Artykuły

Nie taki ten Szwejk głupi...

"Dobry wojak Szwejk" Jaroslava Haška w reż. Igora Gorzkowskiego w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

W sosnowieckiej inscenizacji "Dobrego wojaka Szwejka", tytułowy bohater nie udaje kogoś, kim nie jest. To żaden tam domorosły filozof, lecz sprytny prażanin, zaplątany w sieć wojennych powiązań narodowo-wojskowych, z którymi wcale nie jest mu po drodze. A jednak reżyserska interpretacja tekstu Jarosława Haszka przez Igora Gorzkowskiego zaskakuje. Pozytywnie. Choć niby wszystko jest tak "jak się państwu zdaje" - koszarowy humor, wyraziste postacie i gadatliwy Szwejk ze swoimi cudacznymi pomysłami na wyjście z każdej nietypowej sytuacji.

No właśnie, Szwejk...

Z początku wydaje się, że Wojciech Leśniak, ubrany i ucharakteryzowany na wzór słynnej ilustracji Josefa Lady, w ogromnych buciskach, z pasem, zsuwającym się z (nieco) wystającego brzuszka i kartoflowym nosem, powieli schemat, w jaki przez lata wtłaczała Szwejka kultura popularna. Szwejka, przerobionego na symbol tępaka, nierozumiejącego najprostszych poleceń.

Tymczasem reżyser i aktor szczęśliwie omijają tę pułapkę, oddając Szwejkowi cechy, w jakie wyposażył go autor - inteligentną przebiegłość i dobrze maskowaną pogardę dla skostniałego systemu wojskowego CK Armii. Bo prawda, o której dziś zapomniano, jest taka, że "Przygody dobrego wojaka Szwejka" powstały jako powieść pacyfistyczna, antywojenna, a nade wszystko antywojskowa.

U Haszka to nie Szwejk jest głupi, to wojna jest głupia i bezsensowna. I w przedstawieniu Teatru Zagłębia - choć nieodparcie zabawnym, a nawet rubasznym - ta prawda czai się cały czas. Ukryta pod banalnymi opowieściami o znikających sardynkach, latrynach i uciekającym pociągu do Budziejowic. Nie przypadkiem spektakl rozpoczyna dykteryjka o generale, który chciał uścisnąć dłoń żołnierzowi, ale nie mógł, bo żołnierzowi granat oderwał już ręce i nogi. Opowiedziana naprawdę zabawnie, po kilku sekundach budzi przecież grozę.

Osobne uznanie należy się Wojciechowie Leśniakowi za to, że świadome dawkuje komizm swojego bohatera. Bo łatwo było tę postać "rozrechotać", uczynić z niej karykaturę, wyposażyć we wszystkie znamiona armijnego bęcwała. A tak się nie dzieje. Jego Szwejk jest prostoduszny, ale nie prostacki. Sprytny, ale nie cyniczny. Kieruje się własnym interesem, ale nie czyni nikomu krzywdy. Czujne spojrzenie Szwejka-Leśniaka nie pozostawia wątpliwości - wszystko to gra pozorów, która nasz ordynans uprawia dlatego, że nie akceptuje ani tej wojny, ani ograniczonych przełożonych, Skoro jednak zagnano go między wrony, to żeby ocaleć, musi krakać głośniej niż one. Papiery idioty to jedyna możliwość przetrwania tego koszmaru.

Przedstawienie Teatru Zagłębia to luźny ciąg obrazów, przełamany historią odłączenia się Szwejka od rodzimego oddziału. Nad całością, zrealizowaną w konwencji realizmu (umownego) unosi się mgiełka absurdu, podkreślana grą aktorów - przede wszystkim Grzegorza Kwasa, Piotra Zawadzkiego i Andrzeja Śleziaka - i scenografią Jana Polivki.

Mam trochę zastrzeżeń do adaptacji, przeciągającej niektóre sytuacje i dialogi, ale generalnie spektakl skonstruowany jest atrakcyjnie, także przez włączenie w męsko-koszarowy świat udanego tercetu damskiego: Agnieszki Bieńkowskiej, Beaty Deutschman i Małgorzaty Saniak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji