Artykuły

Co odkrzyknąć, gdy krzyczą "Gestapo!"? Porno zamiast bomb!

Gdy blokujący wejście do teatru oenerowcy krzyczą do nas widzów: "sodomici!" i dokładają jeszcze "gestapo!", zastanawiam się, jak im odpowiedzieć. Może hasłem "Porno zamiast bomb"? - o proteście przed premierą "Śmierci i dziewczyny" w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

Wygląda to jak scenografia do filmu Agnieszki Holland: może kręcą film o artystach w czasach rewolucji francuskiej? Przed teatrem stoi jakaś surrealistyczna konstrukcja: ni to rusztowanie, ni to dziwne auto z tablicami pełnymi haseł. Wokół teatru kisi się kilka tłumów: tłum Krucjaty Różańcowej (skandujący "Zdrowaś Mario" ), Tłum Narodowców (skandujących na przemian "Zdrowaś Mario" i "ZOMO!, ZOMO!"), tłum fotoreporterów, unoszących do góry aparaty i kamery, żeby objąć całość imprezy, i wreszcie tłum widzów, którzy przyszli do teatru.

Tłumy przyglądają się sobie nerwowo. Niektóre z nich mają swoje okrzyki, inne nie. Stoję w tłumie widzów, którzy nie mogą wejść do środka, bo jacyś panowie z pustymi oczami stanęli na straży przy drzwiach. Państwu policjantom tłumaczą, że odpowiadają w ten sposób na apel ministra kultury, a następnie dorzucają od siebie: "Ge-sta-po! Ge-sta-po!"

Jakoś mi dziwnie, że nic nie krzyczę, więc szukam w głowie sloganu, który by można mojemu tłumowi podrzucić. "Daj-cie przejść! Daj-cie przejść" - wykrzyczane w ich stronę wydaje się jednak wątłe.

Może "El-frie-de! Je-li-nek!". W końcu to autorka tekstu, do tego noblistka. A może "Porno zamiast bomb"? Lub "Idź po-czy-tać! Idź-po-czytać!". Przecież ostatecznie - wszystko przez to, że nie czytali książek. Złe rozpoznanie sytuacji, niski poziom refleksji, neurotyczne zachowania, poddawanie się woli tłumu i słabość do prostych populistycznych haseł. Jednak kampania na rzecz czytelnictwa w tym miejscu cóż, trochę to niezręczne i chyba nie przebilibyśmy się z żadnym subtelnym niuansem przez ich krzykliwe symbole. Tak to jest groteskowe, że chce się zakrzyknąć "jak z Mrożka!".

Tymczasem nikomu nie jest do śmiechu, widzowie czują się jednak trochę sterroryzowani i część z nich usiłuje wejść do teatru od tyłu: drzwi są jednak zamknięte. Zaraz zaczną się wdrapywać po ścianach, przez dach lub wąskie okienko w klopiku - myślę.

Może wyniosą kilka peruk dla łysoli na zewnątrz? (ci tymczasem zmienili hasło i nie wiedzieć czemu krzyczą "So-do-mici! So-do-mici"). Można im odpowiedzieć w dwójnasób: "kici kici" lub "troglodyci". Agnieszka Holland na pewno fajnie by to pokazała.

- Wyjątkowo włożyłam niskie obcasy, na wypadek, gdyby trzeba było spierdalać - szepcze mi konspiracyjnie koleżanka. - No wiesz, nie wiadomo, co oni mają w kieszeniach. Na pewno nie zegarki z pozytywką.

A potem jednak wchodzimy drugimi drzwiami, po chwili zaczyna się spektakl i jest w nim wiele mocniejszych scen niż sceny seksu. Jest naprawdę dobrze i oto publiczności wynagrodzono i przepychanki pod teatrem, i chłód listopada.

Wszyscy odetchnęli z ulgą: po stokroć było warto! I przypominają mi się awantury wokół sztuki krytycznej lat 90., którą łajano za epatowanie nagością i "obrażanie narodu polskiego". A która przecież oswajała nas: z niepełnosprawnością, starością, chorobą. Ale wysiłek, który trzeba podjąć, żeby więcej poczytać, dowiedzieć się czegoś na temat intencji, zrozumieć kontekst i tak dalej - bywa zbyt wielki.

Łatwiej stanąć przy drzwiach i krzyczeć "ZOMO! ZOMO!" I na tym poziomie, trzeba się z tym pogodzić, nie mamy z nimi szans - mają wyraźnie większe doświadczenie. No bo, co można odkrzyknąć na "Hań-bisz orła! Hań-bisz orła!"? No co?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji