Artykuły

Próżno szukać pocieszenia

- Dostojewski mówi o człowieku w taki sposób, że nie każdy potrafi sobie z tym dać radę. Niezmiernie trudno jest przekazać ze sceny całe zło i tragizm losu człowieka bez poważnych kosztów własnych. Można się pokaleczyć - mówi WOJCIECH PSZONIAK przed premierą "Waszej Ekscelencji" w Teatrze Współczesnym w Warszawie.

Janusz R. Kowalczyk: Od "Belfra" sprzed dwóch lat nie oglądaliśmy pana na scenie. Czym się pan kierował przy wyborze roli Wujaszka w "Waszej Ekscelencji", adaptacji powieści Dostojewskiego "Wieś Stiepańczykowo i jego mieszkańcy"?

Wojciech Pszoniak: Aktorem bywam, nie nadaję się do teatru-instytucji, gdzie dziś gra się w jednej, a jutro w innej sztuce. Aktor jest też artystą, który musi mieć natchnienie. Etat daje wprawdzie pewne poczucie bezpieczeństwa, ale zrozumiałem, że nie mogę się nim wiązać, jeśli chcę dokonywać wyborów. Teraz dałem się skusić Izabelli Cywińskiej, która zaproponowała mi Wujaszka. "Wieś Stiepańczykowo i jego mieszkańcy" pochodzi z wczesnego okresu twórczości pisarza i ma inny ciężar gatunkowy niż "Biesy". Nie wiem jednak, czy kiedykolwiek podejmę się jeszcze raz "spotkania" z Dostojewskim.

Dlaczego?

Mówi o człowieku w taki sposób, że nie każdy potrafi sobie z tym dać radę. Niezmiernie trudno jest przekazać ze sceny całe zło i tragizm losu człowieka bez poważnych kosztów własnych. Można się pokaleczyć. Tworząc Piotra Wierchowieńskiego w "Biesach" Andrzeja Wajdy, byłem młody i odkrywałem nowe rzeczy. Dzisiaj mam potrzebę życia w zgodzie ze sobą - chcę odkrywać dobro. Tymczasem jeszcze raz zdałem sobie sprawę z tego, jakie struny może poruszyć Dostojewski. Tak naprawdę jedynym człowiekiem, który może wejść w środek ukazywanego przezeń świata, jeżeli ma na to siły i ochotę, jest aktor. To fascynujące, choć wyczerpujące.

Kim jest pana Wujaszek?

Jest to postać wzięta z życia, acz nietuzinkowa. Człowiek skończenie dobry, który w związku z tym nie radzi sobie z otaczającym go nieczułym światem. Wszelkimi siłami próbuje wyrwać się z zaklętego kręgu zależności - nie finansowych czy instytucjonalnych, lecz osobistych. Pewnie niejeden z nasprzeżył w życiu intymny związek, z którego nie umiał się wyplątać. Każda grupa - bo dwie osoby to już układ - organizuje się na zasadach partnerskich lub dominacji jednej ze stron. O takim zniewoleniu jest właśnie ta powieść, utrzymana jeszcze w pastelowych kolorach, w gogolowskim klimacie. Niemniej jednak i w niej zapowiada się ten wielki Dostojewski od "Braci Karamazow".

Czy przy tej roli procentuje pana doświadczenie z "Biesów"?

"Biesy" potwierdziły moje przypuszczenie, że jeżeli chce się uprawiać wysoką sztukę aktorską, to nie można jedynie odgrywać tekstu. Tak naprawdę literatura służy temu, by człowiek konfrontował się sam ze sobą. Dotąd jestem wierny tej koncepcji tworzenia ról. To mój dialog z samym sobą na temat świata. Drugiego człowieka. Kiedy nie będę miał nic do powiedzenia na jego temat, przestanę być aktorem. Również Wujaszek jest dla mnie pretekstem do rozmowy o sensie życia. Dozadawania podstawowych pytań. W planie psychologicznym, podobnie jak w roli Korczaka, bądź politycznym - jak w przypadku Robespierre'a w "Dantonie".

Jaki jest pana prywatny stosunek do Dostojewskiego?

Myślę, że stworzył literaturę XX wieku. Taki pisarz nie mógł się urodzić poza Rosją. W szczególny sposób potrafił ukazać bezinteresowne zło, człowieka obnażonego w bestialstwie. Siłę zła dla zła. To dotyczy każdego i dziś znacznie lepiej to widzimy. U Dostojewskiego próżno szukać pocieszenia. Dopóki będzie istniało zło, zawsze będzie współczesny i aktualny. Wielkie dzieła literatury się nie starzeją.

Dostojewski jest bodaj najczęściej wystawianym autorem, który nie pisał na scenę. Tworzył tak intrygujące postacie?

Głęboko wnikał w dusze ludzi, oddając ich skomplikowane relacje. Zagęszczone tak, że gdybyśmy żyli, jak to opisał, w wieku 20 lat bylibyśmy staruszkami. Wszystkie postacie i ich związki są niezwykle wyraziste. Niosą w sobie zawsze pewną tajemnicę. W naszym kolorowym, gładkim świecie, w którymbiedny, nieładny, nieszczęśliwy człowiek raczej przeszkadza, jest to rzadka wartość. Okrutny, ale mądry. Patrzy na człowieka w sposób, który pozwala głębiej zastanowić się nad własną naturą. Pomaga, choć przeraża.

***

"Wasza Ekscelencja" - premiera dziś w Teatrze Współczesnym - to sceniczna adaptacja wczesnej powieści Fiodora Dostojewskiego "Wieś Stiepańczykowo i jej mieszkańcy", dokonana przez Izabellę Cywińską. Przekład: Jerzy Jędrzejewicz, scenografia Małgorzata Szczęśniak, muzyka Jerzy Satanowski, układ tańca Jarosław Staniek, światło Mirosław Poznański. Obok Wojciecha Pszoniaka gra dwudziestoosobowy zespół teatru.

Na zdjęciu: scena z "Waszej Ekscelencji" w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Na pierwszym planie Wojciech Pszoniak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji