Artykuły

Dwunastu w sprawie kary śmierci

"Dwunastu gniewnych ludzi" w reż. Radosława Rychcika z Teatru Nowego w Poznaniu w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. Pisze Łukasz Rudziński w portalu trojmiasto.pl.

Spotykają się w dwunastu tylko w jednym celu - by ocenić, czy oskarżony zasługuje na śmierć. Spektakl "Dwunastu gniewnych ludzi" w reżyserii Radosława Rychcika zainaugurował Tydzień z Teatrem Nowym z Poznania, prezentowanym właśnie w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. Kolejne spektakle poznańskiego Nowego pokazywane będą 20, 22 i 23 stycznia.

Reżysera Radosława Rychcika trójmiejska publiczność kojarzyć może z najgłośniejszym jego spektaklem - "Dziadami" wg Adama Mickiewicza, przeniesionymi w realia Stanów Zjednoczonych, które obejrzeć można było w 2014 roku na festiwalu Wybrzeże Sztuki. Tamtą produkcję, podobnie jak "Dwunastu gniewnych ludzi", Rychcik zrealizował w Teatrze Nowym w Poznaniu, który pod dyrekcją Piotra Kruszczyńskiego nabrał rozmachu i stał się jednym z ciekawszych teatrów w Polsce.

Otwierający pierwszą w 2016 roku odsłonę cyklu "Teatry Polskie" w Teatrze Szekspirowskim spektakl "Dwunastu gniewnych ludzi" oparty jest na scenariuszu słynnego filmu pod tym tytułem z 1957 roku, wyreżyserowanym przez Sidneya Lumeta. Poświęcony jest on dwunastu przysięgłym, czyli zwyczajnym obywatelom - strażnikom demokracji, którzy mają orzec o winie 16-letniego chłopca oskarżonego o zamordowanie swojego ojca. Wyrok skazujący oznacza dla niego krzesło elektryczne, uniewinnienie będzie jego ocaleniem.

Po instrukcjach przekazanych przysięgłym i publiczności z offu, w migawkowym świetle wyłania się powoli przed widzami dwunastu sprawiedliwych, nad którymi wisi monstrualna figura powieszonego do góry nogami wściekłego dobermana. To właściwie jedyny, nie licząc krzeseł, mikrofonów i gry świateł, element scenografii Anny-Marii Karczmarskiej. Cała dwunastka ubrana jest w eleganckie czarno-białe kostiumy przypominające te, w jakie ubrani byli bohaterowie filmu.

Sprawa początkowo wydaje się bardzo prosta, a dowody świadczące o winie oskarżonego niepodważalne. Głosowanie traktowane jako formalność przynosi jednak niespodziankę, gdyż Przysięgły nr 8 (Mateusz Ławrynowicz) nie podziela opinii pozostałych i postanawia przedyskutować ten przypadek, by zastanowić się, czy aby na pewno dowody na winę oskarżonego chłopca są bezsporne i jednoznaczne. Od słowa do słowa, od argumentu do argumentu, atmosfera między przysięgłymi gęstnieje, zaś na powierzchnię zaczynają wychodzić skrywane osobiste, niekiedy małostkowe motywacje przysięgłych, często wywołane przez ich światopogląd lub osobiste doświadczenia.

Radosław Rychcik bardzo umiejętnie prowadzi intrygę w z pozoru skrajnie nieteatralnych warunkach. Rezygnuje z rozbudowanej inscenizacji, zastępując ją największą możliwą ascezą środków. Nie jest to jednak teatr wyobraźni, a raczej wykład etyki i człowieczeństwa ubrany w teatralną formę. Wobec tego działania aktorskie zredukowane są do minimum, podobnie jak interakcje między aktorami, którzy częściej wypowiadają swoje kwestie patrząc na widzów niż na scenicznych partnerów.

Filmowe, ciasne pomieszczenia narad zamieniono tutaj na otwartą, niemal pustą scenę, po której bohaterowie poruszają się tam i z powrotem, niekiedy wykonując wspólnie jakieś drażniące zagrywki aktorskie czy choreograficzne. Siłą spektaklu jest jego zespołowość, bo choć są bardziej i mniej wyraźne kreacje sceniczne, poza wspomnianym Ławrynowiczem i Michałem Kocurkiem grającym Przewodniczącego, trudno kogokolwiek wyróżnić. Niezbyt wyszukana forma przedstawienia okazuje się zaskakująco skuteczna, bo przebieg obrad przysięgłych nie nuży ani nie jest zbyt statyczny. Co więcej, widzowie zaczynają kibicować wątpiącym w winę oskarżonego, przyjmując argumentację jego nieoczekiwanych obrońców, nie mając przecież żadnych potwierdzonych przesłanek co do autentyczności tych dość mętnych hipotez.

I w ten sposób Rychcikowi udaje się nie tylko zainteresować, ale też wciągnąć widzów w intrygę, ukazując przy okazji cały wachlarz postaw i możliwych motywacji bohaterów. Kibicujemy swoim faworytom w tej rozgrywce, sami ferujemy wyrok na chłopaka, na swój użytek zamieniając się w przysięgłych. I łatwo w tym wszystkim przeoczyć fakt, że uczestniczymy przede wszystkim w polukrowanej wzniosłymi słowami rozgrywce między poszczególnymi przysięgłymi, gdzie kwestia życia lub śmierci anonimowego chłopaka jest tak naprawdę mało istotna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji