Artykuły

"Ożenek", czyli wizja Rosji

"Ożenek" Nikołaja Gogola w reż. Nikołaja Kolady w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Danuta Lubina-Cipińska w Rzeczpospolitej.

Nikołaj Kolada, rosyjski dramatopisarz, reżyser i aktor, wyreżyserował w Teatrze Śląskim w Katowicach "Ożenek" Mikołaja Gogola. Za przerysowaną warstwą komediową sztuki skrył rozważania o współczesnej Rosji.

"Ożenek" to przede wszystkim okazja do mistrzowskiego popisu dla aktorów. I tak jest też w Katowicach. Agafia Tichonowna Grażyny Bułki jest zaskakująca: wygląda jak dziecko, które leczy zeza - w okularach z jednym zaklejonym szkłem, a jest zażywną, wielką dziewoją ze spadającym filuternie na oczy lokiem, którą zwykle paraliżuje strach, a czasem dodaje nadspodziewanego wigoru determinacja starej panny. Niemal jej lustrzanym odbiciem jest Duniaszka Aliny Chechelskiej, która w odróżnieniu od swej pani jest bardziej otwarta i chętna do żartów. Obie są przeciwieństwem kościstej Ariny Pantelejmonownej, ciotki Agafii, granej przez Krystynę Wiśniewską. Ewa Leśniak w roli Fiokły Iwanownej jest hałaśliwa jak przekupka, a gdy jej się coś udaje, tańczy radośnie jak wyborna baletnica z folklorystycznego ansamblu.

Łysy, szczupły, niepozorny Podkolesin Marka Rachonia łamie się jak trzcina, trzęsie jak osika. Gdyby go nie podtrzymywali pod ręce Koczkariow - Marcin Szaforz i Stiepan - Michał Piotrowski, to by upadł. Do zalotów trzeba go przymuszać, dlatego nie ma pawiego ogona, ani pancerza z poduszek, jak pozostali zalotnicy Agafii. A ci puszą się, jak mogą. Antoni Gryzik w roli Jajecznicy stawia nogi szeroko, posuwając się po scenie jak gdańska szafa. Żewakin Jerzego Głybina tokuje posuwistym, tańczącym krokiem marynarza, Jerzy Kuczera jako Anuczkin drobi żwawo nóżkami, dodając sobie animuszu wachlarzem, a Wiesław Kupczak - Starikow jest jak turecki basza, kroczy pewnie, by zdobywać. Każda z postaci jest zarysowana ostrą, indywidualną kreską. Język każdej z nich też jest zindywidualizowany - to zasługa nowego przekładu Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej, w którym mowa jest zgodna z tempem i rytmem współczesnej polszczyzny, a jednocześnie zachowuje styl Gogola.

Choć "Ożenek" powstał ponad półtora wieku temu, nadal jest aktualny. Dawno skończyła się carska Rosja i jej urzędnicza hierarchia, nie ma dziś znaczenia czy ktoś jest z arystokracji czy z kupiectwa, ale ciągle poprzez mariaż można sobie zapewnić lepszą pozycję i dobrobyt. Nadal problemem jest ludzkie zagubienie, strach przed samotnością, ale i obawa przed trwałym związkiem. Marzymy o miłości i pięknie i nadal to marzenie zderza się z brutalnością życia. I Kolada odczytując Gogola temu nie przeczy.

W tej niezwykle efektownej inscenizacji - szczególnie w warstwie plastycznej i ruchowej, wielkie brawa dla scenografii i kostiumów Anny Tomczyńskiej i Nikołaja Kolady oraz dla choreografii Jakuba Lewandowskiego - najważniejszą nie jest jednak wcale historia Podkolesina, który chciałby się ożenić, ale nie potrafi podjąć ostatecznej decyzji. Historia jego wymuszonych zalotów, to tylko pretekst dla Kolady, by spróbować powiedzieć nam coś o Rosji.

Spektakl rozpoczyna się sceną zbiorową, w której wszystkie postaci "Ożenku" ustawiają się jak do zdjęcia, a potem ruszają w szalony tan, w rytm ludowych pieśni rosyjskich, muzyki z "Traviaty" Verdiego i wypowiadanych słów - stereotypów o Rosji, takich jak: samowar, trojka, bałałajka, niedźwiedź, Czechow, kałasznikow, itd. Wschodnie dumki i czasztuszki zdają się toczyć pojedynek z zachodnioeuropejską operą, ale finalny melanż kończy się jazgotem. Jakby reżyser chciał powiedzieć, że Rosja, choć od wieków wpatrzona w kulturę zachodnią, pozostaje jednak na nią silnie impregnowana. I nieujarzmiona w pędzie ku potędze i wolności.

"O, Ruś - trojka! Dokąd tak pędzisz" - słychać ze sceny szczególnie wyraźnie, gdy pierwsza część "Ożenku" - moment, w którym zalotnicy Agafii rozchodzą się z nadzieją na spełnienie swych planów, a ona już wie, iż ma powodzenie i tylko trzeba dokonać właściwego wyboru - kończy się obrazem szalonego galopu bohaterów tej historii. Przechodzi on w radosną, weselną zabawę z balonikami. Obraz ten przywodzi na myśl ostatnie zdania z "Martwych dusz", gdzie Gogol pisał: "Rosjo, dokądże pędzisz, daj odpowiedź! (...) przelatuje obok wszystko, cokolwiek jest na ziemi, i patrząc z ukosa odsuwają się i dają jej drogę inne narody i państwa".

Jedną z najpiękniejszych, ale i najważniejszych scen jest obraz bez słów, dodany przez reżysera do sztuki tuż przed finałem. Gdy Podkolesin targany wątpliwościami, czy jednak powinien się żenić, w końcu decyduje się na dramatyczną ucieczkę z domu Agafii, jego służący Stiepan i Duniaszka odgrywają niezwykle liryczną scenę miłosnego zbliżenia - trwa ona długo, niespiesznie, ale kończy się niespodziewanie brutalnym pobiciem kobiety. To zderzenie marzenia z nieokrzesanym życiem można też zinterpretować szerzej. Może reżyser chciał nam powiedzieć, że taka była i nadal jest Rosja - uwodzi świat swą innością, a jak ulegnie jej czarowi, traktuje go z agresją. No cóż, to wiemy od dawna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji