Artykuły

MOZARTOWSKI "CZARODZIEJSKI FLET"

Wystawienie w naszych czasach przepięknej muzycznie opery Wolfganga Amadeusza Mozarta "Czarodziejski flet" jest sprawą niezwykle trudną ze względu na libretto. Jak wiadomo, treść jest baśniowa, pogmatwana i miejscami naiwna, szczególnie dla nie wtajemniczonych w masońską symbolikę, którą opera jest przesycona. Sukces każdej inscenizacji w dużej mierze zależny jest od reżysera, jego koncepcji - czy będzie to baśń-widowisko (co wymaga ciekawych pomysłów inscenizacyjnych, jak również zaplecza technicznego) czy przypowieść filozoficzna (co może jest jeszcze trudniejsze), żeby było to ciekawe i zrozumiałe dla widzów i słuchaczy.

Reżyser nowego przedstawienia "Czarodziejskiego fletu" w Warszawskiej Operze Kameralnej, Ryszard Peryt, mając do dyspozycji małą scenę i małe możliwości techniczne musiał baśń "ukameralnić". Powstał spektakl wprawdzie statyczny, ale przez to wybiła się na pierwszy plan cudowna muzyka Mozarta. Co dziwniejsze, poprzez podporządkowanie muzyce treść stała się dla mnie klarowniejsza, mimo niemieckiej wersji językowej, choć na pewno szczególnie partie mówione po polsku bardziej rozbawiłyby publiczność (myślę o dialogach czy monologach Papagena). W związku z tym, że najważniejsza jest muzyka, prawdziwym "czarodziejem" byt Ruben Silva, kierownik muzyczny i dyrygent spektakli premierowych, który wydobył z orkiestry, solistów, chóru niezwykłą lekkość, subtelność i wdzięk, krótko mówiąc, mozartowski styl. Wszyscy zasłużyli na komplementy, ale nie będę ich rozdzielała, gdyż zajęłoby to zbyt dużo miejsca, które wolę poświęcić na barwne fotografie, choć w części ukazujące wystrój inscenizacji. Nie mogę jednak nie skwitować choć jednym zdaniem partii Królowej Nocy w wykonaniu Jolanty Żmurko i Papageny - Wandy Holewik. Jak wiadomo, arie Królowej Nocy są wykonywane na świecie przez największe sopranistki, gdyż są niezwykle trudne, ale i popisowe. Tutaj zostały wykonane z wielką precyzją, a popisowe fragmenty młoda artystka brała z wielką łatwością i lekkością niczym... Zdzisława Donat. Papagena Wandy Holewik zwraca uwagę temperamentem i doskonałą techniką, szczególnie w duetach z Tadeuszem Piszkiem (Papageno). Właściwie to wszystkim twórcom i wykonawcom tego spektaklu (między innymi Józefowi Bokowi za przygotowanie doskonałych partii chóralnych) należą się szczere wyrazy uznania. Ładnym uzupełnieniem spektaklu były kostiumy, bo scenografia ograniczała się do zmiennego tła, a cały smak i talent Andrzeja Sadowskiego błysnął w kostiumach. Mnie jako kobiecie jedno nie podobało się, że pozbawił wszystkie kobiety dużych atrybutów urody, jakimi są włosy. Srebrne, złote, ale niestety łyse głowo-maski może są ciekawe plastycznie czy nowoczesne, lecz nieładne, a już Królowa Nocy w ogóle bez korony, to co to za królowa?

Bardzo ciekawym i udanym pomysłem było "użycie" mimów w kilku scenach, szczególnie ładna była scena Próby Ognia i Wody w wykonaniu "artystów gestu i ruchu" w nieszablonowych kostiumach.

"Czarodziejski flet" Mozarta Warszawska Opera Kameralna może zapisać jako duży sukces, tym bardziej, że nie jest to dzieło łatwe pod względem muzycznym i inscenizacyjnym. Gdy się go słucha w sali przy ulicy Świerczewskiego (sala jest stylowa i ładna) to wszystko wydaje się takie lekkie, łatwe i piękne, co na pewno jest zasługą nie tylko Mozarta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji