Artykuły

Aleksandra Jakubczak: Ta trauma wciąż trwa

- Okazuje się, że ludzie, którzy nigdy u nas nie byli, z czytaniem tego spektaklu nie mają problemu. Być może ta historia opisuje zbiór postaw w jakimś sensie uniwersalnych - o "Po co psuć i tak już złą atmosferę" w Teatrze Nowym mówi reżyserka Aleksandra Jakubczak, w rozmowie z Martą Kaźmierską w Gazecie Wyborczej - Poznań.

- Co się dzieje w tym chórze, w Poznaniu opowiadało się na luzie przy rodzinnych obiadach - mówi Aleksandra Jakubczak, reżyserka spektaklu "Po co psuć i tak już złą atmosferę" [na zdjęciu] o społecznej zmowie milczenia, która przez lata narastała wokół sprawy dyrygenta Wojciecha Kroloppa i molestowanych przez niego chórzystów.

Gościnne pokazy spektaklu Fundacji Teatru BOTO odbędą się 8 i 9 grudnia o godz. 20 w Teatrze Nowym. Po pierwszym z nich odbędzie się debata z udziałem Marcina Kąckiego - autora książki "Maestro. Historia milczenia" o pedofilskim skandalu w chórze Polskie Słowiki. Książka ukazała się w 2013 r.

Marta Kaźmierska: Po co psuć i tak już złą atmosferę?

Aleksandra Jakubczak: Jestem poznanianką i to jest dla mnie temat w jakimś sensie osobisty. Podczas pracy nad spektaklem dowiedziałam się wielu rzeczy o sprawie Kroloppa, ale też o tym, co wokół niej narastało i w tym mieście przez bardzo długi czas było. Zdałam sobie sprawę, że ja - chcąc nie chcąc - też się w tej atmosferze wychowywałam.

Uważam, że generalnie zawsze warto psuć tak zwaną "dobrą atmosferę", dobre samopoczucie. Szczególnie elit, którym się wydaje, że mają rację, że nikt nigdy nie zakwestionuje jedynego słusznego porządku i sposobu myślenia. Wwiercanie się głębiej i wyobrażanie sobie "co by było", moim zdaniem jest twórcze. Nawet jeżeli po pytaniu "po co?" wrócimy do punktu wyjścia, to i tak jesteśmy bogatsi o to, że daliśmy sobie możliwość otworzenia drzwi na inne wymiary czy inne wersje rzeczywistości.

To ma być spektakl, który oczyści atmosferę wokół tej głośnej sprawy?

- Sama jestem ciekawa, jak to ma szansę zadziałać. Dla nas bardzo ważne jest to, co się wydarzy właśnie w Poznaniu. Nie wiem, czy to będzie oczyszczenie, zastanawiam się nad tym. Myślałam, że takim oczyszczeniem będzie książka Marcina Kąckiego "Maestro". Można się było spodziewać, że ona spowoduje jakąś eksplozję.

A tymczasem stało się tak - co też jest bardzo ciekawe i co badamy w naszym spektaklu - że to zostało z powrotem zasypane. Ci, którzy mieli przeczytać książkę, przeczytali, wszyscy się ładnie zgodziliśmy, że to takie straszne, no ale to już tak było i teraz już tego nie ma.

W zeszłym roku w listopadzie zrobiliśmy czytanie pierwszej wersji tekstu naszego spektaklu w Teatrze Ósmego Dnia. Pamiętam, że miałam takie wrażenie, że ludzie na widowni czekają na możliwość rozbrojenia tego tematu.

Na scenie nie opowiadamy w ciężki sposób, szukamy raczej jakichś absurdów tej sytuacji. Staramy się, żeby ten spektakl nie był tylko mieleniem traumy, ale wyzwalał też momentami śmiech. Wtedy w Ósemkach zrozumiałam, że jest jakiś rodzaj nieprzerobienia całości, że ta trauma w murach poznańskich wciąż trwa.

To jest jakaś nasza specyfika, że tak od razu i do końca nie rozwala się u nas takiego muru. Może to dobrze, nie wiem. Ja mam raczej tendencje do rozwalania, ale być może nie dla wszystkich to jest dobre rozwiązanie.

Opowiadacie o jakiejś określonej grupie, która przez lata milczała?

- Najbardziej interesujące - i wiem, jak to niezręcznie brzmi w kontekście prawdziwej historii, tak bolesnej - jest to, że ta sytuacja dotyczyła przedstawicieli wszystkich warstw, całego przekroju społeczeństwa. Od rodziców chłopców mniej zamożnych chórzystów, którzy byli w szkole, przez elity poznańskie, po biskupów, którzy przecież znali Wojciecha Kroloppa nie tylko z koncertów.

To ich wspólne milczenie było rodzajem jakiejś cichej umowy, zgody na to, żeby ignorować pewne sygnały i twierdzić, że ufamy, że jest w porządku. I że umawiamy się na to, że nie będziemy rozmawiać o tym, że być może nie jest w porządku.

Spektakl skupia się najbardziej na tych, którzy mogli coś z tą chorą sytuacją zrobić. Kimś takim byli poznańscy radni, którzy utajnili obrady, podczas których była mowa o tym, co dzieje się w tym chórze. Chcieliśmy nawiązać do wszystkich, którzy mogli wykonać jakiś realny gest sprzeciwu i nie zrobili tego.

To nie jest tak, że uderzamy w jakąś konkretną grupę osób. Raczej fantazjujemy na scenie na temat tego, jak to jest być w środku tego wszystkiego, być zainfekowanym tym wirusem. Bo to był pewien wirus, który się rozprzestrzeniał nawet wśród tych, którzy nie mieli bezpośredniego kontaktu z chórem, ale np. słyszeli jakieś plotki. O tym, co robił Krolopp, mówiło się na luzie, czy z tak zwanym głupim uśmiechem, przy rodzinnych obiadach. To dotyczyło nas wszystkich - zaryzykuję się nawet powiedzieć.

Jak odbierali wasz spektakl widzowie w innych częściach Polski?

- Ta historia ma dużą moc. Na początku wydawało się nam, że może bez sensu jest pokazywać ten spektakl poza Poznaniem. Mówi przecież stricte o tym mieście. Kiedy ja - poznanianka - czytam utajnione sprawozdanie rady miasta, to kojarzę część tych nazwisk. Poznań jest tak mały, że prawie wszyscy się znamy. Przynajmniej z twarzy.

Okazuje się, że ludzie, którzy nigdy u nas nie byli, z czytaniem tego spektaklu nie mają problemu. Być może ta historia opisuje zbiór postaw w jakimś sensie uniwersalnych.

Na Konfrontacjach Teatralnych w Lublinie były m.in. dwie Amerykanki. I one - zanurzone przecież w zupełnie innym dyskursie dotyczącym seksualności czy pedofilii - nie tylko nas zrozumiały, ale też doceniły. Odebraliśmy dużo pozytywnych głosów - choć słowo "pozytywne" zawsze dziwnie brzmi, kiedy wiemy, że za tą historią kryją się dramaty prawdziwych ludzi.

Być może oni teraz przyjdą do Teatru Nowego.

- Kiedy się pracuje nad spektaklem, nie można cały czas myśleć o ofiarach, o których się opowiada, bo wtedy trudno byłoby spojrzeć na tę sprawę z dystansu i teatralnie przenieść ją w inny wymiar. Im bliżej jednak tego pokazu w Poznaniu - tym więcej myślę o chłopcach, o których tyle czytałam i o których tak wiele rozmawialiśmy. Mam nadzieję, że jeśli któryś z nich przyjdzie do teatru, to będzie to dla niego doświadczenie uwalniające.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji