Artykuły

Czy Brytyjczyk zrozumiał Moniuszkę?

"Straszny dwór" Stanisława Moniuszki w reż. Davida Pountneya w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Mirosław Winiarczyk w tygodniku Idziemy.

Przed premierą "Strasznego dworu" w Teatrze Wielkim brytyjski reżyser David Pountney, któremu powierzono realizację, opowiadał w wywiadach, że doskonale rozumie kontekst artystyczny, historyczny i patriotyczny dzieła Moniuszki. Niestety, w spektaklu tego nie widać.

Reżyser potraktował naszą narodową operę jak prowincjonalną operetkę, w której baraszkują zabawne panie i śmieszni panowie w dziwacznych kostiumach z różnych epok. "Straszny dwór" nie jest jednak "Baronem cygańskim", "Księżniczką czardasza" czy "Krainą uśmiechu". Akcja stała się nieprzejrzysta, a piękne arie zlały się z partiami chóralnymi. Orkiestra nieustannie zagłuszała solistów i jedynie Miecznik przypomina bohatera ze "Strasznego dworu".

Słynny mazur został na premierze wykonany na scenie przystrojonej biało-czerwonymi kolorami, stanowiącymi przesadną, wręcz karykaturalną scenerię. Wrażenie wzmocnione zostało kostiumami niektórych postaci: ubrane zostały mianowicie w sprawiające wrażenie kibolskich czapki z rogami. Reżyser zafundował nam scenograficzne elementy żywych, ruchomych obrazów, stylizowanych na osiemnastowieczne malarstwo. Nie wniosło to jednak nic do artystycznej interpretacji "Strasznego dworu". Szkoda, że realizatorzy wzgardzili wspaniałą polską tradycją wykonawczą dzieła Moniuszki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji