Artykuły

Burdel narodowy, czyli fantazje o nadchodzącej sztuce

"Dziewczyna z Marszu Niepodległości" Michała Walczaka i Macieja Łubieńskiego w reż. Michała Walczaka, 27 odcinek Pożaru w Burdelu w Teatrze WARSawy. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Nowy odcinek kabaretu Pożar w Burdelu nazywa się "Dziewczyna z Marszu Niepodległości" i grany jest w Teatrze WARSawy. Odnotujmy, że cena biletu na "Pożar" dobiła do 100 zł i jest porównywalna z biletami do opery albo na spektakle Krzysztofa Warlikowskiego w Nowym Teatrze, mekce kulturalnego nowego mieszczaństwa.

Można tu powtórzyć, że "Pożar" przeszedł długą drogę od środowiskowej imprezy w piwnicy klubokawiarni na Woli do inteligentnej rozrywki dla dobrze sytuowanych, liberalnych warszawskich 30- i 40-latków z ambicjami. Nic więc dziwnego, że kabaretowa diagnoza powyborczej sytuacji to konflikt pokoleń. Młodsze postaci z "Pożaru..." głosowały na Kukiza, a grana przez świetną wokalistkę Karolinę Czarnecką zbuntowana Etno w geście protestu przeciw ojcu idzie na tytułowy Marsz Niepodległości. W trupie pojawia się też przystojny i obdarzony rewelacyjnym głosem młodzieniec imieniem Jobbik (Wojan Trocki) - mówi o sobie "dziecko Czarnobyla", więc to rocznik 1986. Imiennik faszystowskiej partii z Węgier chce tchnąć w kabaretowych artystów nowego ducha. Śpiewa o Budapeszcie w Warszawie i Zalewie Zegrzyńskim jako nowym Balatonie. Urodziwy Jobbik uwodzi artystki, tymczasem zdziesiątkowana lewica kryje się po lasach. Reguły konspiry? Hasło: "Razem", odzew: "Za cztery lata. Albo za osiem".

W wielu odcinkach "Pożaru..." powracał wątek walki o władzę nad grupą, przez scenę przewijała się galeria uzurpatorów próbujących detronizować lidera i mistrza ceremonii Burdeltatę (niezastąpiony Andrzej Konopka). Tym razem w roli pretendenta wystąpi Zdzisław (Tomasz Drabek).

To jedna z burdelowych postaci z najdłuższym stażem, wcześniej bohater skeczy o życiu małżeńskim typowej pary z Miasteczka Wilanów oraz gejowskiego love story "Nocne metro". Z budowlańca ukrywającego romans z kolegą z budowy II linii metra staje się prawicowym przywódcą: niewysokiego wzrostu, z wąsikiem, przejmującym po wyborach rządy w imię resentymentu. Zdzisław przejmuje władzę nie tylko nad kabaretem, ale też nad Teatrem Narodowym, który ma stać się naprawdę narodowy. Pierwszy pomysł - musical o Dmowskim.

I chyba najlepsze w "Dziewczynie z Marszu Niepodległości" są właśnie fantazje na temat nowej narodowej sztuki, urywki zapowiadające repertuarowe plany odnowionej największej sceny Warszawy. Taki na przykład spektakl muzyczny "1849". Pod turecką granicą na lepszy los liczą uchodźcy z... Polski i Węgier. Przegrani powstańcy, poobijane dzieci Wiosny Ludów uciekające przed cesarzami Rosji i Austrii przyjęci zostają przez sułtana. Zaś Jobbik gra generała Bema, dla polskiej sprawy przechodzącego na islam. Tak "Pożar..." zapowiada nową sztukę narodową.

Kolejna wizja - oto Dmowski i Piłsudski w 1904 r. spotykają się w Tokio, by przy sushi poznać prawdę o polskiej duszy. Prowadzą ze sobą dyskurs pełen wzajemnych aluzji i przytyków, coraz bardziej przypominający sen w narkotycznych oparach. Nic dziwnego, że w końcu duchy dwóch wielkich przywódców biorą w posiadanie ciała aktorów, a ze sceny rozbrzmiewa piosenka Moniki Babuli o odwiecznym "polskim voodoo". Nie dziwi też, że w finale ze sceny pada apel, by nie wchodzić zbyt głęboko w rolę i nie dawać się ponosić emocjom. Takie typowo liberalne, ironiczne przesłanie.

Nie zmienia to faktu, że "Pożar..." dalej bawi. Pisane przez Michała Walczaka i Macieja Łubieńskiego prześmiewcze piosenki i żarty z "nowej epoki" są z pewnością bardziej strawne niż podniosłe tony i protekcjonalne moralizatorstwo spóźnionych prasowych Kasandr. A że "Pożar..." mówi głównie do przekonanych? Mało które polskie medium robi dziś inaczej.

Przy okazji piskliwych wywodów Zdzisława domagającego się musicalu o Dmowskim można zapytać, czy poza historycznymi produkcjami i patriotyczną hagiografią możliwa jest w Polsce prawicowa sztuka zaangażowana. Innymi słowy - co mają w szufladach ci, którzy ostrzą sobie dziś zęby na swoją kolej w galeriach, teatrach czy studiach filmowych. Z drugiej strony mam nadzieję, że "Pożar..." nie zamknie się w roli oblężonej liberalnej twierdzy na kolejne cztery lata. A może osiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji