Artykuły

Michał Kotański: Stawiam na partnerstwo, a nie kulturę folwarczną

- W Polsce pomału mija era dyrektorów, którzy rządzili przez 20, 30 lat w jednym teatrze. A to nie było dobre - wyjaśnia. Życie dobrego teatru jest jak życie psa - 15 lat, bo potem się psuje. Jeśli zaś chodzi o dyrektorski stołek, mówi, że najlepiej jest być szefem maksymalnie przez dwie kadencje, czyli około ośmiu lat. Potem - podkreśla - władza demoralizuje - z Michałem Kotańskim, dyrektorem Teatru im. Żeromskiego w Kielcach spotkał się Jakub Wątor z Gazety Wyborczej - Kielce.

Jeszcze pół roku temu gabinet dyrektorski w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach był pełen ludzi i przedmiotów. Po prawej stronie na półce stała tabliczka z napisem: "człowiek całe życie próbuje, stara się i tworzy, a nagle przychodzi jakiś sukinsyn i wbija ci nóż w plecy". Przytaczam to zdanie z pamięci, ale w rzeczywistości brzmiało nieco ostrzej. Tabliczkę zmarły latem tego roku dyrektor Piotr Szczerski trzymał na tej półce całe lata.

Miesiąc temu gabinet w kamienicy przy ul. Sienkiewicza 32 był nieprzyjemnie nagi. Aż niewygodnie się w nim siedziało. Pusto, głucho. Gdzie te wszystkie przedmioty? - To były prywatne rzeczy dyrektora Szczerskiego - wyjaśniał Michał Kotański. Znikły więc, bo nadchodzi czas nowego szefa.

Dziś wciąż jest dość pusto, ale zaczęły dochodzić pierwsze książki na półkach. Tematyka różnorodna - od prof. ekonomii Piketty'ego, przez legendę edukacji aktorskiej Konstantina Stanisławskiego, po książki, które "kiedyś chciałbym wreszcie przeczytać lub zaadaptować je na scenę".

Tak Michał Kotański wprowadza się do Kielc.

Ma 39 lat. Około 180 cm wzrostu, łysy, elegancki. Skończył wydział reżyserii w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. W Kielcach już kiedyś był - wystawił tu "Dzieje grzechu" na podstawie powieści Stefana Żeromskiego. W kraju zrobił też wiele innych sztuk oraz przy wielu pomagał - m.in. u boku Andrzeja Seweryna, Andrzeja Wajdy i Krystiana Lupy.

Życie dobrego teatru jest jak życie psa

Miesiąc temu spotkaliśmy się pierwszy raz. Na "dzień dobry" sprawia wrażenie zabieganego, jakby przygniecionego nagłym przypływem obowiązków. Wita się i zaraz biegnie do sekretariatu teatru. Gdy w końcu z niego wychodzi, po załatwieniu kilku spraw, od razu proponuje: - Przejdźmy na "ty". Jest mi niezręcznie, gdy ktoś mówi do mnie per dyrektorze.

Bo wcale nie chce nim być. - W Polsce pomału mija era dyrektorów, którzy rządzili przez 20, 30 lat w jednym teatrze. A to nie było dobre - wyjaśnia. I dodaje, że "życie dobrego teatru jest jak życie psa" - 15 lat, bo potem się psuje. Jeśli zaś chodzi o dyrektorski stołek, mówi, że najlepiej jest być szefem maksymalnie przez dwie kadencje, czyli około ośmiu lat. Potem - podkreśla - władza demoralizuje.

- Demoralizować może i wcześniej - zauważam.

- Dlatego dla wszystkich aktorek i aktorów chcę być partnerem. Nie szefem, bo to rzeczywiście psuje relacje, tylko współpracownikiem. Liczę na siebie i na nich - mówi Michał Kotański.

Potwierdzają to aktorzy. - Większość z nas znała go już wcześniej. I teraz, na spotkaniu, na którym się oficjalnie poznaliśmy, nikomu nie powiedział, że "od teraz ja jestem dyrektorem i proszę mówić mi per szefie". Wręcz przeciwnie, nikomu nie dał do zrozumienia, że jest ważniejszy - opowiada jedna z osób pracujących w teatrze. I podkreśla, że teraz będzie tu jeszcze ciekawiej.

- Teatry nie mogą być narzędziem obsługiwania ego tylko jednej osoby. Stawiam na partnerstwo, a nie kulturę folwarczną - Kotański wyjaśnia swoją filozofię rządzenia. Kluczowa dla niego jest umiejętność dogadania się z ludźmi. I wspieranie oraz pilnowanie. Ostatnio postanowił na przykład wybrać się do Torunia, bo akurat jeden z naszych aktorów - Andrzej Plata - będzie tam gościnnie występował. Kotański chce to zobaczyć. Generalnie ma zamiar dużo jeździć - żeby oglądać innych reżyserów i decydować, którego z nich zaprosić do Kielc.

Pięć premier zamiast sześciu

- Chcę zapraszać doświadczonych reżyserów, z niektórymi już rozmawiałem i są skłonni do współpracy - zapewnia Kotański. Nazwisk nie chce zdradzać, żeby nie zapeszać.

Zapowiada, że będzie robił pięć premier rocznie. Nie sześć, jak to było w zwyczaju za czasów dyrektora Szczerskiego, bo to za dużo. Nie dlatego, że zbyt intensywnie, tylko z powodów czysto praktycznych - na sześć po prostu nie ma miejsca. Teatr nie ma sali prób i to - według nowego dyrektora - jeden z głównych problemów tej instytucji.

Mała salka na ostatnim piętrze teatru, przerobiona z pokoju, w którym mieszkali aktorzy, pozorowana na salę prób, to żadna sala. Trzeba porządnej sceny. Na próby większych spektakli nie nadaje się też Sala im. Samuela Becketta, która bywała raczej miejscem imprez, co zresztą dyrektorowi nie przeszkadza. Aktorzy powinni próbować na sali, na której się mieszczą. A nie mogą tego robić gdzieś w pokoiku, bo akurat na dużej scenie ktoś gra sztukę.

Po Polsce jeździ także dlatego, że jest w trakcie przeprowadzki. Po wygraniu konkursu na szefa kieleckiej sceny od urzędu marszałkowskiego dostał mieszkanie. Pomału opuszcza stolicę, w której się wychował i mieszkał. Choć z rozrzewnieniem wspomina też Kraków - studiował i tu, i w Warszawie. - Ale na Uniwersytecie Warszawskim to była fabryka studentów. A Kraków... Tam było więcej wykładowców niż studentów. Coś pięknego - wspomina z uśmiechem.

A propos jeżdżenia - co, jeśli któryś z aktorów będzie chciał wyjechać z Kielc? Tak kilka lat temu zrobił Maciej Pesta, przenosząc się do Bydgoszczy. - Zrobił to, bo szukał rozwoju. Jeśli ja zapewnię warunki do rozwoju tutaj, nikt uciekać nie będzie chciał. I takie warunki chyba mają. Widać to zresztą także po publiczności. Naprawdę nie we wszystkich teatrach są komplety na premierach - odpowiada Michał Kotański.

Wszystko będzie kolorowo?

Siadamy w restauracji należącej do świetnego piłkarza ręcznego Karola Bieleckiego, Kotański zamawia danie dnia za 30 zł. Ktoś, kto siedzi stolik obok, nie jest w stanie zorientować się, że to nowy dyrektor teatru. Zupełnie nie jest wyniosły i zwraca uwagę, gdy przez zapomnienie raz jeszcze mówię do niego per "panie dyrektorze".

- Idąc na studia, chciałeś być nowym Polańskim? - próbuję sprowokować.

- Nie, wydaje mi się, że szedłem na studia raczej trochę nieświadomy. Nie do końca wiedziałem, kim chcę być - odpowiada. I tłumaczy, że to nie jest tak, że na studia aktorskie czy reżyserskie idą ludzie przekonani o tym, że chcą zdobyć Oscara. I że z nim było tak samo - sam nie do końca wiedział, co chce robić.

Ale potem, gdy już się wczuł, chciał być jednak kimś wielkim. A teraz chce być po prostu sobą: - Nie mam już takich ambicji, żeby być tym kolejnym Polańskim. Chcę robić swoje rzeczy po swojemu.

- Co konkretnie chcesz robić w Kielcach? - znów próbuję sprowokować.

- Pomału poznaję to miasto i bardzo mi się podoba. Co więcej, tutejszy teatr nie jest - jak w wielu miastach - skonfliktowany ze swoimi władzami. To bardzo cenne i nietypowe. Tu się da zrobić wiele dobrego - znów nie daje się sprowokować.

- Czyli wszystko będzie tak kolorowe? - pytam aktorki i aktorów.

- Nie wiemy, ale na to wygląda, że tak - odpowiadają.

A to niedobrze. Przecież teatr ma być miejscem, które buzuje, w którym kipi od emocji i odmiennych zdań. Tak dość często bywało u dyrektora Piotra Szczerskiego. Czy Michał Kotański też chce mieć taki teatr? Czy może będzie wystawiał słabe komedie, jak to się także zdarzało w ubiegłych latach? Tak, będzie wystawiał, ale nie słabe - obiecuje - lecz takie, które rozwijają aktorów.

- Nie lekceważ komedii. Aktor może się w niej nauczyć mnóstwa rzeczy, o ile trzyma poziom. Kiedyś też mi się wydawało, że komedie to coś poniżej moich ambicji i możliwości. Ale potem, na studiach, zacząłem je reżyserować i uświadomiłem sobie, że dobra komedia jest wspaniałą lekcją sztuki. Nieżyjący już prof. Jerzy Jarocki sam mówił mi, że komedia to dobra szkoła warsztatu. Gdy ktoś taki to mówi, warto wziąć to do siebie - podkreśla Michał Kotański.

Najpierw muszę się sprawdzić

- Czyli co chcesz tworzyć w naszym teatrze - pytam. - Klasykę czy nowoczesność?

- Na to pytanie nie ma odpowiedzi. Lubię nowoczesne sztuki, ale na klasykę się nie zamykam - odpowiada Kotański. I dodaje, że będzie chciał zapraszać najlepszych reżyserów. Nazwiska? Tego jeszcze nie zdradzi, najpierw chce o tym porozmawiać z zespołem.

Jakie ma predyspozycje do prowadzenia teatru? Bo przecież to już nie jest samo tworzenie, ale też - a może przede wszystkim - menedżerka.

Jacek Kowalczyk, przełożony Kotańskiego, szef departamentu promocji, edukacji, kultury, sportu i turystyki w urzędzie marszałkowskim, mówi: - Bardzo pozytywnie jestem zaskoczony. To z jednej strony artysta, czyli człowiek z trochę innej gliny niż my, a z drugiej ze świetnym pomysłem na teatr, bardzo dobrze zorganizowany. Czuję, że dla niego kielecka scena to coś dłuższego niż sprawa na jedną kadencję.

To co z tymi predyspozycjami? Kotański odpowiada, że dyrektorem co prawda nie był, ale potrafi załatwić wiele spraw urzędowych. - Kiedyś zostałem zaproszony do jednego z teatrów w mieście podobnym jak Kielce. Załatwiłem jako sponsora Orlen i kilka innych instytucji. Sztuka miała być promowana nawet na stacjach benzynowych. Ale dyrektor tego teatru nie chciał się zgodzić, ostatecznie stwierdził, że dodatkowe pieniądze to dodatkowe kłopoty. I dla wygody zrezygnował z projektu.

- To może opiszmy to i zróbmy prawdziwą dyskusję - proponuję.

- Nie, na razie nie chcę nic takiego robić. Najpierw muszę sam się sprawdzić jako dyrektor - odpowiada.

Michał Kotański

Rocznik 1976. Absolwent Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Studiował także filozofię na Uniwersytecie Warszawskim. Asystował m.in. u Andrzeja Wajdy, Krystiana Lupy, Andrzeja Seweryna i Jerzego Jarockiego. Zadebiutował jako reżyser w 2003 roku, w Kielcach wyreżyserował rok temu "Dzieje grzechu". Kiedyś trenował karate i biegi, teraz brakuje mu na to czasu. Wychował się i mieszka w Warszawie. Teraz przeprowadza się do Kielc.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji