Artykuły

Między Rzymem a Aleksandrią

"Antoniusz i Kleopatra" Williama Shakespeare'a w reż. Wojciecha Farugi w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Michał Lachman w portalu lodzwkulturze.wordpress.com.

Kolejna premiera w Teatrze Jaracza w Łodzi pod nową dyrekcją Sebastiana Majewskiego - tym razem "Antoniusz i Kleopatra" Szekspira - to przedstawienie świetne. Przedstawienie w reżyserii Wojciecha Farugi destyluje z dzieła Anglika samą kwintesencję opowieści o władzy, zdradzie, tchórzostwie, poczuciu winy i miłości. Dostajemy jasno i klarownie opowiedzianą historię, w której między kilkoma postaciami rozgrywa się dramat na miarę kosmiczną i tragedia na miarę prywatną, jednostkową. Te dwa wymiary spaja w spektaklu to, co jest również u Szekspira rdzeniem wizji jego świata: obłędne, wymykające się ludzkiej kontroli emocje, które prowadzą całe imperia na krawędź katastrofy, a ich władców o krok dalej. Są dwie rzeczy, które u Farugi działają najmocniej - obok innych działających też mocno, równie mocno, może nawet jeszcze mocniej, albo silniej jeszcze. W każdym razie. W każdym razie te dwie rzeczy to to, że we wzajemnym destrukcyjnym, toksycznym, demolującym ludzkie życie uczuciu reżyser szuka i pokazuje chwile wahania. Antoniusz, który rozumie, że przegrał bitwę pod Akcjum, ponieważ popłynął za uciekającą Kleopatrą, jest wściekły. Jego flota poszła w pył. Po chwili jakby wbrew sobie, wbrew tragizmowi historii, z odium tchórza na honorze znów poddaje się uczuciu do władczyni Egiptu. Takich momentów samowiedzy przepojonej tragizmem i żądzą jest tu wiele. Druga rzecz to ironia, nawet komizm, tlący się obok i wokół scen najpoważniejszych - wplatany tam, gdzie pod patosem władzy, albo właśnie pod płaszczem tragizmu, aktorzy pokazują ludzi; istoty których pragnienia nie respektują zrządzeń losu, prawdy historii, logiki dziejów i wymagań dekorum.

Przedstawienie Farugi mówi mocnym, zdecydowanym głosem i pokazuje Marka Antoniusza oraz Kleopatrę w kilku kluczowych momentach; oglądamy zatem dwie przegrane bitwy z Oktawiuszem, zdradę Kleopatry i Enobarbusa, polityczne małżeństwo z Oktawią. To starczy, by z dzieła Szekspira wyciągnąć jego najistotniejszą treść.

Szekspir Farugi nie tchórzy, nie pada na kolana, nie kłania się. Nie przyprawia sobie szekspirowskiej gęby. Przedstawienie jest pochodem postaci - wielkich a zarazem ludzkich, historycznych i prywatnych, które w jakimś niezrozumiałym dla siebie pędzie upadają i wznoszą się, zarówno we własnych uczuciach, jak i względem dziejowej i politycznej fortuny. Antoniusz, który traci całkowicie swoją sławę i mir, Kleopatra korząca się przed Oktawiuszem, Oktawia wydana za Antoniusza i wykorzystana do zawarcia politycznego układu.

Wśród nich Cezar z liściem laurowym na głowie popijający szampana i objadający się truskawkami. Ten historyczny młyn, w którym mielą się dzieje świata, testuje odwagę wodzów i władców, wyciskając z ludzi ich słabości, obdzierając ich do żywego, by pokazać cierpienie. Postaci Szekspirowskie odegrane są tu w konwulsjach uczuć, które przenoszą się na ciało i ruch. Aktorzy grają na pełnym napięciu, eksponując emocje; uczucia i ból są prawdziwie fizyczne, rozpacz konwulsyjna, pełna nieartykułowanych dźwięków. Aktorzy zmieniają też dykcję, wypadają ze stereotypowej szekspirowskiej podniosłości, wymieniają uwagi jakby prywatne, codzienne, często podszyte prowokacyjną wulgarnością.

Kluczowe sceny rozwijają się ponad miarę i dopiero w tym naddatku pokazują, że tragedia jednostkowych postaci stanowi jedynie część czegoś większego, nad czym one same nie mają kontroli. Zdradzie Enobarbusa, który tu nazywa się Człowiekiem Do Wszystkiego, towarzyszy rozdzierający powietrze hałas - oznacza gorycz Antoniusza, którego przyjaciel przeszedł na stronę wroga. Kleopatra płaszcząca się przed zwycięskim Oktawiuszem, najpierw zdejmuje mu buty, potem całuje stopy - histerycznie, z oddaniem i zwierzęcą determinacją. Tę scenę, smutną i upokarzającą, przełamuje niemal natychmiast jej spotkanie z Cezarem, który też pragnie podobnego hołdu. Kleopatra natychmiast odzyskuje kontrolę nad sobą i odprawia go z niczym. Podobnie dzieje się w scenie śmierci Antoniusza. Rozpacz Kleopatry - pełna drgawek i histerii - osiąga ekstremum antywzniosłości. Nie ma w niej nic z władczyni, zostaje ludzki ból. Dopiero po śmierci dwie tytułowe postaci kochają się naprawdę, kompletnie zjednoczone. Po chwili przerywają, bo Kleopatrze zachciało się siusiu. Całość kończy się śmiechem, szczerym i prywatnym, nieoficjalnym, nie władczym. Ludzkim. Bomba.

Dużo jest u Farugi drobnych wstawek, pomysłów na budowanie scen, na rozgrywanie aktorów w ich emocjach i na budowanie całości wykorzystując kontrasty nastrojów. Agrypa, wysłaniec Oktawiusza, przychodzi z wielkim bukietem, by nakłonić Kleopatrę do ugody. W trakcie kiedy ta dwójka negocjuje warunki rozejmu, Eunuch zjada Agrypie jego kwiaty. Przegrana przez Antoniusza bitwa pod Akcjum rozgrywa się w niewielkim zbiorniku wodnym umieszczonym na proscenium, gdzie wykonane z papieru łódki zostają spalone za pomocą palnika gazowego. To trochę jak dziecięca zabawa, od której zaczyna się "Tytus Andronikus" Julie Taymor - zabawa prowadząca bezpośrednio do wojny światów. Oktawia, już jako nieszczęśliwa i oszukana żona Antoniusza, w kluczowym momencie konfliktu, kiedy jej upokorzenie jest najbardziej widoczne, wchodzi na scenę z wielką tacą pełną kanapek. Kanapki zjada Antoniusz, ale dopiero gdy przeżuła je i wypluła Kleopatra - przyciąganie tych dwojga ociera się o absmak. Ale przede wszystkim podszyte jest fizycznym głodem.

Aktorzy grają na scenie lekko nachylonej w kierunku widza, czarnej, z niewielkimi wzniesieniami. Zmuszeni są do ciągłego przeskakiwania przez te nierówności, do wspinania się pod górę, a niejednokrotnie staczają się na dół, by ostatecznie zatrzymać się na krawędzi zbiornika z wodą na proscenium. Kilka ról zasługuje na szczególną uwagę. Antoniusz i Kleopatra - obie kreacje dojmująco głębokie, zagrane na granicy artykulacji, konwulsyjnie, ale w sposób przemyślany i jasny. Świetnie wypada Eunuch, efebowaty androgyn rozbrajający napięcie między twardymi zmaganiami wielkich wodzów.

Cezar, pijany z butelką szampana, komentujący akcję po ciuchu, jakby na własny użytek, drobnymi gestami, wprowadza element rzymskiej rozwiązłości, dekompozycji władzy, ludyczności i lubieżności trawiącej politykę i jej przedstawicieli; czyli gra to, co do dziś trapi naszą cywilizację.

Oglądając przedstawienie Farugi, miałem wrażenie przyglądania się tragedii ludzi zakleszczonych w wirze polityki; ludzi którzy swoje człowieczeństwo odnajdą dopiero po śmierci, ponieważ tam wreszcie przestają działać schorowane prawidła politycznej walki skrojone nie na ludzką miarę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji