Artykuły

Zatruwanie umysłów

- To, co wydarzyło się we Wrocławiu, widzę jako celową prowokację, czyli bicie nas po twarzy i plucie w nią. Spektaklu broni zdegenerowana część artystów i społeczeństwa, która jest w mniejszości - mówi Stanisław Markowski, artysta fotografik i dokumentalista, w Naszym Dzienniku. - To, co w tej chwili dzieje się w sztuce, nie ma nic wspólnego z jakąś kontestacją twórczą, jest to zaplanowana rewolucja kulturowa.

Jak komentuje Pan skandal z wystawianiem sztuki "Śmierć i dziewczyna" w Teatrze Polskim we Wrocławiu i catą atmosferę, jaką tworzą wokóf tego media atakujące wicepremiera Piotra Glińskiego.

- To, co wydarzyło się we Wrocławiu, widzę jako celową prowokację, czyli bicie nas po twarzy i plucie w nią. Spektaklu broni zdegenerowana część artystów i społeczeństwa, która jest w mniejszości. To jest jakiś zamknięty, chory układ. Mamy tu do czynienia z wyraźną cyniczną grą polityczną, przecież obok dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu stał na konferencji prasowej nie kto inny, jak sam Ryszard Petru, przewodniczący partii Nowoczesna. Czyli widzimy, że to jest próba mocniejszego zaistnienia tej partii na scenie politycznej, która przecież nie ma i na pewno mieć nie będzie większego poparcia społecznego. Polityka to służenie dobru wspólnemu, ta jest w jak najgorszym wydania Dodatkowo próbuje nas się oswajać z pornografią na scenie, mówiąc cynicznie o obronie demokracji. Na to nie może być miejsca i nie będzie. W telewizji wstrząsnęło mną upokorzenie ministra kultury i dziedzictwa narodowego, który próbował przedstawić swoje stanowisko w tej sprawie. Czegoś takiego nie spotkaliśmy od 25 lat.

I to przez dziennikarkę Telewizji Polskiej...

- To jest sygnał, że tę telewizję musimy zmienić jak najszybciej od podstaw. Takie rzeczy nie mogą się dziać. Miarka się przebrała, dziś media publiczne zamieniły się w rynsztok, dotowany za nasze pieniądze. Naprzeciwko wejścia do Teatru Polskiego we Wrocławiu modlili się ludzie. To wyraz jakiejś naszej nadziei, ale niestety także bezsilności. Była policja, aresztowania, jakby jacyś terroryści napadli na teatr. Uważam, że my, jako społeczeństwo, musimy zareagować bardziej zdecydowanie, wspierając swoimi działaniami społecznymi ministrów i ich doradców. Apeluję do ludzi, by nagrywali podobne spektakle, by tworzyć dokumentację, na co idą nasze pieniądze. Natomiast dyrektora Teatru Polskiego bezwarunkowo natychmiast trzeba odwołać.

Reprezentuje Pan środowisko, które chce odwołania Jana Klaty ze stanowiska dyrektora Narodowego Starego Teatru w Krakowie.

- Tak. Przez ostatnie osiem lat byliśmy coraz intensywniej atakowani dwoma rodzajami broni. Mówię tu o różnych formach przekazów medialnych - począwszy od prasy, którą czytamy, po telewizję, ale również te instytucje i ośrodki, które powołane są do krzewienia kultury. W tym szczególnie te, które mają wpisane w nazwie "narodowy", tak jak Narodowy Stary Teatr, co powinno być dla nich pewnym rodzajem zobowiązania. Kiedy było już wiadomo, że zbliża się Okrągły Stół, zaczęła się wyłaniać, poza polityczną, pewna kulturowa elita, którą traktowaliśmy jako ozdrowieńczą. Im dalej od 1989 roku, tym ten etap coraz bardziej znaczony był jakimś rodzajem mniejszej lub większej, a potem coraz większej i wyraźniejszej linii, która dystansuje się od Narodu, Polski, tradycji, wiary, Kościoła.

Uważa Pan, że rewolucja kulturowa, która tak widoczna jest na deskach teatru, była zaplanowaną akcją niszczenia naszej narodowej tożsamości?

- Bez dwóch zdań była to zaplanowana akcja. To, co w tej chwili dzieje się w sztuce, nie ma nic wspólnego z jakąś kontestacją twórczą, jest to zaplanowana rewolucja kulturowa.

To znaczy, że były minister kultury Bogdan Zdrojewski doskonale wiedział, co oznacza oddanie Klacie władzy nad Starym Teatrem?

- Tak, i ci wszyscy, co byli nad nim. Myślę, że Zdrojewski uległ pewnym naciskom. Niemniej to jest jego odpowiedzialność, gdyż on powołał na stanowisko dyrektora Starego Teatru Jana Klatę, i to bez żadnego konkursu. Klata naruszył umowę, w której miał pewne wytyczne, w jakich ramach powinien pracować, przekreślił to, do czego ten teatr został powołany. Ta cała rewolucja, odwoływanie się do pewnej własnej śmiałości, mówienie o jakiejś bezkompromisowości jest iluzją. Klata i jemu podobni to szaleni oportuniści, pieszczochy władzy, karmieni przez nią milionami złotych. Stary Teatr dostaje co roku 14 milionów złotych. Tymczasem zamiast służyć pewnej misji, w Starym Teatrze robi się eksperymenty, gdzie aktor kopuluje np. z dekoracją przedstawiającą czaszkę ludzką. Artyście nie wszystko wolno. Jeśli chcą otwierać sobie brzuchy i wywalać za przeproszeniem bebechy, to niech to robią w domu, w piwnicy lub na strychu, ale nie na narodowej scenie, którą zamieniają w wychodek.

Spektakle wystawiane w Starym Teatrze czy Teatrze Polskim we Wrocławiu mają destrukcyjne oddziaływanie na widzów, szczególnie młodych.

- O to chodzi. Ja wolę oddychać zapachem łąk i lasów niż zapachem wychodka. Ale jest grupa osób ze środowiska artystycznego, która bardzo ten zapach lubi i propaguje go za nasze pieniądze. Tak jak Klata został powołany przez ministra, może być przez niego odwołany. Prosiliśmy o to wcześniej ministra Zdrojewskiego, słaliśmy do niego protesty, listy i prośby, lecz bez efektu. Bronił go w sposób szalenie prymitywny.

W jaki sposób chcą Państwo doprowadzić do zmiany na stanowisku dyrektora Starego Teatru?

- Na razie nie będziemy informować o tym opinii publicznej, zrobimy to wtedy, kiedy uznamy za stosowne. W akcję włączyła się bardzo szeroka grupa osób, które dla Polski coś znaczą i mają olbrzymi autorytet. Powoli będziemy włączać tutaj całe społeczeństwo, by oceniło dorobek twórców, zatrudnionych na etaty w publicznych placówkach kultury. Na pewno o naszej akcji, którą rozpoczynamy i na pewno będziemy kontynuowali po odejściu Jana Klaty, zostanie poinformowany minister kultury i dziedzictwa narodowego. Klata musi odejść i odejdzie, przyjdzie nowy dyrektor, a po roku wszyscy o starym zapomną. Ale to nie chodzi tylko o niego. Podobny problem dotyczy niektórych innych teatrów, centrów sztuki, zwłaszcza współczesnej, i innych ośrodków, finansowanych z budżetu państwa, w których przyjęto szkodliwą narrację postmodernistyczną. Te ośrodki, które mają promieniować sztuką, kulturą, twórczością, naszą historią, opanowali ludzie, którzy nienawidzą Polski i wiary katolickiej. Kompletnie je przeorali i uczynili z nich narzędzia, które sączą truciznę. To nie są już narzędzia kultury, nie miejmy złudzeń. To jest bardzo świadoma polityka, której głównym motywem jest chęć rozbicia Polski jako państwa katolickiego. My tej trucizny nie chcemy, bronimy wartości i godności człowieka, dlatego atakuje się nas i wyzywa od szowinistów i faszystów.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji