Artykuły

Parowóz dziejów

Galina Wiszniewska, świato­wej sławy śpiewaczka i żona Mścisława Rostropowicza, musiała w 1974 r. opuścić Związek Radziecki. Swe dramatyczne życie opisała w wydanej kilka lat temu na Zachodzie autobiografii. Fran­cuski kompozytor Marcel Landow­ski stworzył na jej kanwie muzycz­ną opowieść sceniczną. W Pozna­niu Marek Weiss-Grzesiński wykreował zaś niezwykle suge­stywny spektakl.

To nie jest klasyczne widowisko operowe. Nie tylko dlatego, że ten ga­tunek sztuki rzadko zajmuje się draż­liwymi problemami naszej epoki. Również sam utwór Landowskiego odbiega od operowej konwencji. Kompozytor często cytuje lub odwo­łuje się do muzyki Pucciniego, Ver­diego, Musorgskiego, wplata piosen­kę o Stalinie i "Oczy czarne". Jego własna muzyka to ciąg epizodów, które nie układają się w wielkie, po­rywające dzieło mimo usilnych za­biegów dobrze prowadzącego całość Marcina Sompolińskiego. Landow­ski stworzył raczej muzyczny scena­riusz dla reżysera z inwencją, który z takiego materiału potrafiłby zbudo­wać jednolitą całość. Tej sztuki potra­fił dokonać Marek Weiss-Grzesiński. Poznańska "Galina" rozgrywa się na dworcu. (To kolejna po warszawskiej "Madame Butterfly" uda­na propozycja scenograficzna Bo­risa E. Kudlicki). Po torach wjeżdża na stację lokomotywa, ale nie jest to rewolucyjny parowóz dziejów wiozący w nowy świat. Ta rewolucja niszczy jednostki, przynosi śmierć, głód i upodlenie, nawet wielcy arty­ści nie mają prawa do twórczej wol­ności. W dworcowej poczekalni rozgrywa się życie Galiny. Ten za­bieg pozwolił utrzymać jedność spektaklu składającego się z wielu drobnych epizodów. Stąd przenosi­my się na lekcje śpiewu, do domu jej babci i do frontowego teatrzyku, do Teatru Bolszoj i na daczę. Stąd też wyruszy ona wraz z mężem w podróż w świat z biletem tylko w jedną stronę.

Tak naprawdę jednak to nie jest opowieść o Galinie Wiszniewskiej. Tytułowa bohaterka wielokrotnie wtapia się w tłum, zwłaszcza że najbardziej sugestywne są tu świet­nie rozegrane sceny zbiorowe - re­wolucyjna wędrówka ludów, zsyłka do łagru, śmierć Stalina. Z bogate­go życia artystki przebijają się jedy­nie okruchy zdarzeń. Znacznie wię­cej o niej samej i jej życiu mówi twarz samej Galiny Wiszniewskiej widoczna na wielkim ekranie. Ar­tystka, która przybyła na poznań­ską premierę, była nieustannie filmowana podczas spektaklu i widz mógł patrzeć, jak wraz z małą dziewczynką nuciła piosenkę o Wo­dzu lub ukradkiem ocierała łzy oglądając sceniczną śmierć w pło­mieniach jej ukochanej babci. Te zdjęcia mają być stałym elementem przedstawienia.

Galina Wiszniewska sama zgo­dziła się na to podpatrywanie jej przez kamerę. Ale jako doświadczo­na artystka wie, jak ze swej prywatności stworzyć kolejną kreację. Bo to ona jest nadal gwiazdą, także w spektaklu jej poświęconym. Zwłaszcza że artystyczna wartość poznańskiej inscenizacji polega na zbiorowej kreacji świetnego chóru i licznych wykonawców ról epizo­dycznych. W ich tłumie ginie nawet Ewa Iżykowska, sceniczne wcielenie dorosłej Galiny. Wyróżnia się jedy­nie Bogusław Szynalski jako Skarpiow - postać fikcyjna, symbol to­talitarnej, niszczącej władzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji