Teatr Polski we Wrocławiu złamał prawo
Kierownictwu Teatru Polskiego we Wrocławiu udała się łatwa "sztuka". "Sztuka" wypromowania przedstawienia za wszelką cenę. Dzięki temu ich "sztuka" jest już tak nisko, że już chyba niżej upaść nie może - komentarz Artura Stelmasiaka w Niedzieli Tygodniku Katolickim.
Kryzys w sztuce współczesnej rozpoczął się od pewnej wystawy, kiedy to na początku XX wieku Marcel Duchamp ustawił w galerii sztuki zamiast rzeźby pisuar. Powiedziano wszystkim, że to jest sztuka, a Duchamp jest genialnym artystą. Niektórzy pewnie powiedzą, że sztuka jak sztuka, a na temat
gustów się nie dyskutuje. Wiele w tym racji, ale w całej wrocławskiej awanturze jest kilka szczegółów, na które chciałbym zwrócić uwagę. Niewtajemniczonym wyjaśnię, że chodzi o "spektakl" pt. "Śmierć i dziewczyna", podczas którego "aktorzy" porno uprawiają seks dla pieniędzy. Skandalem jest tu wszystko. Plakat promujący przedstawienie był tak obsceniczny, że Facebook go zablokował, słusznie uznawszy za pornografię. Niestety, dzieci z Wrocławia musiały na to patrzeć, bo ich miasto zostało oklejone obscenicznymi plakatami. Ciekawostką jest również fakt, że żaden z polskich aktorów nie zechciał wziąć udziału w tym przedstawieniu. Odważniejszych "aktorów" importowano więc z innych krajów.
Oprócz aspektów estetycznych i moralnych są także ważne przesłanki prawne - w porno-spektaklu bierze udział 8-letni chłopiec. Dostarczanie pornografii nieletnim jest bardzo szkodliwe i narusza polskie prawo.