Artykuły

Siła obrazu i muzyki

"Grimm: czarny śnieg" Anki Herbut w reż. Łukasza Twarkowskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

"GRIMM: czarny śnieg" to przedwcześnie urodzone dziecko wrocławskiej IP Group. W warstwie wizualnej i muzycznej spektakl w reżyserii Łukasza Twarkowskiego olśniewa. Ale sama opowieść, która jest sednem tego przedstawienia, stopniowo i nieuchronnie oddala się od widza.

Jesteśmy w czarnym, czarnym lesie, pośrodku którego stoi czarny, czarny dom. A w nim rodzina - ojciec (Wojciech Ziemiański), macocha (Halina Rasiakówna), dwóch braci (Bartosz Porczyk i Adam Szczyszczaj) i siostra (Anna Ilczuk). I jeszcze wróżka (Marta Zięba), trochę dobra, trochę zła - na dokładkę. Na razie siedzą przy stole ze smartfonami w rękach. Ale za chwilę ojciec uchyli drzwiczki piekarnika, żeby brat z siostrą zniknęli w jego czeluściach. Dobrze wypieczeni będą tarzać się w śniegu, który zamieni się w watę cukrową. Chłopiec nie będzie mógł nasycić się tą słodyczą, dziewczynka szybko poczuje znużenie i senność. I zaśnie na sto lat w szklanej trumnie, żeby się obudzić w najgorszym momencie.

Tak można snuć baśń Anki Herbut i Łukasza Twarkowskiego. Można też zupełnie inaczej, bo jak żadna z baśni (i żaden ze spektakli), i ta nie ma jednej wersji. Ożywa w opowieści, w interpretacji. I w każdej z recenzji będzie pobrzmiewać inaczej. Baśń rodzi się w momencie, kiedy bajarz czy bajarka (w przedstawieniu z angielska storytellerka - Krzesisława Dubielówna) otwiera usta, żeby wypowiedzieć pierwsze zdanie. I umiera wraz z pamięcią - bez happy endu, morału, z opadającą zbyt szybko kurtyną, która nie pozwoli finałowi wybrzmieć.

"Kiedy zacznę mówić, będziesz czuć, że to o tobie" - mówi bajarka na początku. Sęk w tym, że jej obietnica się nie spełnia - ukłuć, pozwalających nam tego doświadczyć, będzie w tym spektaklu niewiele.

"GRIMM: czarny śnieg". Z myślami o "Lucyferze"

Na manowce prowadzi nas już sam tytuł - i nie jest to zarzut, trafiamy przecież w świat, w którym nie dostaniemy tego, czego się spodziewamy. Śnieg przykrywający Scenę Grzegorzewskiego jest biały, chociaż czasem nabiera różowego, kiedy indziej niebieskawego odcienia. A las jest świątynią, na której ścianach zmiany oświetlenia uwalniają kolejne warstwy fresków (znakomite rysunki Fabiana Lede - plakat z diabłem karmiącym dziecko piersią to tylko skromna zapowiedź tego, co nas czeka w teatrze), hipnotyzując skutecznie publiczność. Płoną ogniska z lamp, a nad drzwiami wyświetlają się napisy "exit" i "exist", sugerując perspektywę egzystencjalnych wyborów, jakie będą czekać bohaterów. Projekcje zamknięte w okrągłych kadrach na dwóch ekranach przywodzą na myśl "Lucyfera" Gusta van der Berghe, film, który zwyciężył w ubiegłorocznym Międzynarodowym Konkursie Nowe Horyzonty. Tam okrągły kadr miał uniwersalizować opowieść, nadać jej rangę mitu i odległą (boską?) perspektywę, z jakiej jest oglądana. W teatrze daje raczej możliwość zaglądania przez dziurkę od klucza. Całość uzupełnia znakomita, na przemian kojąca i transowa muzyka Bogumiła Misali. I cały kłopot w tym, że w tej instalacji najsłabiej działa jej rdzeń - narracja z aktorem w roli głównej.

Mam wrażenie, że "GRIMM" sprawdziłby się jako rodzaj instalacji - zresztą sami twórcy sugerują w programie, że całość rozgrywa się przestrzeni galerii sztuki przyszłości, z wrocławskim artystą Witoldem Liszkowskim w roli ochroniarza, pilnującego tej przestrzeni. Szklana trumna, w której śpi królewna, mogłaby być równie dobrze gablotą mieszczącą ten wyjątkowo cenny eksponat. I nawet Krzesisława Dubielówna ze swoimi opowieściami z ciemnego lasu wpisuje się w tę formułę performance'u.

Gorzej z resztą obsady, która wydaje się - mniej lub bardziej - zbędnym elementem tej układanki. Owszem, można powiedzieć wiele komplementów na temat pełnej autodystansu roli Ziemiańskiego, zrezygnowanej macochy Rasiakówny, Ilczuk w scenie przebudzenia z koszmarnego snu (albo do koszmarnej rzeczywistości) czy nawet duetu Porczyk - Szczyszczaj, ale to są krótkie mgnienia, migawki, które nie pozostawiają wyraźnego śladu.

"GRIMM: czarny śnieg". Teatralna frajda

Baśnie tytułowych braci nie mają tu szans na kolejne życie. Postaciom brakuje czasu i przestrzeni, żeby zaistnieć, więzi między nimi rwą się w oczach, wątki pozostają niedomknięte. Nawet kontrast między dwoma braćmi, racjonalnym, zdystansowanym Wilhelmem (Porczyk) i Jakubem, który robi wszystko, żeby opowieści z czarnego lasu weszły mu głęboko pod skórę (Szczyszczaj), nie jest tu w stanie wybrzmieć z odpowiednią siłą. Narracja ma fragmentaryczny, rwany rytm. Zachwyca zjawiskową urodą niektórych scen, kiedy indziej bawi, momentami nawet wzrusza, ale jako całość przegrywa z plastyczną wizją - to obraz, nie opowieść, pozostaje w głowie widza. Dominuje do tego stopnia, że unieważnia samą narrację.

Szkoda, bo tekst Herbut, zamieszczony w teatralnym programie, przynosi pogłębioną refleksję nad istotą baśni, tym, czym one są w odbiorze dorosłego: szczepionką, która zabezpiecza nas przed horrorem rzeczywistości czy narkotykiem? I czy uzależniającą moc ma sama opowieść czy wykorzystane do niej narzędzia?

Analizując próbę przeniesienia na scenę elementów wirtualnej rzeczywistości, mam wrażenie, że twórcy spektaklu mieli z sięgania po nią tysiąckrotnie więcej frajdy niż widzowie. Szczyszczaj i Porczyk, zakładając specjalne okulary, przenoszą się w rzeczywistość sennego koszmaru. Nam pozostaje oglądanie projekcji na ekranie, która jest jedynie namiastką tego narzędzia - z perspektywy widza wydaje się więc ono jeszcze jednym elementem kostiumu lub scenografii, z punktu widzenia całej opowieści, rozpaczliwie w niej zbędnym. Więcej nawet - separującym nas skuteczniej niż kiedykolwiek od doświadczeń i emocji bohaterów, które dla widza są tu kompletnie niedostępne. Być może nigdy dotąd żadne narzędzie nie dawało użytkownikowi aż tak dotkliwego złudzenia alternatywnej rzeczywistości. Żadne inne jednak też - ani czytanie baśni na głos, ani oglądanie ich w kinie czy teatrze - nie czyniło tego doświadczenia aż tak samotniczym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji