Artykuły

Historia naiwna

Sztuki noszącej w podtytule przydomek :historia naiwna" wcale nie mam za taką. Bo czy jest coś naiwnego w stwierdzeniu, że pieniądze szczęścia nie dają? Kto wątpi, niech popatrzy na siebie. Niech policzy ile przed kilku laty mógł zjeść margaryny, jakim mył się mydłem, ile kilo mięsa mu przysługiwało, gdzie wolno mu było pojechać na wakacje, co mówić. I tak dalej, do końca alfabetu podejmuję się obronić neogomułkowską tezę, w roku 1982 znajdowaliśmy się na skraju przepaści, a od tego czasu zrobiliśmy zdecydowany krok...

Dlaczego więc tacy jesteśmy nieszczęśliwi? Na to pytanie odpowiadają Tadeusz {#au#396}Słobodzianek{/#} i Piotr Tomaszuk sztuką "Turlajgorszek"własnie. Jesteśmy nieszczęśliwi dlatego, że nie czujemy się kochani. To znaczy docenieni. Mamy wrażenie niedowartościowania. Zgłodniałemu miłości dziecku zdaje się, że zmienią to pieniądze, uważane za miernik wartości.

Przyśpiewka, że miłość jest niezależna od pieniędzy spina klamrą przedstawienie "Turlajgroszka". Jego fabułę można opowiedzieć. To historia dziecka, które wyszedłszy z biednej rodziny uległo złym wpływom, nauczyło się kraść i Boga obrażać, aż mu zadano pokutę, każąc na kolanach turlać złoty groszek do rodzicielskiej biednej chaty. Jednak powrót z majątkiem nie przyniósł miłości rodziców lecz obudził w nich pazerność. Mama i tata nie pokochali Turlajgroszka. Ból odtrącenia (nie pokochali - to boli!) okazuje się prawdziwą pokutą.

Drugi raz oglądam przedstawienie. Sztukę opublikowaną przed dwoma laty w "Dialogu", zrealizowana w gdańskim lalkowym Teatrze Miniatura, wystawianą prawie rok temu na 29 Festiwali Sztuk Współczesnych we Wrocławiu. Dziś (wobec odebrania tandemowi Słobodzianek - Tomaszuk gdańskiego teatru) prezentowaną na XXI Warszawskich Spotkaniach Teatralnych pod szyldem Teatru Towarzystwo "Wierszalin". W tym czasie w obsadzie dokonały się pewne zmiany. Tytułową rolę w miejsce Grzegorza Gajewskiego gra dziś Marek Tyszkiewicz. Zmienił się także Czort, w którego obsadzie Ryszard Doliński zastąpił Andrzeja Żaka i Baba, w roli której na miejsce Sylwii Graczyk występuje Joanna Rynkowska. Zmiany te niewątpliwie podniosły profesjonalizm występu. Chór śpiewający ludowe przyśpiewki zdecydowanie lepiej "stroi", brzmienie głosu i wyraziście rysuje symboliczne sytuacje. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że spektak stracił nieco napięcia. Święciucha (Alina Gielniewska), Starzec (Aleksander Skowroński), Harmonista (Lech Olczak) i Chłop (Zdzisław Reczyński) - wszyscy znacznie udoskonalili swoje role. Jednak tylko grjąca Ziarenko Iza Dąbrowska: ptasia, wściekła, zazdrosna - porusza się po scenie z tą sama żywotnością.

Zmiany temu spektaklowi nie zaszkodzą. Zrodzony w teatrze marionetek posługuje się laka w sposób specyficzny. Aktorzy nie animują swych "bab", ani nie kryją się za kotarą. Występują z nimi najprościej; tak jak dzieci bawiące się lalkami: trzymając je w wyciągniętych rękach, kładąc, przytykając, poruszając lub nawet rozmontowując. To one; ludowe baby, wschodnie nuty dumek, oparty na bajkach tekst i czytelna scenografia składająca się ze stołu, świętego obrazu okolonego blaskiem i prawosławnego krzyża stanowią oś tego tekstu. Tekstu stworzonego niewątpliwie do wykonywania zespołowego. Nie zawaham się użyć tego słowa: do celebrowania go wraz z publicznością. Myliłby się bowiem, kto by sądził, że Towarzystwo "Wierszalin" pokazało nam teatr lalkowy. Piotr Tomaszuk i Tadeusz Słobodzianek stworzyli współczesną mszę, moralitet teatralny taki, w którym każdy, komu bliska sceniczna kultura uczestniczyć powinien przynajmniej raz na tydzień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji