "Boże, czemuś mnie opuścił". Chwila krańcowego cierpienia staje się tu momentem maksymalnego natężenia człowieczeństwa. Za moment obu, Jezusa i Fausta, piekielni wysłannicy spakują do plastikowych worków na zwłoki.

Tę ideę i jej plastyczny wyraz Janusz Wiśniewski znalazł u Hieronima Boscha, który na obrazie "Niesienie Krzyża" naznaczył głowę Chrystusa tą samą człowieczą brzydotą co twarze oprawców. Reżyser sięgnął też po fizjologię z płócien Francesco Goyi i Francisa Bacona. Z malarstwa wyłonił się gęsty, uszminkowany tłum gości madame Auerbach, upozowanej na Fridę Kahlo z autoportretów. A sama biesiada w piwnicy przywodzi na myśl "Ostatnią Wieczerzę" Leonarda. Aluzja goni tu aluzję.

"Faustem" rządzą jednak pozamalarskie prawa: kryptocytaty z innych dzieł teatralnych. Wiśniewski powtarza za "Wyzwoleniem" Konrada Swinarskiego ustawienie aktorów w relief, powiela mechaniczne wejścia kolejnych kwestii jako parodii towarzyskich bon-motów. A przede wszystkim: Wiśniewski kopiuje Tadeusza Kantora.

Są manekiny z "Umarłej klasy", siedzące na ławce z boku sceny. Jest maszyna rodem z przedstawień teatru Cricot 2. Dwaj aktorzy udają bliźniaków Wacława i Lesława Janickich, aktorów Kantora. I jest sam Tadeusz Kantor! Reżyser nazwał tę postać górnolotnie Mistrzem Ołtarzy, powierzając mu funkcję organizatora pasyjnego misterium, regulatora przepływu przedstawienia. Niestety - pozornego. Grający go Witold Dębicki nie reagował na to, co działo się na scenie. Nawet gdy kukła Chrystusa zawisła na krzyżu tylko za jedną rękę... Co odsłoniło całą mistyfikację Wiśniewskiego.

Podczas dyskusji po spektaklu, zapytany, dlaczego sam nie dozoruje przebiegu przedstawienia, reżyser krygował się, że jest amatorem bez szkół... Zdaje się za to profesjonalnym kompilatorem. Szkoda tylko, że nie wyznaczył celu, do którego prowadzi jego cytatomania.

Nie widziałem na żywo ani jednego spektaklu Kantora i Swinarskiego. Ale repetytorium autorstwa Janusza Wiśniewskiego nie zastąpi nawet rejestracji wideo. Prawdziwi mistrzowie są niepodrabialni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji