Artykuły

Legendarne dialogi Jeremiego Przybory w Studio Buffo

- Ten spektakl wzrusza i bawi zarówno dorosłych, jak i dzieci. Powinny go obejrzeć całe rodziny - o spektaklu "Piotruś Pan" w Teatrze Studio Buffo mówi jego reżyser Janusz Józefowicz.

PAP: Co tak bardzo zafascynowało Pana w historii Piotrusia Pana, że postanowił Pan do niej powrócić?

Janusz Józefowicz, dyrektor artystyczny teatru Studio Buffo, reżyser, choreograf, aktor: Z jednej strony zafascynowała mnie historia Piotrusia Pana, a z drugiej strony sposób jej opowiedzenia słowami Jeremiego Przybory. Ta forma przekazu nie jest bez znaczenia, jest szalenie istotna. Po pierwsze liryka i dialogi Jeremiego Przybory, po drugie muzyka Janusza Stokłosy.

Udało nam się stworzyć coś wyjątkowego, coś, co jest wartością samą w sobie. Już na etapie materiału, kiedy się tego słucha, czy czyta teksty Jeremiego Przybory. I niewiele jest takich momentów w moim życiu, gdzie obcowanie już z samym materiałem dawałoby tyle radości. Naprawdę niełatwo jest znaleźć takie partytury dużych widowisk muzycznych, gdzie wszystko jest na swoim miejscu.

Z dużą przyjemnością wracam do tego materiału i darzę wielkim sentymentem ten spektakl, ponieważ praca nad nim łączy się z całą historią namawiania Jeremiego do napisania tekstów. Przypomnę, to już było po śmierci jego żony i Wasowskiego. Jeremi naprawdę nie myślał, że jeszcze kiedykolwiek coś napisze, nie mówiąc o dużej formie. Wtedy nie pisał już nic. I nagle udało mi się go namówić do współpracy przy "Piotrusiu Panu". Te wyjazdy nad Pilicę, przegadane wieczory i spotkania. I potem Janusz Stokłosa zaczął pisać muzykę, też w wielkim stresie, bo niejako po panu Wasowskim i nagle też nie był przekonany, czy spełni oczekiwania pana Jeremiego.

Krótko mówiąc, z przyjemnością sięgam po ten materiał napisany pięknie, poetycko, spektakl familijny, dla rodziców i dla dzieci. Spektakl, który na pewno warto przywrócić widzowi, warszawskiemu i nie tylko. W Warszawie będzie to wersja kameralna "Piotrusia Pana", za cztery miesiące pojawi się przedstawienie już z dużym rozmachem, w najnowszej technologii 3D w Gdyni w Teatrze Muzycznym. Cieszę się, że przywrócimy tę sztukę polskiej publiczności.

PAP: Jak to jest mierzyć się z legendarnym Piotrusiem Panem po 15 latach jego prapremiery w teatrze Roma?

Janusz Józefowicz: Kupowaliśmy kiedyś z żoną sadzonki drzew, gdzieś pod Skierniewicami i podszedł do mnie pewien pan, przywitał się i mówi : "Wie pan, panie Januszu, zrobił pan wielką krzywdę mojemu dziecku". Ja zmrożony pytam, co się stało. "Wie pan, bo pierwszy spektakl, na który go zabrałem to był "Piotruś Pan" i potem jak chodziłem z nim na kolejne inne spektakle, to on wychodził zawsze rozczarowany". Cóż, też mam 7-letnią córkę i wiem, że niełatwo jest znaleźć spektakl, który będzie zrobiony z taką rzetelnością na jaką zasługuje najmłodszy widz.

PAP: Czym różnią się przygotowania do spektakli "Piotrusia Pana" w Warszawie i Gdyni?

Janusz Józefowicz: Ta wersja warszawska jest kameralna, widz będzie blisko aktora, blisko Piotrusia. Wersja z Teatru Muzycznego w Gdyni opowiadana jest językiem stereoskopii, multimedialnie. Taką samą techniką, którą zastosowałem w spektaklu "Polita", jaką kontynuowałem w musicalu "Romeo i Julia" w Rosji, a teraz w marcu w Niemczech. Idę dalej tym śladem. "Piotruś Pan" będzie takim wprowadzeniem teatru dziecięcego w XXI wiek, w najnowszą technologię. Ja nad tym kontentem pracuję ponad 1,5 roku w studio Platige Image w Warszawie, z którym robiłem też wcześniejsze swoje produkcje. To są dwie kompletnie różne wersje tego spektaklu, ale radość z obcowania z materiałem jest ta sama. Te teksty i ta muzyka będą i tam, i tu takie same. I dekoracja Andrzeja Worona i kostiumy Doroty Kołodyńskiej

PAP: Czy więcej satysfakcji daje Panu praca z aktorami dziećmi czy z dorosłymi?

Janusz Józefowicz: Z dziećmi pracuje się zupełnie inaczej. Trudno jest je zdyscyplinować, wytrzymują w rygorze ok. 15-20 minut, po czym muszą sobie pobiegać, powygłupiać się. Mam jednak doświadczenie w pracy z dzieciakami, nie jest to moja pierwsza tego typu produkcja. Mało tego, wiele rzeczy robię z ludźmi nieprofesjonalnymi, bo i "Romeo i Julia" i "Metro" realizowałem z bardzo młodymi ludźmi, nastoletnimi. Mam więc, ogólnie mówiąc, doświadczenie w pracy z niezawodowcami.

Z aktorami zawodowymi jest sprawa prosta. Zarówno Wojtek Paszkowski jak i Ania Frankowska, czy Natasza Urbańska grali w poprzedniej wersji. W związku z tym, w dużej mierze pamiętają ten materiał i jest rzeczywiście prościej. Natomiast w Gdyni jesteśmy po castingach do ról dziecięcych, przed castingami do ról dorosłych. Proces więc trwa.

PAP: Która rola dziecięca wymagała największego warsztatu aktorskiego i zaangażowania choreograficznego?

Janusz Józefowicz: Absolutnie Piotruś Pan, czyli główna rola. Ten chłopiec musi być i sprawny fizycznie, bo tańczy w scenie z Indianami, lata nad widownią i utalentowany artystycznie. Śpiewa arcytrudny duet i kilka piosenek solowych. Jest to zdecydowanie najtrudniejsza i najbardziej wymagająca rola dziecięca.

Potem Wendy. W tę postać wciela się dziewczyna, która ma bardzo skomplikowane rzeczy do zaśpiewania, wymagające poważnej dyscypliny wokalnej, skali głosu, barwy i słuchu muzycznego. Również ma dosyć trudny duet dwugłosowy z Piotrusiem. Są to dwie najbardziej "profesjonalne" role dziecięce. Role, w których poprzeczka postawiona jest najwyżej. W pracy z pozostałymi dziećmi jest więcej elementów zabawy. Profesjonalna dyscyplina i największe wymagania są w stosunku do tych dwóch głównych ról.

PAP: Widownia dziecięca to wyjątkowa widownia. Co ich zaskoczy, co zastanowi?

Janusz Józefowicz: Widzowie, którzy widzieli przedstawienie w Romie zastanawiają się zapewne, jak ja zmieszczę tę całą scenografię w kameralnej przestrzeni teatru Buffo. I to na pewno będzie rzecz ciekawa. W Buffo jest to już inny spektakl, inna scena. Myślę, że przyjdą ludzie z dziećmi, których jeszcze nie było na świecie, kiedy była premiera "Piotrusia Pana" w Romie. Dla tych, którzy widzieli spektakl 15 lat temu, będzie to ciekawe porównanie, a dla dzieciaków, mam nadzieję, jakieś nowe odkrycie.

PAP: Czy przekaz spektaklu skierowany jest także do dorosłych widzów?

Janusz Józefowicz: Tak, dlatego, że pan Jeremi tak to pięknie napisał. Poprzednią wersję obejrzało ponad 200 tys. ludzi. Rozmawiałem z wieloma, którzy oglądali - ten spektakl wzrusza i bawi zarówno dorosłych, jak i dzieci. Jest to typowe familijne przedstawienie. To jest taki musical, który powinny obejrzeć mama z córką czy babcia z wnuczkiem, całe rodziny.

PAP: Co było dla Pana największym wyzwaniem podczas przygotowań do spektaklu?

Janusz Józefowicz: Największym wyzwaniem jest przede wszystkim przestrzeń. Wchodzimy z tą opowieścią do naszego kameralnego teatru i spróbujemy zrobić tak, żeby ten świat, który tu pokażemy dzieciakom, był takim światem, w którym każde dziecko chciałoby się znaleźć. Zapraszam serdecznie do Buffo od 12 grudnia, a w kwietniu 2016 do Teatru Muzycznego w Gdyni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji