Artykuły

Andrzej Krasicki. Wspomnienie

Andrzeja poznałem w lipcu 1945 roku. Obejmował wraz Eugeniuszem Poredą dyrekcję pierwszego powojennego Teatru m.st. Warszawy na Pradze, którego twórcą i założycielem był Jan Mroziński. Teatr ten to dzisiejszy Teatr Powszechny. Młody, prężny i energiczny Andrzej - zakochany w teatrze - był prawą ręką dyr. Eugeniusza Poredy. Dwoił się i troił, nie liczył godzin. Pracował od rana do nocy. Zdobywał wszystko, co było potrzebne dla teatru, włącznie z żywnością, bo w teatrze dostawaliśmy zupę i chleb. Nie była to rzecz łatwa, ale Andrzej był cudotwórcą, potrafił rozmawiać z władzami. Obaj z Eugeniuszem Poredą wyszukiwali odpowiednie miejsca i otwierali teatry, które powstawały jak grzyby po deszczu. Zarówno po prawej, jak i po lewej stronie Wisły, przybierając nazwę Miejskich Teatrów Dramatycznych. Kiedy w pierwszych dniach lipca 1945 obejmowali teatr na Pradze, w Warszawie grał już Teatr Mały przy ul. Marszałkowskiej otwarty w maju przez pierwszego dyr. Jana Mrozińskiego. Kolejny uruchomiony teatr przez nowych dyrektorów, to Scena Muzyczno-Operowa przy ul. Marszałkowskiej 8, gdzie przed wojną mieścił się Teatr Malickiej, a obecnie Teatr Rozmaitości. Kierownictwo tej sceny powierzył Poreda swojemu bratu, znakomitemu śpiewakowi operowemu - Kazimierzowi Poredzie, który skompletował zespół i wystawił 4 grudnia 1945 roku "Verbum Nobile" Moniuszki i "Pajace" Leoncavallo. W dziewięć miesięcy później w tej samej sali, 17 września 1946 roku, uruchomiono scenę dramatyczną pod nazwą Teatr Rozmaitości. Na inaugurację przygotowano "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego. Pierwszy raz po wojnie, w reżyserii Kazimierza Wilamowskiego. Na spektakle waliły tłumy. Każdego dnia na sali słychać było szloch, kiedy toczył się dialog Panny Młodej z Poetą i padały słowa: "a gdzie ta Polska "? Były to piękne przedstawienia i niezapomniane czasy.

Kolejnym teatrem, do którego powstania przyczynił się Andrzej Krasicki, było otwarcie na Pradze, przy ulicy Szwedzkiej Teatru Comedia, gdzie później mieścił się Teatr Ludowy i Teatr Ziemi Mazowieckiej. Po lewej zaś stronie Wisły, na Marszałkowskiej 69, między Piękną i Wilczą, powstał następny Teatr Jaskółka zmieniony w jakiś czas później na Miniatury. Tymi sześcioma teatrami wchodzącymi w skład Miejskich Teatrów Dramatycznych - w skrócie nazywanymi MTD - Powszechnym, Małym, Sceną Muzyczno-Operową, Rozmaitościami, Comedią i Miniaturami - kierował i zarządzał, przede wszystkim od strony administracyjno-organizacyjnej niestrudzony Andrzej Krasicki. Przez pięć najtrudniejszych lat od lipca 1945 roku do września 1949 działał z największym zaangażowaniem. Po rozpadzie i reorganizacji Miejskich Teatrów Dramatycznych mianowano go dyrektorem administracyjnym Teatru Powszechnego, a za dyrekcji Karola Borowskiego wicedyrektorem tej sceny. W roku 1952 powołano go na stanowisko zastępcy dyrektora Teatru Polskiego. Funkcję tę pełnił aż do roku 1955. Jednocześnie był dyrektorem Teatru Młodej Warszawy (Rozmaitości), który przez pewien czas był nieoficjalną filią Teatru Polskiego za dyrekcji Bronisława Dąbrowskiego. Wtedy to właśnie, w połowie lutego 1953 roku Andrzej ściągnął mnie na rozmowę i przedstawił dyr. Bronisławowi Dąbrowskiemu jako kandydata do roli Albina w "Ślubach panieńskich" Aleksandra Fredry w reżyserii Marii Wiercińskiej.

Z Andrzejem pracowałem w kilku teatrach. Był znakomitym fachowcem. Przez kolejnych parę lat Andrzej Krasicki był dyrektorem naczelnym tego teatru, a także Teatru Młodej Warszawy w Pałacu Kultury (obecnie Studio) od 1955 roku. Do Teatru Polskiego wrócił w roku 1957 i dyrektorował tam aż do roku 1981. Początkowo jako zastępca dyrektora, a potem jako dyrektor naczelny. Kiedy spłonął Teatr Narodowy na placu Teatralnym, władze postanowiły kontynuować działalność sceny narodowej. Teatr na Woli zmieniono w Teatr Narodowy, a dyrekcję artystyczną powierzono J. Krasowskiemu i Skuszance. Andrzejowi Krasickiemu zaproponowano stanowisko wicedyrektora, które pełnił do roku 1990. Szanowany i ceniony był jednym z najbardziej znanych i lubianych dyrektorów teatrów warszawskich. Ale dyrektorowanie mu nie wystarczyło. Stale chciał być aktorem. Pamiętam jego debiut na scenie jeszcze w czasach Poredy. Po raz pierwszy wystąpił na scenie jako Narrator w "Świerszczu za kominem" Dickensa, wykazując i w tej dziedzinie zdolności. Zagrał ogromną liczbę ról mniejszych i większych, niemalże we wszystkich filmach polskich i serialach telewizyjnych. Doskonale się spisał w dużej i ważnej roli Roosevelta w filmie o gen. Władysławie Sikorskim "Tragedia w Gibraltarze". Bardzo go lubiłem i ceniłem. Obaj należeliśmy do pokolenia, które nie miało łatwej młodości. Obaj przeżyliśmy wojnę i obaj startowaliśmy w najtrudniejszym okresie. Oczarowani magią teatru zawsze znajdowaliśmy wspólny język. Nie ma już dzisiaj takich ludzi. Mija właśnie dziesiąta rocznica jego śmierci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji