Artykuły

O ciszy i muzyce

W TR Warszawa premiera o życiu i śmierci kompozytora Tomasza Sikorskiego, pioniera minimalizmu w polskiej muzyce. Na pierwszy rzut oka jego biografia to modelowy życiorys artysty przeklętego.

Czego tu nie ma? Alkoholowe ekscesy, samotność geniusza, który wyprzedzał swój czas. Dziś wydanie monografii kompozytora zapowiada Polskie Wydawnictwo Muzyczne, dramatopisarka Marta Sokołowska poświęciła mu zaś sztukę, opublikowaną w miesięczniku „Dialog" z listopada 2015 r.

To najej podstawie powstał Holzwege w TR Warszawa, pierwszy warszawski spektakl Katarzyny Kalwat. Reżyserka wcześniej wystawiła m.in. Zażynki Anny Wakulik, jedną z mocniejszych ostatnio w polskiej kulturze wypowiedzi o aborcji. Kalwat współpracowała z Romanem Pawłowskim — dziś wicedyrektorem ds. programowych TR — podczas jego trójmiejskiego projektu „Sopot Non Fiction", który miał rozwijać nowe kierunki teatru dokumentalnego. I to właśnie w kontekście refleksji nad teatralnym dokumentem należy czytać Holzwege.

Spektakl zderza dwie pamięciowe perspektywy. Sandra Korzeniak, Jan Dravnel i Tomasz Tyndyk — wszyscy pod prawdziwymi imionami — mają tu być mniej lub bardziej sobą. Trojgiem aktorów przymierzających się do odegrania życiorysu wybitnego muzyka, który zmarł, gdy odgrywający (a raczej: „podgrywający") tu jego postać Tyndyk miał lat 13.

Z drugiej strony na scenie obecny jest nieaktor Zygmunt Krauze — uznany kompozytor i pianista, wieloletni przyjaciel Sikorskiego. Jego występ to strumień wspomnień, cytatów z odczytywanych na scenie listów od Sikorskiego — świadectw o życiu człowieka, którego doświadczenie pozostaje niedostępne, choć stoi przed nami naoczny świadek i uczestnik jego losów.

To, co robią Tyndyk, Korzeniak i Dravnel, to z góry skazana na poraźkę próba odegrania cudzego życia. Ponieważ scena, od której Holzwege wychodzi, to śmierć Sikorskiego w jego mieszkaniu w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, to początek ma być „rekonstrukcją", trochę jak w telewizyjnych programach kryminalnych w rodzaju 997, tyle tylko, że świadomą. Ogrywa się tu fantazje na temat zapomnianej biografii.

„Połączenie spektaklu teatralnego i koncertu" — tak określa TR Warszawa swoją ostatnią premierę. Jeśli koncert — Krauze faktycznie w porywający sposób wykonuje utwory Sikorskiego — to z padającymi ze sceny narzekaniami na fatalną akustykę scenki przy Marszałkowskiej. Jeśli spektakl — to ironiczny.

Może trochę za dużo jest w Holzwege bezpieczników. Czyli momentów, które mają powiedzieć widzowi, że to, co widzi, nie jest tak do końca na serio. To się udaje, doskonale rozumiemy, że wszystko jest wzięte w nawias — nie wiadomo za to do końca, dlaczego Sikorski miałby być dla nas interesujący. Mimo że scenografia udaje przestrzeń intensywnej pracy zastaną przez widza w trakcie twórczego procesu (zarzucony papierowymi kubkami po kawie duży stół, artystyczny nieład), trudno uwierzyć w jakiś osobisty stosunek twórców spektaklu do Sikorskiego. Sprawiają wrażenie, jakby odrabiali zadanie domowe. Nic dziwnego więc, że odnoszą się do niego z ironią.

Odległym echem odbija się w spektaklu z TR twórczość jednej z najciekawszych reżyserek młodego pokolenia, Weroniki Szczawińskiej. To nie są zapewne świadome nawiązania — spektakle, o których myślę, zostały zagrane tylko parę razy. W Komunie Warszawa Szczawińska zrobiła spektakl o zapomnianej reżyserce z czasów PRL Lidii Zamkow — tylko po to, by wbrew politycznej potrzebie „patronki feministycznego teatru" podważyć sens poszukiwania jakichkolwiek patronów i podkreślić, że doświadczenie artystów z dawnych lat jest dla nas niedostępne. Z kolei w Artystach prowincjonalnych Szczawińskiej z Teatru Powszechnego w Łodzi (inspirowanych filmem Aktorzy prowincjonalni Agnieszki Holland z 1978 r.) pojawiał się utwór amerykańskiego neo-awangardysty Johna Cage'a 4:33 — w TR też wykonywany na żywo przez Krauzego. Przez tytułowy odcinek czasu słyszymy ciszę. Dźwięki widowni, szelesty, szumy.

To jeden z lepszych momentów przedstawienia obok sceny tuż przed finałem, gdy Korzeniak animuje zwykły wieszak na ubrania jako „pacynkę" Sikorskiego. Bohater-artysta z konkretną biografią zostaje wtedy sprowadzony do najprostszego gestu, do całkowicie umownej figury jak z amatorskiego teatrzyku. Teatr — to tylko wyobraźnia?
 

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji