Artykuły

Komitet Obrony Pornografii

Komitet Obrony Demokracji już istnieje. A w jego tle ukształtował się inny, bardziej ukryty, ale jeszcze głośniejszy Komitet Obrony Pornografii - pisze i Tomasz P. Terlikowski w Gazecie Polskiej.

"Śmierć i dziewczyna" z udziałem aktorów filmów pornograficznych, odbywających na scenie stosunek seksualny, została wystawiona w Teatrze Polskim. Protesty, a także ostrzeżenia sformułowane przez wicepremiera i ministra kultury profesora Piotra Glińskiego na nic się zdały, samorząd lokalny uznał bowiem, że Wrocław ma zostać europejską stolicą pornografii i nie pozwolił na jakąkolwiek interwencję w działalność Teatru Polskiego. A przy okazji mogliśmy wysłuchać ostrzeżeń przed upadkiem demokracji, totalitaryzmem i cenzurą prewencyjną.

Taki zarzut sformułował wobec wicepremiera dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu i jednocześnie poseł .Nowoczesnej vel Pornograficznej Krzysztof Mieszkowski. Polityk przekonywał, że w Polsce zaczął się totalitaryzm i cenzura, bo wicepremier Piotr Gliński zapowiedział, że nie będzie finansowania pornosów z pieniędzy publicznych. A ja na to odpowiadam: guzik prawda. Nikt nie zakazuje bowiem Mieszkowskiemu zajmowania się pornografią. Może ją oglądać, a nawet produkować (choć warto się zastanowić, jak pogodzić to z deklaracjami szacunku dla kobiet). Ale wszystko za własne (ewentualnie partyjnych koleżanek i kolegów) pieniądze. Jeśli tak bardzo zależy im na pornosku, to niech opodatkują swoje diety i za nie wyprodukują sobie i pięć pornoli. Mogą nawet zatrudnić do tego "dzieła" działaczki swojej partii. Ale od pieniędzy publicznych jednak wara. Są, jak się wydaje, ważniejsze cele niż dofinansowanie produkcji pornograficznych.

Idąc dalej, trzeba też zadać pytanie, czy miejsce, w którym wystawia się pornosy, powinno nazywać się Teatrem Polskim, i czy nie należałoby zmienić jego nazwy na PornoKlub (może im. Ryszarda Obrońcy Porno Petru). Tak byłoby uczciwiej wobec aktorów innych Teatrów Polskich, wobec sztuki teatralnej (która, przypomnijmy, jest sztuką, a nie odbyciem stosunku czy zabijaniem naprawdę) i wobec widzów. Odbywanie stosunków seksualnych na scenie nie ma nic wspólnego ze sztuką. I nie przekonuje mnie opinia, że przecież w wielu filmach czy przedstawieniach są tzw. sceny. Owszem, są, ale odgrywane, a nie odbywane. To jednak zasadnicza różnica. I to nawet jeśli nie uważa się, że wstydliwość jest wartością, której także w sztuce należy bronić. Jeśli ktoś tej "subtelnej" różnicy nie zauważa, to w istocie nie nadaje się na dyrektora publicznej placówki kultury. I trzeba to jasno, w odniesieniu do Krzysztofa Mieszkowskiego, powiedzieć.

I wreszcie, od czego być może trzeba by zacząć, zgoda na pornografię (nawet jeśli ją zdecydowanie potępiamy) nie może obejmować akceptacji deprawacji nieletnich. A to właśnie chce zrobić reżyser, który jako akompaniatora umieścił dziewięciolatka. Teatr zapewnia, że będzie on oddzielony od sceny, ale jak wyobrażacie sobie akompaniowanie, gdy nic nie wiecie o przedstawieniu? Sama jego obecność jest już podstawą do wkroczenia organów ścigania. I zrobienia porządku z deprawatorami.

Podsumowując więc: za sam pomysł wystawiania takich sztuk Teatr Polski powinien zostać pozbawiony środków publicznych (niech się, powtórzę, utrzymuje z datków posłów .Nowoczesna czy biletów), władze powinny rozważyć pozbawienie Mieszkowskiego stanowiska, a policja i prokuratura powinna uniemożliwić wystawienie sztuki z dzieckiem. Za ten element można i trzeba postawić zarzuty. Sztuka nie usprawiedliwia deprawacji nieletnich, a wolność słowa nie może oznaczać zgody na marnotrawienie publicznych środków na promowanie pornografii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji